Nie da się ukryć, że Stany Zjednoczone otrzymały ogromny cios od koronawirusa. Rosnące bezrobocie, tysiące chorych i zmarłych, recesja. Donald Trump nie zamierza czekać z założonymi rękami i zaczyna działać! Szkoda tylko, że jego zmiany uderzają w gigantów z Doliny Krzemowej, którzy w dużej mierze odpowiadają za potęgę gospodarczą USA.
Trump pozbędzie się 30 tysięcy inżynierów z Doliny Krzemowej...aby ratować gospodarkę
Dolina Krzemowa to wyjątkowe miejsce. Dla jednych kolebka innowacji, a dla innych jaskinia hipokryzji i chciwości. Nie ważne po której stronie barykady się jest nie można odmówić wyjątkowości tego co zostało tam stworzone. Znajdują się tam siedziby jednych z największych firm świata, które tworzą technologię i usługi zmieniające nasze życie. Wszystko może się zmienić, ponieważ prezydent Trump zawiesza tymczasowo program wizowy.
Na wstępie warto wyjaśnić z czego wynika jego decyzja. Jak to zwykle ostatnio bywa, za całe zamieszanie odpowiada koronawirus, który bardzo mocno dotknął Stany Zjednoczone. Ogromny wzrost bezrobocia, setki tysięcy chorych i osób, które zmarły z powodu wirusa. Donald Trump zdecydował się na wstrzymanie programu wizowego, aby wzmocnić wewnętrzny rynek i aby ograniczyć napływ ludzi spoza terytorium USA, którzy odbierali pracę rodowitym amerykanom.
Dolina Krzemowa wizami stoi
Firmy z Doliny Krzemowej mają potężną moc przyciągania. Ma to jedną ogromną zaletę, doskonali specjaliści ze wszystkich zakątków świata lgną do nich jak ćmy do światła. Jednak ten medal ma dwie strony. Google, Microsoft, Salesforce, Apple i inni są w pewien sposób uzależnieni od programu wizowego, a konkretnie od wiz H1-B. Jest ona wymagana dla osób, które udają się do Stanów Zjednoczonych w celu podjęcia pracy (zawód specjalistyczny) u konkretnego pracodawcy.
Wystarczy spojrzeć na liczby, które udało się zdobyć dziennikarzom z Buisness Insider.
W 2019 roku Google wystąpiło aż o 9000 takich wiz, Salesforce który jest największym pracodawcą w San Francisco wystąpił o 1500 wiz H1-B. Na przełomie 2018 i 2019 roku Amazon uzyskał 8937 pozwoleń o pracę dla swoich pracowników, Microsoft 5925, Facebook 2657, Apple 1496, a Tesla 813. To znaczy, że blisko 30 000 tysięcy osób zatrudnionych przez jedne z największych i najbogatszych firm na świecie pochodzi z „importu” i jest zależna od polityki Donalda Trumpa.
Jak się już pewnie domyślasz, fakt wstrzymania programu wizowego (nawet tymczasowy) oznacza ogromny cios dla pracodawców. Oczywiście firmy te nie upadną, nie będzie to początek ich końca jednak to, że odczują one brak tych osób jest więcej niż pewne. Na ten fakt zwraca uwagę nawet Google. Przedstawiciele króla wyszukiwarek mówią wprost:
Imigranci nie tylko napędzali przełomy w zakresie technologii, otwierali biznesy i tworzyli nowe miejsca pracy. Oni również wzbogacili amerykańskie życie. Stały amerykański sukces zależy od firm, które mają dostęp do największych talentów z całego świata. Szczególnie teraz, potrzebujemy tych talentów, aby pomóc w odbudowaniu amerykańskiej gospodarki.
Reklama
Giganci przemówili!
Nie trzeba było długo czekać na komentarze właścicieli poszczególnych firm. Sunda Pichai (CEO Google) jest „zawiedziony” decyzją Trumpa. Przedstawiciel Amazona stwierdził, że firma sprzeciwia się krótkowzrocznym akcjom obecnej administracji. Zwraca uwagę, że zabranianie wjazdu do kraju wysoko wykwalifikowanym specjalistom jest szkodliwe dla gospodarki, ponieważ może obniżyć konkurencyjność amerykańskich firm. Przedstawiciele Twittera twierdzą, że ta decyzja ogranicza różnorodność, która ma ogromne znaczenie dla gospodarki i naraża na szwank konkurencyjność amerykańskiej gospodarki na światowej arenie.
Osobiście w pełni się zgadzam i popieram stanowisko największych firm. Miałem okazję odwiedzić siedziby niektórych z nich osobiście i jestem przekonany, że decyzja Trumpa odciśnie na nich bardzo wyraźne i widoczne piętno. Jedyne co mnie pociesza to fakt, że wiele z zadań, które te osoby wykonują (ale nie wszystkie!) mogą wykonywać z dowolnego zakątka ziemi. Z oczywistych względów szefowie i przedstawiciele tych firm nie mogą mówić o tym głośno, bo to by osłabiło ich pozycję.
Z drugiej strony ogromna rzesza specjalistów z poza Stanów Zjednoczonych pracuje w laboratoriach czy fabrykach przy zadaniach, których z wielu względów nie da się wykonywać na odległość. Co z nimi? Mają zostać i zaryzykować? Mają szukać nowego pracodawcy? Zostaną przeniesieni do oddziałów w innych krajach z inną polityką wizową?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu