Jak można spędzić Nowy Rok? Jedni wybierają pewnie aktywny wypoczynek, drudzy pracują, jeszcze inni odpoczywają po trudach minionej nocy. W każdej z tych grup znajdziemy osoby... słuchające przez cały dzień radia. Konkretnie Programu Trzeciego. Przez 12 godzin jest wówczas emitowany Top Wszech Czasów, czyli układany przez słuchaczy ranking najlepszych piosenek. Kiedyś żartowałem z takiej opcji świętowania pierwszego stycznia, dzisiaj sam włączam Trójkę (nie będę oszukiwał i nie napiszę, że dzieje się to o 9.00), by usłyszeć piosenki, które doskonale znam...
Top Wszech Czasów kojarzy pewnie wielu z Was. Nawet jeśli nie słuchacie, to obiło się o uszy, że już od ponad dwóch dekad fani Trójki głosują na swoje ulubione piosenki i w ten sposób powstaje zestawienie utworów kultowych. Ranking ma młodsze rodzeństwo, to Polski Top Wszech Czasów emitowany w długi majowy weekend. Poświęcam czas obu. I nie będę ukrywał, że czasem sam sobie się dziwię.
Jeszcze dziesięć lat temu drwiłem z osób zasiadających przy radioodbiornikach i słuchających list przebojów. Bo rozumiałem ich sens w czasach, gdy dostęp do muzyki był poważnie ograniczony. Ale XXI wiek diametralnie to zmienił, a teraz żyjemy już w czasach, gdy każdą lub prawie każdą piosenkę albo całą płytę mamy na pstryknięcie palcami. Muzyka na fizycznych nośnikach zalega na sklepowych półkach, serwisy streamingowe walczą o klientów, YouTube pęka w szwach od muzyki. W pewnym momencie doprowadziło to do śmierci klasycznych telewizyjnych stacji muzycznych (chociaż ostatnio odkryłem, że teraz znowu można w nich oglądać klipy). Chodzi mi po prostu o to, że czekanie na konkretny dzień tygodnia, konkretną godzinę, by usłyszeć zestawienie najlepszych piosenek tygodnia/roku/wszech czasów, wygląda trochę komicznie.
A jednak im ten dostęp do muzyki jest szerszy, tym bardziej pilnuję tego, by w Nowy Rok po przebudzeniu odnaleźć komputer, tablet czy smartfona (a czasem uda się znaleźć radioodbiornik) i posłuchać piosenek wskazanych przez innych słuchaczy. Co więcej, za każdym razem, gdy Luba (to ona wciągnęła mnie w listy przebojów) mówi "odpal Trójkę, bo jest lista przebojów" (piątkowy wieczór), odpowiadam zdaniem w stylu "znajdziesz te piosenki na YouTube i Spotify, nie musisz teraz włączać radia", ale po chwili sam tego słucham. I komentuję: kto na to głosuje? Albo: myślałem, że ten facet nie żyje od pięciu lat, a on płytę wydał! Ewentualnie: szkoda, że tak nisko, bo to naprawdę dobra piosenka jest. Zawsze znajdzie się też utwór do wyśmiania, bo powodów rodzimi i zagraniczni artyści potrafią dać sporo.
Zaznaczę, że sam nie głosuję na piosenki, maili do prowadzących nie piszę i nie stwierdzam, że czekałem na zestawienie cały tydzień czy cały rok, jak przekonują niektórzy słuchacze (ale mogę się pochwalić tym, że byłem gościem w jednym z wydań - ciekawe przeżycie). "Trójkowiczem" nie jestem (choć czystki, jakie zaszły w tej stacji w ostatnich latach, trochę przerażają), lecz gdy ominę jakieś zestawienie, zazwyczaj sprawdzam w Sieci, jak się sprawy potoczyły. I ciągle intryguje mnie, ile osób jeszcze to robi? Ilu słuchaczy głosuje na Top Wszech Czasów, ilu czeka na cotygodniowe spotkanie z redaktorami Baronem i Niedźwiedzkim? Wielki margines czy jednak dowód na to, że radio ma się nieźle i nie można go spisywać na straty, nawet dzisiaj w czasach powszechnego, natychmiastowego i bardzo taniego dostępu do muzyki? Odsyłamy na emeryturę telewizję od kilku lat, a prawda może być taka, że spora grupa młodych osób (wciąż uważam się za młodego) nadal słucha radia i śledzi listy przebojów.
Pierwszego stycznia tysiące ludzi włączają radio, by usłyszeć piosenki, które doskonale znają, które mogą znaleźć w Internecie w ciągu 10 sekund. Magia rytuału wciąż działa...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu