Top Gun: Maverick opuszcza galę Oscarową z jedną statuetką za najlepszy dźwięk. Nominowany był w aż pięciu kategoriach, więc jest to raczej skromny sukces filmu Toma Cruise'a i Josepha Kosinskiego, ale sequel filmu sprzed 30 lat zdobył uznanie w inny sposób.
Z jednym Oscarem, ale zarobił 1,5 mld dolarów i uratował kina. Jedyny taki film?
Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...
Czy Tom Cruise narzeka na brak statuetek? "Top Gun: Maverick" zdołał zdobyć kilka nagród, w tym Oscara, Saturny, Critic's Choice, People's Choice, Satelity czy od Japońskiej Akademii Filmowej. Jest tego całkiem sporo, ale jak na hit 2022 roku, który ostatecznie zbliżył się do 1,5 mld dolarów wpływów z biletów i dowód na to, że po 30 latach można nakręcić udany sequel, to powiedzmy sobie szczerze: nie jest to najbardziej imponujące zestawienie nagród. Oczywiście takich przypadków było całkiem sporo w przeszłości, gdy pod pewnymi względami istotne filmy były pomijane na Oscarach, ale przyczyną tegorocznej sytuacji jest też niezwykle mocna konkurencja w każdej z kategorii, w których "Top Gun: Maverick" był nominowany.
Top Gun: Maverick uratował kina, ale Oscara zdobył jednego
I pomimo mojej ogromnej sympatii do tego filmu oraz faktu, że ponowny seans w IMAX kilka tygodni temu smakował równie dobrze, co pierwszy pokaz, trzeba sobie jasno powiedzieć, że film Toma Cruise'a miał naprawdę pod górkę. Przesuwana premiera kinowa z powodu pandemii spowodowała też, że podsycanie atmosfery wokół produkcji trwało znacznie dłużej, a część aktorów i ekipy zdążyła wykonać kilka kroków naprzód oraz... odrobinkę się zestarzeć. Być może w poprzednim oknie Oscarowym "Top Gun: Maverick" miałby nieco łatwiejsze zadanie, ale nie jest to pewne.
Zapytany o to, czy było to trudnym zadaniem, Cruise nie był zbyt wylewny w programie Jimmy'ego Kimmela, ale przyznał, że jeśli było to potrzebne, to kilka lat dodatkowego oczekiwania nie było niczym wielkim w porównaniu do 30 lat przerwy od premiery pierwszej części. Z jednej strony film nabrał impetu i wkroczył do kin z jeszcze większym impetem, a z drugiej strony natrafił na niezwykle silną stawkę w walce o każdą ze statuetek. Nominacje do Oscarów pokazały, że został zauważony, ale członkowie akademii najwyraźniej nie uznali, że należy go jeszcze bardziej docenić.
Steven Spielberg raczej nie przewidział takiego obrotu sprawy, gdy kilka dni temu w obecności kamer mówił wprost, że nowy Top Gun uratował kinową dystrybucję filmów. Nie były to przecież słowa na pocieszenie, lecz wyraz dużego podziwu, bo gwiazdor nie zgodził się na wrzucenie filmu na platformę VOD. W programach żartowano, że ta decyzja była warta co najmniej miliard dolarów (w odniesieniu do ówczesnych zarobków). Ogromne zainteresowanie, wpływy i świetne opinie widzów oraz recenzentów nie przełożyły się jednak na serię zwycięstw i znaczące powiększenie dorobku nagród u twórców odpowiedzialnych za Mavericka.
Zyski i nagrody nie muszą iść ze sobą w parze
Produkcja wyreżyserowana przez Kosinskiego nie okazała się wystarczająco świeża? A może na tle pozostałych tytułów była zbyt... przyziemna? Trzeba przyznać, że jako sequel wypadł znakomicie, łącząc w sobie elementy tego, co działało 30 lat temu z nowoczesnymi rozwiązaniami, które sprawiły, że nowego Top Guna ogląda się z takim zaangażowaniem. Z wielogodzinnych prac na planie w powietrzu wykorzystano najlepsze kilkanaście sekund, a odróżnienie scen z prawdziwymi samolotami od tych przygotowanych z użyciem CGI jest przecież niemożliwe. Całość posiada jednak dość klasyczną konstrukcję, trudno mówić o znaczących zwrotach akcji, a największym atutem pozostaje chyba fakt, że jest to jeden z najlepszych przykładów feel good movie, czyli obrazu, podczas którego seansu czujemy się niezwykle przyjemnie.
To najwyraźniej zbyt mało, by konkurować z filmem pokroju "Wszystko wszędzie naraz", który zdominował tegoroczną galę Oscarów zdobywając 7 nagród. Tylko dla Waszej informacji dodam, że w kinach zarobił on 107 mln dolarów.Świetnie poradził sobie też niemiecki film Netfliksa "Na zachodzie bez zmian" (którego w kinach notabene nie było), zwyciężając m. in. w kategorii, gdzie nominowany był także polski film "IO". Idealny sequel, który gra dość bezpiecznie i nie stara się naruszać status quo? Komentować i oceniać wyniki Oscarów można na różne sposoby, ale nie sądzę, by nawet w takich okolicznościach twórcy "Top Gun: Maverick" byli srodze zawiedzeni. Ich praca została doceniona w inny sposób.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu