Kosmos od wieków stanowi dla ludzi źródło inspiracji i pełnej zainteresowania, dziwnej do wytłumaczenia tęsknoty. Odległe światy, gwiazdy i galaktyki niezmiennie kuszą nas i fascynują. Dzięki temu właśnie natrafiliśmy na coś naprawdę wyjątkowego – egzoplanetę, która może okazać się całkowicie pokryta oceanem. I to takim, który bez przerwy wrze!
Teleskop Jamesa Webba odegrał kluczową rolę w tym odkryciu. Obserwacje przeprowadzone za jego pomocą ujawniły obecność pary wodnej oraz ślady metanu i dwutlenku węgla w atmosferze tej odległej planety. Wszystkie te informacje jasno wskazują nam, że istnieje "gdzieś hen, daleko" świat, gdzie woda pokrywa całą jego powierzchnię, a atmosfera jest bardzo bogata w wodór. Nie spodziewajmy się tam jednak idyllicznych widoków – temperatura owego oceanu może sięgać aż 100 stopni Celsjusza lub więcej. Może się więc okazać, że cały czas wrze i raczej nie nadaje się do tego, aby pierwsi odkrywcy tej planety mogli się w niej swobodnie wykąpać.
Analizy przeprowadzone przez zespół naukowców z Uniwersytetu Cambridge podkreślają potencjalne znaczenie tego odkrycia. W ich interpretacji egzoplaneta (oznaczona jako TOI-270 d) mogłaby być "hyceanem" - czyli planetą pokrytą w ogromnej ilości wodą z atmosferą bogatą w wodór. Istnieją również inne hipotezy. Kanadyjski zespół naukowców, przeprowadzając dodatkowe obserwacje, sugeruje, że planeta mogłaby być nawet zbyt gorąca dla ciekłej wody, a jej powierzchnia składałaby się raczej ze skalistych formacji, z gęstą atmosferą pełną wodoru i pary wodnej.
Niezależnie od tego, która interpretacja okaże się bliższa prawdy, nie da się zaprzeczyć, że znaczenie tego odkrycia jest ogromne — wskazuje nam na przynajmniej jedną superistotną rzecz. Teleskop Jamesa Webba odgrywa w takich odkryciach główną rolę i rejestruje szczegółowe informacje o atmosferach planet poza naszym układem i dzieje się to od początku jego funkcjonowania. Wszystko to wskazuje nam jasno: misja tego kosmicznego teleskopu to ogromny sukces.
Naukowcy zaangażowani w projekt zalecają jednak zdrowy sceptycyzm. Według nich powinniśmy być bardzo ostrożni, jeśli chodzi o sposób, w jaki komunikujemy odkrycia dotyczące tego rodzaju obiektów. W ich ocenie opinia publiczna łatwo może wpaść w pułapkę nadinterpretacji i przypisania takiej egzoplanecie nawet potwierdzonych śladów życia — nawet jeżeli do takiego odkrycia jest nam bardzo daleko.
Konieczne są dalsze analizy w celu określenia obfitości pary wodnej w atmosferze i określenia w stu procentach pewnej charakterystyki tej egzoplanety. To powinno w pełni ostudzić nasze oczekiwania — aczkolwiek możliwości, hipotezy oraz — przede wszystkim — nasze oczekiwania i tak rozpalają wyobraźnię osób, które interesują się astronomią, czy konkretniej: egzoplanetami.
TOI-270 d to kolejne ważne odkrycie, do którego nie doszłoby bez teleskopu Jamesa Webba. W takich warunkach kosmos ujawnia nam jeszcze bardziej tajemnicze i pociągające oblicze. Jak wskazaliśmy wczoraj, ten teleskop pozwala nam weryfikować naszą wiedzę, ale też przede wszystkim — doskonale aktualizuje ją o nowe informacje. Z TOI-270 d nie jest inaczej: to kolejna egzoplaneta, która rozpala wyobraźnię ludzi: nie tylko poprzez swój naprawdę gorący charakter.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu