Mobile

Zabierzcie mi smartfona - siedzę i gram w The Sims Mobile

Paweł Winiarski
Zabierzcie mi smartfona - siedzę i gram w The Sims Mobile
Reklama

Na szczęście kiedy ktoś zajrzy mi przez ramię - mogę powiedzieć, że to służbowo i wcale nie tracę czasu na życie wirtualnym życiem jakichś ludzików w smartfonie. A tak zupełnie poważnie, The Sims Mobile to udana produkcja, co w przypadku EA jest raczej zaskoczeniem, a nie standardem.

Z mobilnymi grami free-to-play jest ten problem, że ze swoimi mikropłatnościami mogą być od razu szczere do bólu lub kłamać w żywe oczy przez wiele godzin. O co chodzi - są produkcje, które już po 15-20 minutach zabawy dają do zrozumienia, że bez płacenia ciężkiej kasy nie da się grać. Są też takie, które przez wiele godzin wydają się przystępne, pozbawione nachalnych zakupów - ale w pewnym momencie stawiają przed graczem płot, którego nie da się przeskoczyć. Można tylko kupić buldożera i się przez niego przebić. Oczywiście kupić w wewnętrznym sklepie, za realne pieniądze. Dlatego wolałbym aby The Sims Mobile kosztowało i te 30 złotych, ale było pozbawione mikropłatności. Choć po kilku godzinach spędzonych z grą mikrotransakcje jeszcze nie zaczęły mi dokuczać.

Reklama

Nigdy nie byłem tak zwanym targetem Simsów, dlatego nie uda mi się podejść do mobilnej wersji gry z perspektywy fana - ale przecież platformy mobilne to miejsce dla wszystkich, dlatego i taka perspektywa jest moim zdaniem istotna. Na samym początku bardzo pozytywnie zaskoczył mnie rozbudowany kreator postaci, który powinien zaspokoić nawet hardkorowców. No bo co innego można powiedzieć o możliwości ręcznego ustawiania poszczególnych elementów twarzy czy ciała przy pomocy suwaków? Przeróżne propozycje budowy ciała sima, które można następnie zmieniać sprawią, że zanim zaczniecie właściwą grę, spędzicie w kreatorze przynajmniej kilkanaście minut. I w sumie warto, bowiem oprawa wizualna gry stoi na bardzo wysokim poziomie i faktycznie widać wszystkie naniesione na postać zmiany.


Podczas gdy wspomniany tryb kreacji bohatera jest rozbudowany i gwarantuje dużą swobodę, początek właściwej zabawy sugeruje natomiast, że zostaniemy jej pozbawieni. Nie jest to więc zwykły port, ale gra stworzona pod urządzenia mobilne. W jaki sposób? Oczywiście chodzi o czas wykonywania poszczególnych czynności, takich jak na przykład praca. Pomagając simowi przyspieszamy wydarzenie, można go jednak zostawić samemu sobie, odłożyć telefon i na przykład za godzinę skończy on swoją krótką zmianę w kawiarni. Można też oczywiście przyspieszyć cały proces wydając wirtualną walutę - tej oczywiście po jakimś czasie zbraknie i gra zasugeruje, byśmy wydali prawdziwe pieniądze. Przynajmniej na początku nie robi tego jednak nachalnie i sprawia wrażenie produkcji, w której można się całkiem dobrze bawić bez wydawania kasy. Zobaczymy jak długo, mechanizm jest na pewno tak przemyślany, by fani mobilnych Simsów zostawili tu trochę prawdziwych pieniędzy. Chcemy tego czy nie, tak właśnie zarabia się dziś na rynku mobile.

Brak swobody objawia się również tym, że gra nie pozwala "po prostu żyć", wymusza natomiast wykonywanie misji, za które dostajemy wirtualne punkty i pieniądze. Mechanizm znany z wielu innych mobilnych gier i chyba nikt nie spodziewał się innego podejścia do tematu. Jak pokazał rynek, to się po prostu na mobile sprawdza i w zasadzie jedyną szansą na system podobny do tego z dużych wersji gry, byłoby sprzedawanie jej w pełnej mobilnej cenie. Tylko czy wtedy na The Sims Mobile rzuciliby się mobilni gracze? Raczej wątpię.

Trzeba jednak pamiętać, że mimo przeniesienia gry na ekrany smartfonów i tabletów to wciąż The Sims ze wszystkimi swoimi najfajniejszymi cechami. Będziecie więc zawiadować życiem wirtualnych bohaterów, spełniać ich zachcianki, rozbudowywać ich domy, kupować meble, zmieniać ciuchy czy prowadzić karierę simów. Wejdziecie w relacje z innymi ludzikami, korzystając z połączenia chociażby z serwisem Facebook poznacie wirtualnych podopiecznych Waszych znajomych.

Wspomniałem o tym, że nigdy nie wkręciłem się w jakąkolwiek odsłonę The Sims, tymczasem łapię się na tym, że kilka razy dziennie włączam mobilną wersję i spędzam czas ze swoimi "ludzikami" czerpiąc z tego frajdę - szczególnie przy krótkich, kilkuminutowych posiedzeniach. Czy się wkręcę? Raczej wątpię, ale powtarzam - nigdy nie byłem targetem tej produkcji. Podejrzewam jednak, że fani serii po prostu oszaleją na punkcie tej gry. Na chwilę obecną Google Play pokazuje ponad milion pobranych kopii, a komentarze pod grą są bardzo pozytywne. A to oznacza, że można już mówić o sukcesie, szczególnie że tytuł wskoczył na pierwsze miejsce najpopularniejszych gier w mobilnym sklepie Google. To dobry znak, szczególnie dla EA, które wielokrotnie pokazało, że zbyt duża pogoń za kasą od posiadaczy smartfonów i tabletów psuje nawet fajny pomysł na grę - tak, jak chociażby miało to miejsce w przypadku przenośnego Dungeon Keepera. W tamten tytuł zwyczajnie nie dało się grać, The Sims nie atakuje mikrotransakcjami i daje masę frajdy bez wydawania pieniędzy. Przynajmniej w pierwszych godzinach zabawy. Gra jest też oczywiście dostępna na platformę iOS, a gra jest w pełni spolonizowana, za co oczywiście ogromny plus.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama