Nie wszystkich elektronicznych gadżetów z których nie korzystam pozbywam się w mgnieniu oka. Są takie które lądują w pudełku z nadzieją, że kiedyś się jeszcze przydadzą. Po dobrych trzech, a może nawet i czterech, latach takiej szansy doczekał się mój iPad. Chodzi o model debiutujący w 2012 roku: pierwszy z ekranem Retina, znany jako The New iPad. I cóż... nie tak go zapamiętałem.
The New iPad: czy high-endowy tablet sprzed lat jeszcze coś potrafi w 2019?
Od kiedy korzystam z komputerów które bez problemu mogę ze sobą zabrać w teren, są lekkie i bateria trzyma powyżej sześciu godzin — iPad stał się dla mnie zbędnym gadżetem. O ile jednak Kindle jest niezastąpionym kompanem przy czytaniu książek, tak do magazynów w wersji elektronicznej tablet sprawdza się o niebo lepiej. I to właśnie chęć sięgnięcia po najnowszy numer Retro Gamera jest sprawcą tego całego zamieszania. Po kilku lat bez ładowania: najpierw urządzenie czekało kilka godzin z ładowarką, podczas których zaprowadziłem w nim solidne porządki: zaktualizowałem system (9.3.5 — yay!), wywaliłem programy z których już nigdzie nie korzystam od daaawna (żegnaj Evernote) oraz gry do których już i tak w życiu nie wrócę. Uśmiechnąłem się na widok archiwalnych zdjęć w bibliotece i przeszedłem do działania — czyli "normalnego" korzystania ze sprzętu. Da się, przysięgam że to działa, ale to w jaki sposób — to już zupełnie inna bajka.
Może moje wspomnienia nieco wybielają temat, ale jestem w stanie przysiąc, że pamiętam czasy kiedy ten tablet działał jak marzenie. Był szybki, responsywny i wszystko działało w mgnieniu oka: szczególnie w obrębie systemu. Na ostatnim dostępnym dla niego sofcie — to rzecz która jest daleko poza jego zasięgiem. O ile mnie pamięć nie myli, sprzęt trafił na rynek z iOS 5.1 — i tam... no po prostu było lepiej. Ale to iOS, nie mam jak wrócić do tego co było i sprawdzić, odmłodzić go. Trudno, próbujmy zatem dalej.
Uruchamiam Safari: no działa. Jest wolniejsze niż bym tego oczekiwał, ale kiedy uzbroję się w cierpliwość i przywyknę do tego slow-life'owego tempa, tak na dobrą sprawę da się żyć. No to co, czas na Spotify i Netflixa — tutaj, kiedy już udało mi się zalogować i uruchomić co trzeba — też bez większego "ale". Jako że od lat nie oglądałem już nic na tablecie, to byłem bardzo pozytywnie zaskoczony wygodą tego rozwiązania. Ile cierpliwości potrzebowałem by doczekać się ich uruchomienia — to inna sprawa, bo wszystkie te interfejsy na urządzeniu działają okropnie ślamazarnie — no, ale przynajmniej wciąż działają. Nadszedł teraz czas na danie główne — i powód, dla którego wciąż korzystam z urządzenia: kolorowe czytadła. Okazuje się że zarówno kolekcja kolorowych publikacji które mam w iBooks jak i wspomniany Retro Gamer naprawdę dają radę. Nie będę was mamił: nie działają super szybko, nie do tego przyzwyczaiła nas elektronika w ostatnich latach — ale naprawdę da się z nich wciąż w miarę komfortowo korzystać. Przynajmniej w tej formie.
Pamiętając czasy kiedy bez większego problemu sięgałem po iPada kiedy potrzebowałem coś napisać, przełączałem się między aplikacjami i naprawdę sporo korzystałem z niego na co dzień — zarówno w pracy, jak i na uczelni. No i tutaj już, niestety, nie jestem w stanie przywyknąć do jego powolnego podejścia. To prawdziwy koszmar, kiedy wszystko działa trzy razy wolniej niż tego oczekuję. Nawet uruchamianie klawiatury (!) potrafiło trwać na tyle, że zdążyło mnie zirytować. Mając w pamięci jak doskonałą konstrukcją jest najnowszy, 11-calowy iPad Pro (2018) roku, to nie do zniesienia. I nie pozostaje nic innego, jak się z tym pogodzić.
...mimo wszystko bardzo się cieszę, że go sobie zachowałem. Nie korzystam z niego na co dzień, w 2019 może być traktowany co najwyżej jako relikt przeszłości — ale do konsumpcji mediów czy nawet przeglądania internetu w najbardziej leniwy weekend świata — wciąż da radę. Podobnie zresztą jak do robienia mobilnego hotspotu (tak, to wersje LTE). No i jeżeli chociaż przez chwilę myślałem o zakupie fenomenalnego modelu iPada Pro 2018 żeby wygodnie czytać elektroniczne wydania popularnych magazynów, to chyba mogę już go sobie wybić z głowy. Tutaj na pewno nie jest równie komfortowo pięknie, ale wciąż da się to zrobić — więc na tę chwilę wystarczy. Fajnie, że jest ;-).
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu