LG bardzo długo wzbraniało się przed metalowymi smartfonami. Wobec coraz większej konkurencji w średnim segmencie cenowym firma musiała w końcu zaproponować coś nowego i tak oto powstał LG Zero.
Konkurencja w segmencie ~1 tys. złotych jest ogromna. Powyżej tej kwoty kupimy wiele fantastycznie wyglądających urządzeń o wielu walorach i parametrach w zupełności wystarczających do komfortowej pracy i zabawy. A poniżej? Tutaj jest już nieco trudniej. Mamy rewelacyjnego i fantastycznie sprzedającego się Huawei P8 Lite. Można też zapolować na dużego Redmi Note 3, albo sprawić sobie znaną i lubianą Moto G 3. gen. Jest też przyjemnie prezentujący się Galaxy A3 (niestety ten z roku 2016 kosztuje już więcej). LG Zero, którego dziś opisuję, jest dostępny w sklepach internetowych za 949 złotych. To nieco więcej niż każdy ze wspomnianych modeli. Dlaczego mielibyśmy się na niego skusić?
Wygląd i wykonanie
LG Zero to pierwszy w pełni metalowy smartfon LG. Dawno temu spod ręki Koreńczyków wychodziły aluminiowe telefony - smartfona jednak nie mieli żadnego. Wiemy już, że to nie jednorazowy "strzał", bo na targach MWC 2016 pokazano podobnie wykonanego LG G5. Zero jest jednak, moim zdaniem ładny i prezentuje się bardzo stylowo. Uwagę zwraca grubość obudowy - 7,4 mm to świetny wynik.
Na jakość wykonania nie można powiedzieć złego słowa - nic nie skrzypi, nie trzeszczy i nie wygina się. Przód stanowi lekko wypukła tafla szkła otoczona relatywnie grubą czarną ramką (ekran stanowi jedynie 67,6 proc. frontalnej powierzchni). U góry mamy głośnik rozmów z obiektywem przedniej kamerki, diodą powiadomień i czujnikami. Na dole natomiast umieszczono logo producenta. Całość otaczają zachodzące nieco na przedni panel krawędzie, co wygląda bardzo fajnie, choć niepotrzebnie powiększa całą konstrukcję.
Jak wspomniałem LG Zero jest metalowy. Zastosowano tutaj jednak dwie plastikowe wstawki - na dole oraz na górze. Ciągną się one przez całą szerokość konstrukcji, zachodzą na krawędzie oraz na przód. To dość niefortunne, bo właśnie w tych miejscach urządzenia najczęściej ulegają uszkodzeniom mechanicznym. Mamy zatem paradoksalnie metalowego smartfona, którego newralgiczne elementy wykonano z plastiku. Pierwsze, co rzuca się w oczy na tyle to dość mocno odstające przyciski regulacji głośności i zasilania. Umieszczono je na jednym (plastikowym niestety - i znów paradoks) panelu wraz z obiektywem aparatu i diodą doświetlającą LED. Egzemplarz testowy jest już w tym miejscu lekko zarysowany, co dowodzi, że użycie tworzywa sztucznego w takim miejscu nie było zbyt dobrym pomysłem. Tuż obok mamy głośniczek multimedialny ze zintegrowanym dodatkowym mikrofonem. Jego lokalizacja nie jest przypadkowa. Leżący na "pleckach" smartfon nie przylega w tym miejscu całkowicie do podłoża i dzięki temu dźwięk wydobywający się stąd nie jest tłumiony. Sam głośnik gra przeciętnie - raczej przyzwoicie.
Szufladki na SIM oraz MicroSD umieszczono na prawej krawędzi. Na dole mamy złącza MicroUSB, minijack oraz otwór mikrofonu. Straszą tutaj niestety śrubki, które wcale nie dodają konstrukcji uroku. Identyczne znajdziemy (niestety) na górze. To pewnie kwestia gustu, ale dla mnie wygląda to po prostu szpetnie.
Ekran i bateria
W LG Zero zastosowano wyświetlacz o przekątnej 5 cali i rozdzielczości 720 x 1280 px (294 PPI). To panel LCD IPS cechujący się szerokimi kątami widzenia. Pozostałe parametry też wyglądają przyzwoicie. Panel ma solidne podświetlenie o dużym zakresie regulacji. Kontrast i nasycenie kolorów stoją na akceptowalnym poziomie. Ogólnie rzecz biorąc ekran jest mocnym punktem tego urządzenia, ale trudno się dziwić, bo LG zawsze spisywało się w tym aspekcie co najmniej przyzwoicie. Całość zabezpieczono przed uszkodzeniami i zarysowaniami powłoką Corning Gorilla Glass 3.
Smartfon jest zasilany przez litowo-jonową baterię o pojemności 2050 mAh. Nie jest to duże ogniwo i da się to odczuć, bo maksymalny czas pracy LG Zero, jaki udało mi się osiągnąć przy standardowym użytkowaniu to 1,5 dnia. W tym czasie statystyki SoT (screen-on-time) pokazały trzy i pół godziny. Konkurenci z tego segmentu potrafią więcej.
System, aplikacje i wydajność
LG Zero pracuje pod kontrolą Androida 5.1.1 Lollipop. Zastosowanie znalazła tutaj nakładka graficzna LG UX 4.0, którą dobrze znamy z innych smartfonów LG. O ewentualnej aktualizacji nic nie wiadomo, ale Koreańczycy (w przeciwieństwie do innych Koreańczyków...) sprawnie aktualizują swoje telefony, więc powinno to być kwestią raczej tygodni niż miesięcy.
O interfejsie nie napiszę nic nowego. Jeżeli jesteście nim zainteresowani, wiele słów padło przy okazji innych recenzji: LG V10, LG G4 czy nawet LG Wine. To specyficzna nakłada o przeciętnej wadze (w wersji 5.0 bardzo mocno ją odchudzono, ale zobaczymy to dopiero w LG G5). Pastelowe kolory, cukierkowe ikonki i ogromne wręcz możliwości personalizacji mogą przypaść do gustu, ale znajdą też wielu przeciwników. Ja ogólnie lubię tę stylistykę, ale to mocno subiektywne odczucie.
Plusem jest na pewno niewielka liczba dodatkowych aplikacji. Kiedy Samsung preinstaluje aplikacje Microsoftu, ASUS traktuje swoje telefony jak śmietni, a Huawei dopycha je autorskimi programikami, LG daje nam absolutne minimum - całą resztę możemy doinstalować na własną rękę w zintegrowanym panelu aktualizacji. Takie podejście lubię.
Smartfon jest napędzany Snapdragonem 410 (MSM8916). Składają się na niego cztery rdzenie Cortex-A53 o taktowaniu 1,2 GHz oraz GPU Adreno 306. To low-endowy układ przeznaczony do tańszych telefonów. I to jest jedną z podstawowych wad LG Zero, bo lubi się on przydławić pod ciężarem kilku aplikacji. Szczególnie, że nie wciśnięto tutaj zbyt wiele pamięci RAM - zaledwie 1,5 GB (umówmy się, te 2 GB to już absolutne minimum w tym segmencie). I tutaj znów nawiążę do konkurencji - ma do zaoferowania niestety sporo więcej. Może nie Moto G, ale już Huawei P8 Lite zdecydowanie. Zero jest za to dużo chłodniejszy - w idle temperatury wynoszą na ogół 40 stopni. W stresie nigdy nie przekraczają 50 stopni. W zimę się na pewno nie ugrzejemy. Kwestię parametrów zamknijmy pamięcią wewnętrzną. Tej zastosowano tutaj 16 GB, ale w praktyce do dyspozycji mamy 10,6 GB. Jeżeli dorzucimy slot na MicroSD (maks 32 GB), jakoś przeżyjemy.
Aparat
Zastosowany w LG Zero aparat posiada matrycę 4:3 o rozdzielczości 13 Mpix. Zdjęcia mają zatem wymiary 4160 x 3120. Do tego dodajcie przysłonę f/2.2 oraz 4-krotny cyfrowy zoom, a otrzymacie raczej przeciętniaka. Jakość zdjęć na kolana nie rzuca, choć efekty są dość przyzwoite i akceptowalne. Sama aplikacja aparatu posiada kilka użytecznych: HDR, panoramy, wyzwalanie spustu migawki głosem. Przedni aparat 8 Mpix spisuje się dobrze, a wręcz rzekłbym, ze jest pewnym wyróżnikiem. Nie zabrakło tutaj trybu upiększania, który skutecznie wygładza naszą twarz.
Podsumowanie
LG Zero w żadnym wypadku wybitnym telefonem nie jest. Znalazłem tutaj kilka doskwierających wad. Przede wszystkim rozczarowuje nieco konstrukcja. Teoretycznie wykonano ją z aluminium. W praktyce te najbardziej newralgiczne i podatne na uszkodzenia miejsca są plastikowe. Trochę podważa to sens stosowania metalowej obudowy. Boli trochę też to, że w smartfonie znajdziemy nieszczególnie wydajnego Snapdragona 410 i 1,5 GB RAM. Znacznie chętniej zobaczyłbym model 615/620 z 2 GB RAM. To by jednak pewnie podniosło cenę o kilkaset złotych. Rozczarowuje też trochę niezbyt pojemna bateria.
Do plusów LG Zero trzeba zaliczyć ekran, który prezentuje się bardzo przyzwoicie. Nieźle wypada też aparat - szczególnie przedni. Trzeba ponadto docenić obecność slotu na kartę MicroSD oraz bardzo wysoką kulturę pracy telefonu. Sam design jest też bardzo przyjemny dla oka, co pewnie już jest kwestią dyskusyjną - każdy lubi coś innego. Rewelacyjnie leży też w dłoni, co jest zasługą przemyślanej konstrukcji i mocno zaokrąglonych krawędzi. Moją listę plusów zamyka też nakładka LG UX, którą z wielu względów bardzo lubię. To jednak również bardzo indywidualna kwestia.
LG Zero nie będzie miał łatwo, bo w tej kategorii cenowej jest ogromna konkurencja - szczególnie ze strony Chińczyków, którzy windują parametry i nie ustępują pod względem jakości wykonania. Pozostaje liczyć, że przełoży się to na szybki spadek ceny. Póki co, do końca lutego telefon jest dostępny na wyłączność w sieci Orange oraz na wolnym rynku. Dopiero w kolejnych miesiącach pojawi się u innych operatorów.
Ocena: 6/10
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu