Recenzja

Test amplitunera Pioneer SX-N30AE

Marcin Matysik
Test amplitunera Pioneer SX-N30AE
21

Amplitunery stereo nigdy nie miały łatwego życia - zawsze były pomijane przy wyborach, bo ani to rasowe kino domowe, ani czystej krwi wzmacniacz stereo. Nawet jeśli grały zauważalnie lepiej od swoich wielokanałowych braci, to i tak mało kto na nie zwracał uwagi. Jednak czasy się zmieniły, CD stał się sprzętem dla konserwatystów. Wygrała wygoda w postaci sterowania z kanapy i dostęp do milionów plików na zawołanie.

Tutaj właśnie wkraczają sieciowe amplitunery stereo i w końcu zajmują należne im miejsce.

Budowa amplitunera Pioneer SX-N30AE

Po wyjęciu z kartonu amplitunera SX-N30AE ma się wrażenie, jakby to był wzmacniacz na co najmniej jedenaście kanałów. Duża, solidna obudowa i stylizacja frontu na szczotkowane aluminium dodaje urządzeniu powagi. Podobnie jak duże pokrętła regulacyjne w ilości sztuk pięciu. Oprócz tego mamy sprytnie ukryte pod wyświetlaczem przyciski funkcyjne, a sam wyświetlacz ma wystarczający kontrast i wielkość do czytania informacji nawet z odległości czterech metrów. Nie jest co prawda kolorowy, nie wyświetla polskich znaków diakrytycznych (wstawia zamiast nich gwiazdki) ani nie wyświetla okładek, ale chyba nikt tego nie oczekuje po wszystkomającym urządzeniu za około 2000zł. Plusem jest za to trzystopniowa regulacja podświetlania zarówno z pilota, jak i z aplikacji. Warto też nadmienić o wbudowanych z tyłu urządzenia dwóch antenach WiFi działających w paśmie 2,4 GHz.

Gniazda

Od frontu mamy do dyspozycji wejście dla słuchawek (jack 6,3mm)i pendrive'ów. Próbowałem tam podłączyć swój dysk przenośny, ale niestety to gniazdo nie zapewniło mu należnego zasilania i dysk nie został nawet wykryty.

Gdy jednak spojrzy się  na tylną ściankę, od razu widać, że to amplituner stereo a nie wielokanałowy. Możemy podłączyć dwa komplety kolumn (tylko gołe przewody), siedem źródeł analogowych i cztery cyfrowe. Znajdziemy również wyjście na aktywny subwoofer i zewnętrzną antenę FM. Na HDMI co prawda  nie ma co liczyć, ale nie jest ono potrzebne, kiedy mamy do dyspozycji gniazda optyczne.  To nie wielokanałowe kino. Tutaj nie jest przetwarzany obraz.

Z tyłu możemy też podłączyć dysk twardy lub pendrive. Tutaj już gniazdo dysponuje 5V/1A i nie robi dyskom żadnych problemów. Pamiętajcie jednak, że dla SX-N30AE nośnik musi być sformatowany  w systemie plików FAT16/FAT32/NTFS. Co prawda w instrukcji nie ma słowa o NTFS, ale zapewniam, że działa. Nie działa za to exFAT.

Sterowanie

Zacznę od dedykowanej do obsługi tego modelu aplikacji, czyli Pioneer Remote App. Działa sprawnie i jest intuicyjna. Za jej pomocą możemy zrobić niemal wszystko. Począwszy od wyboru utworu z podłączonego dysku/serwera NAS,stacji radiowej lub utworu na Spotify/Tidalu itp., po regulację tonów niskich/wysokich i tryby multi-room. Czcionka jest duża i czytelna, sama aplikacja jest dość stabilna. W zasadzie nie ma do czego się przyczepić poza brakiem opcji sleep, którą musimy uruchamiać z pilota i umiarkowanej szybkości zmiany utworów z telefonu.

Skoro już o pilocie mowa, to jest on jak najbardziej klasyczny. Wąski, z fakturą imitującą szczotkowane aluminium tak, jak jednostka główna. W zasadzie nie da się o nim nic więcej powiedzieć. Nie ma wodotrysków, jest dobrze wykonany i pewno u większości z was po pierwszej godzinie od podłączenia sprzętu wyląduję w szufladzie a jego miejsce przejmie smartfon. My to wiemy, producent to wie. Takie mamy czasy :]

Jeśli zwracacie uwagę na szybkość uruchamiania się urządzenia, to przy włączonej opcji NET Standby, SX-N30AE uruchamia się w 4-5 sekund. Wyłączenie tej opcji spowoduję rozłączanie się z siecią domową po każdym wyłączeniu i konieczność ponownego logowania się do sieci czego nie polecam. Ponadto tracimy wtedy możliwość włączenia urządzenia przez aplikację.

Sieć

To niewątpliwie jedna z najmocniejszych stron SX-N30AE, bo opcji odtwarzania przez sieć mamy sporo. Mamy TuneIn Radio, Pandora, Spotify, Deezer, NAS, Bluetooth (choć bez wsparcia kodeka aptX), AirPlay i technologię FireConnect zapewniającą funkcjonalność multi-room (po aktualizacji pod nazwą FlareConnect). Jest w czym wybierać. Jeśli do tego dodamy możliwość podłączenia siedmiu analogowych źródeł, to widzimy, że raczej nie ma na co narzekać. Jest tak jak powinno być. Równie ważne jest to, że omawiane urządzenie obsługuje wszystkie popularne typy plików (WAV i FLAC do 192kHz/24 bit, Apple Lossless, WMA, AAC, OGG Vorbis, MP3 oraz DSD 2,8/5,6 MHz).

Dźwięk

Amplituner gra nietypowo w porównaniu do większości budżetowych wzmacniaczy, bo stawia na rozdzielczość, precyzyjność i uniwersalność, czyli stara się wydobyć z każdego nagrania możliwie jak najwięcej dźwięków bez popadania w skrajności. Zupełnie, jakby został stworzony pod kolumny, które kupiliście kiedyś z racji basu i wyglądu nie patrząc na inne aspekty brzmieniowe. SX-N30AE na pewno doda im życia i poprawi brzmienie wszystkiego, co nie jest jednostajnym tłuczeniem w wasze biedne bębenki.

Basy

Wg mnie jest go odpowiednia ilość. Nie zapewnia może atomowego uderzenia, jeśli nie dysponujecie subwooferem, albo bardzo basowymi kolumnami podłogowymi, ale za to mamy uniwersalność i muzykalność. Co jeśli wasze kolumny są "basowo nieśmiałe"? Wyłączcie tryb Direct i ustawcie wartość basu na taką, jaka was satysfakcjonuje. To są właśnie plusy rozwiązań z regulatorami barwy. Rozwiązanie wyśmiewane przez ortodoksyjnych audiofili (bez sensu zresztą, moim skromnym zdaniem) ale tak strasznie wygodne i ułatwiające dobór sprzętu jak i jego dopasowanie do akustyki pomieszczenia, że aż żal z niego rezygnować. Używajcie jednak tej regulacji z rozwagą, bo zwiększając basy w ten sposób wpływacie głównie na midbas, częściowo na wyższy bas i subbas, ale też niestety na wokale - z każdym kolejnym stopniem delikatnie je pogrubiając. Jednak to nie wszystko, co SX-N30AE ma w zanadrzu. Bo co jeśli jesteście miłośnikami ciężkiego łomotu (zarówno w muzyce jak i w kinie), a nie dysponujecie dużym pomieszczeniem? Możecie dokupić dowolny subwoofer aktywny i podłączyć do dedykowanego wyjścia z tyłu amplitunera. Możecie go nawet dołączyć do małych kolumienek podstawowych wciśniętych w meblościankę i zyskacie dzięki temu najlepsze z dwóch światów - ustawność małych monitorków, umiejętność grania na niskim poziomie głośności jak i masaż żeber zza kanapy :-)

Wokale

Po dobraniu kolumn grających mocnym i soczystym dźwiękiem (i wcale nie muszą to być kolumny podłogowe)będziecie usatysfakcjonowani, zapewniam. Będziecie się wtedy czuli  tak, jakbyście  muzyki słuchali owinięci w ciepły koc z kubkiem ciepłej herbaty w dłoni. Będziecie mogli się odprężyć, przestać analizować i odpocząć. Może nawet zaczniecie słuchać kogoś, kogo głosu przeważnie nie lubicie słuchać (Kate Bush, anyone?:]) ? Wszystko możliwe. Chcecie więcej? Brakuje wam detali i mikrodynamiki? Przygotujcie się na znacznie większe wydatki, bo w tym przedziale cenowym ciężko będzie jednocześnie zachować uniwersalność jak i przebić ten dźwięk. Szukajcie więc kolumn o przetwornikach z miękkich materiałów, jak papier, celuloza itp.

Soprany

Wysokie tony o dziwo nie są schowane za ścianą jak w typowych tanich konstrukcjach. Są mądrze zbalansowane z resztą pasma, dzięki czemu nawet klasyka brzmi na tym zestawie dobrze. Jestem naprawdę miło zaskoczony, że Pioneerowi udało się uzyskać tak czytelne wysokie tony w tak niskiej cenie bez ostrego i metalicznego brzmienia. Część producentów ucieka się do takiego zabiegu w swoich kolumnach aby uzyskać detaliczny dźwięk bez zwracania uwagi na naturalność brzmienia. Myślę, że ciężko będzie znaleźć inny amplituner w tym przedziale cenowym, który będzie prezentował taką szczegółowość na górze pasma i nie zniechęci nas jednocześnie do większości naszej ulubionej muzyki.

Scena jak na ten przedział cenowy jest w sam raz szeroka i głęboka. Kiedy utwór tego wymaga, zestaw gra ekspansywnie. Słychać wyraźnie pierwszy i drugi plan.  Na szczęście nie słychać tendencji do sztucznego poszerzania sceny kosztem naturalności.

Podsumowując

Amplituner sieciowy Pioneer SX-N30AE jest świetnym wyborem w swoim przedziale cenowym. Ma pełną funkcjonalność sieciową, odtwarza wszystkie potrzebne formaty plików. Wygląda elegancko, a przy okazji oferuje brzmienie na tyle uniwersalne, że jeśli nie posiadacie jakichś bardzo szczupło grających kolumn, to można praktycznie brać go w ciemno i być pewnym dobrego wyboru. Nic też nie stoi na przeszkodzie, by amplituner zestawić ze znacznie droższymi i większymi kolumnami. Rozsądnym byłoby uznać, że kolumny do dwukrotności ceny SX-N30AE nie będą w żaden sposób przez niego ograniczane. Tylko jeszcze raz zaznaczam, że w takiej sytuacji radziłbym dobranie kolumn grających pełnym dźwiękiem z mocnym basem, zamiast analitycznych i nadmiernie szczegółowych. Wtedy na pewno zachowacie przyjemność z odsłuchu, która przecież w audio jest najważniejsza.

P.S.: Jeśli zastanawiacie się, co to za kolumny na zdjęciu, to spieszę z wyjaśnieniami. Są to świetne, budżetowe (w okolicach 1000zł za komplet) podstawkowce Pioneer S-CN301-LR, które powoli już wychodzą z oferty. Jeśli uda wam się je gdzieś dostać, to gorąco polecam je do zestawu z SX-N30AE. Świetnie się uzupełniają i razem zapewniają pełny i przyjemny dźwięk.

P.S.2: Jest też opcja rozszerzenia funkcjonalności amplitunera o radio cyfrowe DAB+. Wystarczy dokupić adapter Pioneer AS-DB100 w cenie 199 zł, lub poszukać promocyjnych zestawów SX-N30AE z adapterem.

-

Tekst powstał we współpracy z marką Pioneer.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu