Aparaty mają trudne zadanie – jak przekonać do siebie w erze coraz lepszych algorytmów smartfonowych aplikacji fotograficznych? Pewne cechy mają niezaprzeczalnie lepsze, ale mogą się wydawać za bardzo ograniczone. Zatem, co gdyby tak, podkraść jedną z ulubionych funkcji współczesnych telefonów?
Tego jeszcze nie grali! Ten kieszonkowy aparat kradnie ulubioną funkcję ze smartfona

Rollei wraca do gry z kompaktami, choć niekoniecznie w sposób, którego oczekiwaliby fani marki z sentymentem wspominający czasy Rolleiflexa. Najnowszy model Powerflex X8 Dual Lens 64 MP to propozycja, która z jednej strony przyciąga nietuzinkowym pomysłem, z drugiej – budzi sporo pytań o sens jej istnienia.
Tego jeszcze nie grali! Ten aparat ma po prostu dw obiektywy, ten mniejszy zaskoczy wielu
Powerflex X8 wyposażono bowiem w dwa obiektywy, klasyczny, 8-krotny zoom optyczny z przodu (odpowiednik 38-310 mm, światło f/1.8-2.6) oraz dodatkowy aparat do selfie na tylnej ściance, dokładnie tam, gdzie zwykle znajdziemy wizjer elektroniczny. Rollei postawił więc na jedną z ukochanych funkcji posiadaczy smartfonów, którzy mogą korzystać z 3,6-calowego dotykowego ekranu, by uchwycić siebie na tle malowniczych krajobrazów.
Sercem aparatu jest niewielka matryca typu 1/2.8 cala, która według Rollei potrafi generować zdjęcia o rozdzielczości 64 megapikseli. W praktyce można się spodziewać, że to zasługa cyfrowego przeskalowania obrazu, a nie faktycznej jakości sensora. Przycięcie 6,7x to wynik, przy którym nawet przeciętny smartfon nie ma się czego wstydzić – i to pod względem jakości zdjęć, nie samej liczby megapikseli.
Na plus należy zaliczyć szeroki zakres ogniskowych, z którym nie poradzi sobie na razie żaden telefon oraz możliwość nagrywania wideo w 5K przy 25 klatkach na sekundę lub 4K w 30 klatkach. Jeśli zależy nam na płynności, musimy zejść do Full HD – wtedy dostaniemy 60 klatek.
Wygląd Powerflexa X8 to klasyka kompaktów, która obecnie cieszy się niesłabnącą popularnością. Prosta bryła na kształt Rollei XF 35 lub Rolleiflexa S35, kilka pokręteł na górze (choć producent nie zdradza, do czego służą), ale niestetybrak wizjera. Niestety materiały prasowe nie prezentują go w dobrym świetle, bardziej przypomina tani sprzęt z AliExpress niż taki, który miałby aspirować do miana poważnego narzędzia dla fotografów. Nie zdziwiłbym się, gdyby Rollei po prostu zlecił produkcję chińskiej fabryce i przykleił swoje logo.
Cena też nie zachęca – 299 euro, czyli około 1270 złotych. W tej kwocie można już znaleźć używane aparaty renomowanych marek, które zaoferują znacznie lepszą jakość zdjęć. Powerflex X8 kusi nietypowym dodatkiem w postaci selfie, ale poza tym trudno znaleźć powód, by wybrać właśnie ten model. Chyba że ktoś naprawdę chce mieć coś dziwnego na półce (czy ja widzę flesz LED nad szkłem obiektywu?), wtedy Rollei jak najbardziej spełni oczekiwania.
Źródło: petapixel
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu