Rynek tabletów zaczyna przypominać rynek smartphonów. Powoli stabilizuje się segmentacja na high i low-endowe modele, no i oczywiście niemal każdy chc...
Tak przynajmniej wynika z wypowiedzi Erica Schmidta, szeroko cytowanej wczoraj i dzisiaj w sieci, że Google zaprezentuje w ciągu 6 miesięcy własny tablet. Ma on być techcudem oraz niszczycielem światów i pogromcą iPada (to ostatnie to oczywiście nie Schmidt tylko ja). I na razie wiadomo właściwie tylko tyle. Ba, nie wiadomo nawet na pewno, czy ów termin 6 miesięcy rzeczywiście zostanie dotrzymany. Trudno snuć prognozy, gdy brakuje danych, ale myślę, że warto się zastanowić nad tym pomysłem made by Google, który taki nowy nie jest.
Zacznijmy od tego, czy jest sens, aby Google wydawało własny tablet, skoro niemal każdy producent, z nielicznymi wyjątkami, i tak umieszcza na swoich urządzeniach Androida? To samo pytanie można zadać w stosunku do Galaxy Nexusa, niedawno światu ukazanego. W przeciwieństwie do poprzednich edycji po raz pierwszy telefon zrobiony pod marką Google ma szansę na masową popularność, choć może „masowy” to za duże słowo. Niemniej jednak smartphone cieszy się dużym zainteresowaniem (można go już kupić również w Polsce). Jednak nic nie zapowiada, aby udział tego telefonu w rynku smartphonów miał być szczególnie duży. Kawałek tortu, jaki Google może wykroić za jego pomocą raczej nie zaspokoi apetytu. Galaxy Nexus to smartphone z najwyższej półki, ale czy różni się aż tak bardzo od innych high-endowych telefonów innych producentów? W tym momencie musi paść pytanie, czym miałby się różnić tablet od Google od mu podobnych już istniejących na rynku, aby odnieść realny sukces?
Bardzo możliwe, że Google skopiuje model Amazonu. Firma ma w swoim portfelu szereg usług, które może zaoferować swoim klientom – z tych multimedialnych niech wymienię chociażby Google Music, Google Books, coraz dynamiczniej rozwijany YouTube no i zapowiedzi, że będzie również Google TV. Oczywiście to nie wyczerpuje katalogu oferty. Problem w tym, że każdą z nich ma lub będzie miał użytkownik Galaxy Taba czy Transformera. Rozwiązaniem mogłoby być stworzenie specjalnej nakładki na własny system mobilny, której nie dostałby żaden inny producent sprzętu, a która dostarczałaby integracji tych wszystkich usług. Tylko, że takie rozwiązanie mogłoby decydować o wyborze danego urządzenia w przypadku, gdyby samo urządzenie było odpowiednio tanie, tak, jak Kindle Fire. Jednak nie zanosi się na to, aby Google miało stworzyć coś taniego.
Po co więc wprowadzać własny tablet na rynek? Odpowiedź, moim zdaniem, może być dość banalna – bo mogą. Tak, jak to było z smartphonami. Ani nie zawojowały one do tej pory rynku, ani nie przyniosły krociowych zysków, ale pokazały, że Google to nie tylko reklamy i soft. Przyszły tablet może być po prostu rynkowym eksperymentem – testowaniem nowych rozwiązań bezpośrednio na klientach, badaniem rynku. A jeżeli przy okazji uda się wykroić nieco rynku dla siebie, to czemu nie. Ale wątpię, aby był to podstawowy cel tej firmy.
Osobiście wydaje mi się, że o ile Google nie zaskoczy nas wszystkich czymś naprawdę nietuzinkowym, czy to związanym z hardwarem, czy softwarem czy w końcu z ceną, to przyszły tablet tej firmy raczej nie podbije rynku, tak, jak nie zrobiły tego do tej pory jego smartphony. Będzie to po prostu kolejna opcja do wyboru. Nie zawsze jednak trzeba od razu zdobywać cały świat.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu