Podobno żyją jak pączki w maśle: mogą przebierać w ofertach pracy, domagać się dużych pieniędzy, bonusów i wygód. A jeśli coś im się nie spodoba w fir...
Szukasz zawodu? Zostań informatykiem - tylko w Polsce brakuje 50 tys. specjalistów
Podobno żyją jak pączki w maśle: mogą przebierać w ofertach pracy, domagać się dużych pieniędzy, bonusów i wygód. A jeśli coś im się nie spodoba w firmie X, to Y szybko przyjmie na swój pokład. O kim mowa? O informatykach - także tych polskich. Europa zaczyna cierpieć na deficyt ludzi związanych z branżą IT, nadal przyciągają ich USA, kuszą też kraje azjatyckie. Coraz ważniejsze staje się pytanie, czy i jak Stary Kontynent poradzi sobie w tych warunkach.
Dolina Krzemowa przyciąga i będzie przyciągać
Jakiś czas temu sporo mówiło się o tym, że Zachodnie Wybrzeże USA ściąga ludzi ze Wschodniego Wybrzeża, np. finansistów z Wall Street. Ci ostatni wolą pracować dla gigantów technologicznych niż dla banków. Co ciekawe, interesuje ich także praca dla startupów. Firmy z Silicon Valley kuszą pieniędzmi, udziałami, ciekawym klimatem - zarówno tym naturalnym, jak i biznesowym. Serce Ameryki coraz mocniej bije ponoć na Zachodzie - gdy umiera Detroit reprezentujące stare USA, na Zachodzie rodzi się potęga Tesli. Przesada? Może i tak, ale fundamenty do takich stwierdzeń są mocne.
Dolina Krzemowa nadal przyciąga specjalistów z całego świata i to szybko się nie zmieni - centra technologiczne mogą powstawać w Chinach, Indiach, na Bliskim Wschodzie, w Rosji czy Europie Zachodniej, ale zdolni ludzie związani z IT nadal spoglądają z podziwem na Kalifornię i tam chcą spróbować swoich sił. A Dolina ich przyjmuje, wchłania, szybko daje pracę. Ciągle powstają nowe firmy, może nie są tak atrakcyjne medialnie, jak Intel czy Apple, ale robią swoje, dzięki nim biznes ewoluuje, staje się lepszy.
Raz na jakiś czas powstanie coś dużego: Google, Facebook, Uber, ale obok nich rodzi się mnóstwo większych i mniejszych firm, które świetnie sobie radzą, zatrudniają nierzadko setki ludzi, mają biura w różnych częściach świata. Ich pracownicy po odejściu zakładają własne biznesy i ponownie nakręcają sprężynę. Jeśli ktoś jest ambitny, zdolny i potrafi się odnaleźć w takich warunkach, to Dolina Krzemowa wydaje się naturalnym rozwiązaniem. Dla USA to zwycięstwo. Dla reszty świata problem.
Rodacy, wracajcie!
Czytałem niedawno tekst poświęcony branży startupowej we Francji. Konkretnie jej problemom. Najpoważniejszy jest taki, że elita francuskiego sektora IT wyjechała. Do USA, do Londynu, część pewnie do Azji. Tam robią kariery i pieniądze, bo rodzima ziemia okazała się nieprzyjazna. Władze zauważyły już ten problem i starają się go naprawić. Głośno mówią: hej, wracajcie, bo Francja się zmieniła. Czekamy tu na was z pieniędzmi, wsparciem, pakietem możliwości. Czy emigranci odpowiedzą? Ważne pytanie.
Patrząc na zestawienie największych firm francuskich, w oczy rzuca się to, że nie ma wśród nich biznesu z działki IT. Są energetyka, finanse, motoryzacja, handel, ale drugiego Google czy chociażby Ubera nie znajdziemy. Najbardziej znany biznes z tej działki to chyba BlaBlaCar - chociaż ciekawy, to relatywnie mały. Nie dziwi zatem, ze francuscy politycy próbują przekonać, że we Francji może się rozwijać IT. Są zdolni ludzie, są uczelnie, pojawiły się pieniądze z różnych źródeł, zmieniła się atmosfera i mentalność, więc powalczmy na miejscu, bez opuszczania Paryża - głoszą "lokalsi". Przekonamy się, jak zareagują na ten apel ci, którzy już wyjechali oraz ci, którzy noszą się z takim zamiarem.
To nie jest wyłącznie francuski problem
Zdecydowanie nie jest tak, że z tym problemem zmaga się tylko Francja - kłopot ma cały Stary Kontynent, o czym informują coraz częściej media:
Do końca dekady w całej Unii Europejskiej brakować będzie około 800 tys. specjalistów z sektora IT. Problem dotyczy także Polski. Niedobór informatyków w naszym kraju sięga 50 tys. osób, a deficyt rośnie co roku o kolejne 3-5 procent. Luka wynika z szybkich zmian technologicznych oraz malejącej liczby absolwentów kierunków informatycznych. Rozwiązaniem może być zacieśnienie współpracy między środowiskiem naukowym a biznesem. Dzięki temu osoby trafiające na rynek pracy będą dużo lepiej przygotowane do stawianych im wymagań.[źródło]
Reklama
Specjaliści odpływają z Europy, rośnie na nich popyt, z podażą jest już gorzej. Jak zatrzymać młodego Polaka chcącego robić karierę w IT, gdy wie on, że poza ojczyzną znajdzie lepsze warunki pracy? Bywa i tak, że ten człowiek zostaje nad Wisłą, ale wykonuje zdalnie pracę dla firm zagranicznych. Nadal jest zatem nieobecny dla polskich pracodawców. Dziura będzie rosła, a to oznacza pogłębianie przepaści między Polską/Europą, a USA i Chinami. Pisałem kiedyś, że dzisiaj te dwa kraje liczą się na technologicznej mapie świata, potwierdzeniem było zdjęcie, które przywołałem kilka dni temu - znajdziemy na nim ludzi, którzy trzęsą IT, wielu menedżerów spoza USA i Chin byśmy tam nie dorzucili.
Szansą imigranci?
Do tej pory pracownicy z Ukrainy kojarzyli się nam głównie z pracami sezonowi w rolnictwie oraz z branżą budowlaną. To podobno szybko się zmienia, polskie firmy poszukują za wschodnią granicą także specjalistów w IT. Ci odpowiadają na to zaproszenie, ale trudno stwierdzić, czy Polska będzie dla nich stacją docelową czy jedynie punktem przesiadkowym - przecież ostatecznie mogą ich przejąć państwa Europy Zachodniej lub... Dolina Krzemowa. Na Ukrainie temat się nie kończy, dotyczy to także wykwalifikowanych pracowników z innych państwa wchodzących niegdyś w skład ZSRR. Bój o nich może być ostry.
Pojawia się także pytanie o imigrantów z Bliskiego Wschodu. Zaraz napiszecie, że specjalistów tam brak, że to tylko niewykwalifikowana siła robocza licząca na socjal, ale to chyba poważna przesada - ta grupa składa się z różnych ludzi, są wśród nich są osoby, które zdecydowanie warto mieć u siebie. Pytanie, jak będzie wyglądał podział i przydział uchodźców/imigrantów. Pewnie spora część państw europejskich będzie chciała przyjąć informatyków, by wypełniać wspomniane luki. A potem postarają się zatrzymać ich u siebie.
Taki obraz zdecydowanie nie napawa optymizmem. Chyba, że jest się informatykiem.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu