Felietony

Szkoła w czasach pandemii. Może być jeszcze gorzej

Krzysztof Kurdyła
Szkoła w czasach pandemii. Może być jeszcze gorzej

Powrót dzieci do szkół w tym roku szkolnym jest zupełnie innym doświadczeniem niż wcześniej. Na wszystko rzuciła długi cień obecna pandemia COVID-19, która już zdezorganizowała tak nauczanie, jak i życie nauczycielom i rodzicom w drugim semestrze poprzedniego roku. W szkołach pojawiły się specjalne strefy, pojemniki z płynami dezynfekującymi, zakazy wstępu i szereg mniej lub bardziej przemyślanych zaleceń. Obserwując to wszystko, mam wrażenie, że „Semestr z Covid-19 2.0” może się skończyć jeszcze większym chaosem niż ten pierwszy.

Mycie rąk jest ważne, ale umywanie szkodliwe

Wygląda na to, że w zakresie tego, kto wyląduje w domu, będziemy mieli sporą losowość. Rząd opracowując procedury postanowił zrzucić z siebie odpowiedzialność za przechodzenie placówek na nauczanie on-line i zostawił tę decyzję dyrektorom szkół. Część kompetencji w tej sprawie (zamykanie placówek) należy też do sanepidu. Decyzję dyrektorów opiniować ma też kuratorium, choć nie ma to ponoć siły sprawczej, w sensie możliwości zmiany decyzji. To wbrew pozorom nie ułatwia, podpadanie kuratorium też może mieć swoje konsekwencje, i na pewno taka miękka forma kontroli jest wyjątkowo niekomfortowa.

Biorąc pod uwagę że do części szkół, szczególnie średnich, zjeżdżają się dzieci z różnych powiatów, lada moment można się spodziewać chaosu w postaci wykluczania z nauki niektórych dzieci, bądź całych klas i przepychanek pomiędzy wszystkimi zaangażowanymi instytucjami. Dyrektorzy zapewne będą mieli tendencje do szybszego zamykania placówek, to oni biorą większość ryzyka na siebie, a kuratorium będzie zapewne to próbować blokować, żeby nie psuć statystyk rządowi. Konia z rzędem temu o co będzie dbał Sanepid i co w sytuacji, gdy na przykład szkoły będą w gminach graniczących z czerwonymi powiatami.

Katar, kaszel? Do domu..

Chaos pogłębi z pewności nadchodząca pora roku. Już teraz widać, że większość szkół będzie odsyłać do domu dzieci z katarem czy kaszlem, bez wnikania w szczegóły. Testów nie ma, a jak są, to drogie, więc zaraz klasy będą przetrzebione, ponieważ pogoda jest, jaka jest. Katar towarzyszy rok w rok bardzo dużej grupie uczniów. Jak szkoły będą chciały ogarnąć mieszane nauczanie na taką skalę, jest dla mnie jedną wielką tajemnicą.

A jak znów zamkną?

Jeśli epidemia rozwinie się na jesieni tak bardzo, jak wszyscy po cichu się obawiają, dojdzie do ponownego całkowitego zamknięcia szkół. Z tego co widać już dziś wynika, że dalej będziemy mieli do czynienia z pełną improwizacją, skanowaniem kartek z podręczników, działaniem równolegle w kilku systemach informatycznych. Problematyczne bywa nawet zdobywanie podstawowych informacji, szkoły ciągle nie mają zunifikowanych stron, tylko najczęściej potworki dziergane w czystym html. Jeśli ktoś ma dzieci w kilku szkołach, to odnajdywanie aktualnych informacji potrafi być koszmarem.

Serwisy na alibi

Nie rozwiązano też problemu lektur, rządowy serwis lektury.gov.pl wygląda jak koszmarnie powolna i zabugowana nakładka na wolnelektury.pl. Z książek zadanych do przeczytania moim dzieciom na początku roku, nie ma w tym serwisie żadnej. Trzeba ganiać po bibliotekach, w których tych tytułów jest oczywiście za mało. Wiadomo, że w przypadku nowszych książek trzeba rozwiązać sprawę praw autorskich i zabezpieczenia, ale przy dzisiejszej technice to raczej nie problem. Mam sporo tytułów w różnych cyfrowych bibliotekach i przygotowanie serwisu rządowego, obejmującego przecież bardzo ograniczoną liczbę pozycji nie powinno być problematyczne.

Jeszcze większy bałagan panuje na stronie epodreczniki.pl. O ile interfejs strony jest w miarę estetyczny, to już sposób opisania materiałów to dramat. Co więcej, materiały są bardzo nierówno przygotowane. Historia wygląda przyzwoicie, mamy stronę lekcji, zadania interaktywne, a nawet filmy z ciekawymi prezentacjami. Ale już taka chemia, to jakiś techniczny absurd. Lekcje trzeba ściągnąć na dysk, otworzyć stronę w html z zagnieżdżonym... Flashem z prymitywną prezentacją. Jeśli Twoje dziecko używa tabletu, życzę powodzenia. Wygląda to wszystko na jedną wielką improwizację robioną na alibi. Jedynym pocieszeniem jest to, że firma dostarczająca dzienniczek elektroniczny do szkoły moich dzieci zaczęła naprawę swojego koszmarnego UI/UX.

Test systemu chyba już niedługo

Już dziś pojawiają się kolejne doniesienia o zamykanych szkołach, dzieci mówią z zazdrością o odsyłanych do domu kolegach a szarówka za oknem przypomina o nadchodzącej jesieni. Wygląda, że cały ten system zostanie poddany testowi szybciej niż się wydaje urzędnikom MEN. Jeśli nie mają tam w zanadrzu jakichś nieujawnionych jeszcze rozwiązań, to czeka nas powtórka z rozrywki. Kto wie, czy przez początkowy chaos z nauczaniem hybrydowym oraz fakt, że to dopiero początek roku i realizacji programów, skala problemów nie będzie znacznie większa.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu