Felietony

Szklana pogoda, szyby niebieskie od … smartfonów. Większość aplikacji pogodowych to bitowy badziew, niestety

Grzegorz Marczak
Szklana pogoda, szyby niebieskie od … smartfonów. Większość aplikacji pogodowych to bitowy badziew, niestety
Reklama

Autorem poniższego tekstu jest Piotr Koźmin. Ludzie z jakiegoś powodu darzą wielką atencją tych, co przepowiadają przyszłość (może się boją?). Pror...


Autorem poniższego tekstu jest Piotr Koźmin.

Reklama

Ludzie z jakiegoś powodu darzą wielką atencją tych, co przepowiadają przyszłość (może się boją?). Prorocy ze szczególną dozą perswazji i charyzmy zakładają nawet własne kościoły, które funkcjonują z (finansowym) powodzeniem od wieków. Dzisiaj wsłuchujemy się bojaźliwie w wieszczenia znawców ekonomii, począwszy od globalnych guru w stylu Sorosa, a skończywszy na lokalnych pryszczerskich ekspertach od kapryśności franka, tego szwajcarskiego. No, kto by nie chciał wiedzieć, ile mu wzrośnie / spadnie rata kredytu za mieszkanie? Większość z tych proroków generuje jedynie szum informacyjny zwany dawniej elegancko bajdurzeniem. Niemniej, jeżeli chodzi o naukowe przepowiadanie przyszłości, absolutny prym wiedzie prognoza pogody. Jej telewizyjna popularność, niezakłócona zmianą ustroju i kryzysami, jest bezdyskusyjna, podobnie oblegana jest kategoria pogodowa w sklepach z aplikacjami mobilnymi. Bez dalszego zgłębiania motywacji i fenomenu, spróbujmy wskazać na te warte zainteresowania.

Kilka miesięcy temu serwis Antyapps opublikował krótką recenzję programu Weather Live, akcentując, że jest ona po prostu ładna. Mam wrażenie, że szczególnie dla użytkowników iOS estetyka jest ważna, wpisując się niejako w całą konwencję korzystania z produktów Apple (specjalnie nie mówię o ideologii, albo zgoła religii, aby nie otwierać fanbojowej Puszki Pandory). Jednak faktycznie, interfejs nie musi być przecież odzwierciedleniem podejścia czysto inżynierskiego. Jakiż był mój zachwyt, kiedy zobaczyłem dawno temu na moim pierwszym HTC z Androidem wbudowaną prognozę pogody z wizualizacją opadów w postaci wycieraczki osuszającej ekran z kropel deszczu. Estetyczna ekstaza, przynajmniej z początku, bo potem stwierdzałem coraz częściej, że prognoza na HTC rozmija się z rzeczywistością. Nawet wziąwszy poprawkę na to, że meteorologia to ciężki kawałek chleba wobec ogromu czynników kształtujących zjawiska pogodowe, to jednak sprawdzalność tej prognozy była na poziomie zwyczajnej lipy.

To dało mi asumpt do poszukiwań następcy. I tutaj paradoks, albo wręcz przeciwnie. To znaczy, duża liczba aplikacji za grosz nie przekładała się na jakość. Albo wykonanie poniżej absolutnego minimum estetyki, albo spowalnianie pracy systemu aż do zawieszania (czasami nawet crash zaraz po uruchomieniu). Albo widget się nie odświeża, tudzież zamula niemiłosiernie. A w końcu trafność prognozy na poziomie losowym; prędzej by się sprawdzała prognoza z gatunku "jutro będzie tak jak dziś" (paradoksalnie, działa to aż w 70%, por. Wikipedia). Już w pewnym momencie pomyślałem, że szukam Świętego Graala albo grzybów w marcu.

Cóż tu ukrywać, kierowałem się wtedy, mniej więcej rok temu, głównie estetyką, a tą znaczna część aplikacji w Android Market specjalnie nie grzeszy. Co jak co, ale prognoza pogody miała wg moich kryteriów cieszyć oko. Zakładałem - dziś widzę, całkowicie błędnie - że aplikacja pogodowa jest od strony programistycznej i źródła danych pogodowych na tyle banalna, że o przewadze jednej nad drugą decyduje realizacja estetyczna. Zainstalowałem tedy androidowy program Animated Weather, najpierw w wersji bezpłatnej, a potem – zbyt pochopnie – płatnej, za kilkanaście złotych. Interfejs budził uznanie dopracowaniem, ergonomia też niczego sobie – no i te piękne wizualizacje zjawiska pogodowych. A pod spodem … pełna amatorszczyzna. Aplikacja obciążała system do granic zamrożenia i konieczności resetu, a sama prognoza pogody – lubiła się nie odświeżać, nie wyświetlać danych pogodowych dla poszczególnych dni, albo – o zgrozo - podawać prognozę jakby z funkcji random. Korespondowałem z autorem, ten przepraszał i obiecywał. Ostatecznie wyczerpała się moja cierpliwość, a co poniektóre komentarze w Android Markecie świadczą, że ta aplikacja do dzisiaj nie wyrosła z błędów młodości (np. wpis z 11.02.2012: „Po ostatnim update aplikacja przestała działać, wisi "znak zapytania", w ustawienia też się nie da wejść bo wiesza komórkę. Zgłaszam od kilku dni błąd i nic”).

Po wyboistej drodze wielu innych eksperymentów doszedłem do dwóch aplikacji, których używam odpowiednio na androidowym telefonie i na iPadzie. Obie nie są idealne, ale spełniają w możliwie największym zakresie trzy podstawowe wymogi – wiarygodność prognozy, stabilność aplikacji i estetyka wizualizacji połączona z ergonomią.

Pierwsza z nich to Foreca. Główna zaleta: za danymi meteo stoi fińska firma z kilkoma oddziałami w Europie, specjalizująca się w dostarczaniu danych pogodowych dla biznesu. Foreca oferuje swoje serwisy pogodowe poprzez klasyczną stronę internetową, ale to oczywiście nie jest to, co tygrysy ery mobilnej lubią najbardziej. I Foreca o tym wie, dostarczając swoje aplikacje pogodowe na wiele platform, w tym, co testowałem osobiście, na starszą Nokię, i to zarówno S40 jak i S60, jak i oczywiście na Androida oraz iOS. Dla Androida wybrałem bezpłatną na tę platformę Forecę – aplikacja jest estetycznie wykonana i działa przewidywalnie, nie obciążając lub demolując systemu. Widget jest w moim odczuciu dokładnie taki, jak być powinien, doskonale balansując estetykę i ergonomię. Na pierwszy rzut oka widzimy aktualny stan pogody i prognozę na najbliższe dni – tapnięcie przenosi nas do ekranu aplikacji właściwej, gdzie prognoza obejmuje dłuższy horyzont czasowy i jest podawana w rozbiciu godzinowym. Pamiętajmy jednak o tym, że prognoza godzinowa na wiele dni naprzód jest często słabo sprawdzalna i po tej funkcji nie obiecujmy sobie zbyt wiele.




Reklama

Z dodatkowych funkcjonalności warto wskazać na zdjęcia satelitarne dotyczące zachmurzenia na interesującym nas obszarze oraz nasilenia opadów. Zwłaszcza ta ostatnia funkcja przydawała mi się ostatniego lata, kiedy to wprawdzie słońce czasem piekło niemiłosiernie, aby raptem po kilku godzinach dać się przepędzić potężnej ulewie. Foreca pokazuje na mapie ciemne ogniska deszczu o różnym nasileniu wraz z kierunkiem ich przemieszczania, co pozwala w porę ewakuować się z plaży.

Wady? W sumie niezbyt dokuczliwe. Jak widać na zrzutach ekranu, interfejs aplikacji jest częściowo po polsku, a częściowo po angielsku, wobec czego „częściowe zachmurzenie” będzie w „Monday”, kiedy to „Rain probability" będzie w granicach 7%.

Reklama

Na iPada wybrałem z kolei inną aplikację. Na iOS jest wprawdzie dostępna Foreca, ale po pierwsze jest płatna (0,79 euro), a po drugie, i co ważniejsze, nie ma dedykowanej wersji na tablet. Ja natomiast z zasady używam na iPadzie reskalowanych aplikacji iPhone’owych tylko wobec absolutnego braku alternatywy. Tutaj jednak była, i to warta polecenia. Program WeatherPro HD kosztuje 2,99 euro, które zdecydowanie warto wydać, ponieważ otrzymamy w zamian dopracowany produkt z naprawdę górnej półki. Nie dość, że oferuje prognozę o przyzwoitej sprawdzalności (dane pochodzą od MeteoGroup, międzynarodowej firmy specjalizującej się w dostarczaniu danych pogodowych z główną siedzibą w Holandii), to jeszcze świetnie wykorzystuje interfejs iPada, zapewniając bardzo intuicyjną obsługę i rewelacyjną prezentację informacji na dużym ekranie.

Ekran ten możemy przewijać poziomo, uzyskując dostęp do prognozy na kolejne dni lub pionowo, co pozwala na wgląd w bardziej szczegółowe dane pogodowe na dany dzień. Na pierwszym pionowym ekranie widzimy zatem informacje o zachmurzeniu, temperaturze (w tym tej szczególnie przydatnej – odczuwalnej, na którą ma wpływ z jednej strony słońce, zaś z drugiej - schładzanie przez wiatr), następnie sile i kierunku wiatru oraz sumie opadów w ujęciu godzinowym. Drugi ekran pionowy to zestaw danych o ciśnieniu wraz z bardzo przydatnym w prognozowaniu trendem, liczba godzin słonecznych oraz wilgotność. Wszystkie te dane można wyświetlać dla wielu lokalizacji, które są zgrupowane po prawej stronie ekranu. Omówione funkcje ilustrują poniższe zrzuty ekranu.




Reklama

Za dodatkową opłatą ok. półtora euro kwartalnie aplikacja oferuje dodatkowe opcje, w tym prognozę obejmującą dłuższy horyzont czasowy oraz rozbicie godzinowe. W moim przypadku skorzystałem z tej dodatkowej opcji raz przed wakacjami, kiedy wiedza o każdej słonecznej godzinie nad naszym wielce niełaskawym morzem jest niezwykle cenna. Ponieważ jestem pasjonatem strzelectwa pneumatycznego, WeatherPro dostarcza mi ważnych informacji o przewidywanej sile wiatru (ołowiany, lekki śrut go nie lubi), co pozwala z kolei zaplanować weekend. W praktyce zaglądam do WeatherPro przynajmniej raz dziennie i dosłownie jeden rzut oka pozwala mi ocenić sytuację pogodową. Korzystanie z tej aplikacji to prawdziwa satysfakcja, niezakłócona niedoróbkami natury programistycznej lub merytorycznej.

Czego mi ogólnie brakuje w aplikacjach pogodowych? Na pewno nie kolejnych gromowładnych efektów specjalnych wyciskających ostatnie poty z GPU. Chętnie widziałbym za to aplikacje pogodowe komunikujące się z użytkownikiem także w konwencji push. Chciałbym móc ustawić w aplikacji np. alert SMS powiadamiający mnie o tym, kiedy temperatura nagle spadnie poniżej zera i mogę spodziewać się gołoledzi. Albo kiedy mam oczekiwać, że ostro sypnie śniegiem, aby w porę przypomnieć w mojej gminie, żeby jutro nie zapomnieli odśnieżyć moją drogę daleko od szosy. Aplikacja mogłaby zapisywać na serwerze producenta konfigurację takich alertów i potem wysyłać je już z pominięciem aplikacji. Byłbym gotów zapłacić parę euro rocznie za paczkę takich alertów
kupowanych bezproblemowo w modelu in-app purchase. Oprócz samej prognozy, aplikacje mogłyby oferować podgląd aktualnych warunków pogodowych poprzez kamery online z całego świata, czy to w postaci video, czy nawet statycznego obrazu odświeżanego cyklicznie.

Odnosząc się do wspominanych we wstępie naturalnych ludzkich lęków o przyszłość, podszytych ciekawością, wróżę mobilnym aplikacjom pogodowym świetlaną przyszłość. Na tyle jasną, że, idąc za hitem Lombardu sprzed lat, szyby naszych domów nie będą niebieskie od telewizorów, ale od smartfonów. Aha, i tabletów, połyskujących szkłem Gorilla Glass.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama