W Internecie nie brakuje zestawień "najlepszych cytatów z Elona Muska". Szef Tesli co jakiś czas rzuci zdaniem, które krąży w mediach i prowokuje dysk...
Szef Tesli wymierzył siarczysty policzek Apple. Nazwał firmę cmentarzem
W Internecie nie brakuje zestawień "najlepszych cytatów z Elona Muska". Szef Tesli co jakiś czas rzuci zdaniem, które krąży w mediach i prowokuje dyskusje. Niedawno było tak z bombardowaniem Marsa. Tym razem furorę robi jego wypowiedź dotycząca Apple. Śmiało można napisać, że to siarczysty policzek wymierzony korporacji sterowanej przez Tima Cooka. Boli podwójnie, bo to właśnie Musk nazywany jest "następcą Jobsa".
Apple buduje samochód
Plotka na ten temat krąży w mediach od kilku lat, ale w ostatnich kwartałach zaczęła ona nabierać kształtów. Ponoć jeszcze w tej dekadzie mamy poznać efekt prac Apple: elektryczny, prawdopodobnie autonomiczny samochód od korporacji z Cupertino. Dowodów wskazujących na taki rozwój wypadków przybywa, a jednym z nich jest zatrudnianie przez Apple speców od motoryzacji. Część z nich to ludzie związani wcześniej z Tesla Motors. Pisano o nawet setkach ludzi przepływających z korporacji Muska do Apple.
Można oczywiście założyć, że ci ludzie nie pracują nad samochodem, że są zatrudniani przy innych projektach, zajmują się np. technologiami związanymi z akumulatorami - przecież w sprzęcie mobilnym są one bardzo istotnym elementem. Rynek woli jednak wierzyć w projekt iCar, a Apple nie dementuje pogłosek. I w gruncie rzeczy te doniesienia, taki scenariusz, nie są czymś nieprawdopodobnym: mowa o firmie posiadającej góry pieniędzy i szukającej nowych źródeł zysków. Dlaczego nie mieliby skierować się tam, gdzie coraz lepiej radzi sobie relatywnie młoda firma prowadzona przez Muska?
Musk kpi: smartfon to nie auto
Kogo można prosić o komentarz w tej sprawie, spytać o szanse Apple na rynku motoryzacyjnym? Dobrym kandydatem wydaje się być Elon Musk. I zadano mu to pytanie. Rozmówca próbował dowiedzieć się czegoś np. na temat przepływu ludzi z Tesli do Apple, wspomniał w tym kontekście o "ważnych inżynierach". Co usłyszał?
Ważni inżynierowie? Zatrudniają ludzi, których my zwolniliśmy. Żartobliwie nazywamy Apple "cmentarzem Tesli". Jeśli nie radzisz sobie w Tesli, idziesz pracować do Apple. Nie żartuję.
Mocne, prawda? Ale na tym nie koniec. Musk spytał redaktora czy widział kiedyś Apple Watch i zaczął się śmiać. Potem stwierdził, że to dobrze, że Apple inwestuje w takie rzeczy, ale samochód to nie smartfon czy smartwatch - jest bardziej skomplikowany. Dorzucił też, że nie można pójść do dostawcy pokroju Foxconn i powiedzieć "zbudujcie mi samochód". Co ciekawe, przyznał, że samochód wydaje się w przypadku Apple logicznym krokiem - aby potwierdzić swoją pozycję nie wystarczy większy iPad i rysik, trzeba pokazać coś mocnego. Tym czymś może być samochód.
To nie Chińczyk, to "nowy Jobs"
Słowa Muska z pewnością będą powtarzane w mediach. Apple często jest atakowane, wyśmiewane i krytykowane przez część firm, dziennikarzy czy klientów, ale zazwyczaj spływa to po nich jak po kaczce - nawet nie odpowiadają. Przecież nie będą reagować na zaczepki jakiejś chińskiej korporacji. Nawet, jeśli to rosnąca potęga. Top menedżer Samsunga może kpić z Apple, ale to nadal... top menedżer Samsunga. A Apple, to Apple - korporacja, która w opinii niektórych analityków będzie warta ponad bilion dolarów.
Słowa konkurencji nie bolą, słowa dziennikarzy nawet do nich nie docierają. Ale słowa Muska będą wywoływać zgrzytanie zębów. Bo to właśnie Elon Musk nazywany jest "nowym Stevem Jobsem", to szef Tesli uznawany jest za wizjonera i geniusza. Gdy luzie mówią, że Apple powinno kupić Teslę, to podkreślają przy tym, że to Musk powinien zostać CEO korporacji powstałej z tego mariażu. Nie "księgowy", czyli Tim Cook, ale wybierający się na Marsa miliarder pochodzący z RPA. Jeżeli taki człowiek nabija się z Apple i twierdzi, że pracują tam ludzie, których on wyrzucił, to trudno przejść obok tego obojętnie. Reakcji pewnie się nie doczekamy, ale te słowa będą powracać przy różnych okazjach.
A może to Muskowi pali się grunt pod nogami?
Zastanawiając się nad ta kwestią, przyszła mi do głowy jeszcze jedna myśl: może reakcja Muska wynika ze zdenerwowania i złości na Apple, bo korporacja z Cupertino faktycznie podbiera mu wartościowych ludzi? Co miał powiedzieć w takim przypadku? Że wyciągają mu ludzi, ale nie ma nic przeciwko? Przecież ostatecznie może stanąć na tym, że te dwie firmy będą walczyć o klientów. Musk może i jest nazywany geniuszem, ale na razie musi tłumaczyć inwestorom, kiedy pojawią się pieniądze z tego biznesu i dlaczego jeszcze ich nie ma. Tymczasem Apple w każdym kwartale poraża wynikami.
Ciekawe, której wersji jest bliżej do prawdy...?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu