Felietony

W święta nie ufam kurierom i kupuję prezenty w sklepach stacjonarnych

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

20

Podobno aktualnie w świecie przesyłek rozgrywa się jakiś dramat. Zaczęło się od czarnego piątku - czy raczej czarnych tygodni - pewnie skończy po okresie świątecznych prezentów. Staram się nie uczestniczyć w tym zamieszaniu i dzięki temu jestem dużo zdrowszy bo mam pewność, że zdążę z zakupem prezentów. Czy raczej kurierzy nie sprawią, że nie zdążę.

Zakupy w sieci są najłatwiejsze

Od kilku lat trudno uciec od zakupów w internecie. Powodów ich ogromnej popularności jest przynajmniej kilka i wszystkie doskonale rozumiem. Nie musimy nigdzie wychodzić, możemy wyładować wirtualny koszyk po brzegi siedząc wygodnie przed komputerem lub leżąc ze smartfonem na kanapie. Kiedyś nie było tak prosto - sklepy nie zawsze były intuicyjne, trzeba było w nich zakładać konta, podpinać karty - dziś natomiast wiele tego typu miejsc oferuje zakupy bez konieczności logowania, można płacić szybkimi przelewami czy Blikiem. Też doceniam tę wygodę i w zasadzie jedyne, co mi w tym sposobie kupowania nie pasuje, to oczekiwanie na przesyłkę i konieczność doliczenia jej kosztów, co w konsekwencji nie zawsze sprawia, że zakup w sieci jest bardziej opłacalny.

Druga kwestia to cena. Brak stacjonarnego sklepu sprawia często, że sprzedawca może zaoszczędzić choćby na kosztach wynajmu. Bywa, że załatwia towar z innej dystrybucji i często jest on dużo tańszy niż w stacjonarnej placówce. Część znajomych rodziców żartuje (choć to przecież nie są żarty), że klocki Lego warto najpierw obejrzeć w sklepie, a później zamówić je w internecie, bo są o wiele tańsze. To samo z butami, by odpowiednio dobrać rozmiar. Mamy fajne narzędzia w postaci porównywarek cenowych (które niestety coraz częściej odsyłają do innych cenowo ofert), są serwisy aukcyjne, gdzie można kupić towar jeszcze taniej. To też doskonale rozumiem, bo po co płacić za zabawkę w Smyku 150 złotych, jeśli za 100 złotych można ją kupić w sieci (a czasem nawet w sieciowym sklepie wspomnianego Smyka).

I wszystko jest super... jeśli kurier dostarczy paczkę w odpowiednim czasie. O ile oczywiście lubicie czekać, ja na przykład nie lubię. Kiedy więc mam możliwość kupienia lub chociaż odebrania czegoś stacjonarnie w niezbyt daleko położonym sklepie, zawsze wybieram taką opcję. Prosty z brzegu przykład. Kupowałem jakiś czas temu polecaną przez znajomych folię ochronną na Apple Watch - nie chciałem go nosić bez ochrony ekranu, dość mocno zależało mi na czasie. Allegro, aukcja, kupione - towar przyszedł po dwóch tygodniach. Bo dostawca coś czarował, bo już jutro folie będą, bo partia była wadliwa. Kiedy już drugiego dnia od zakupu sprzedający wysłał informację o obsuwie, udało mi się przypadkiem znaleźć mały stacjonarny sklepik z akcesoriami GSM, gdzie ta sama folia, w praktycznie tej samej cenie, była dostępna od ręki. Podjechałem, założyłem, chwila moment.

Przeczytaj też: Okres przedświąteczny to prawdziwy sprawdzian dla kurierów

Chcesz zdążyć z prezentami, ale pojawia się kurier, cały na biało

Miało być jednak o świętach i świątecznych zakupach. Mamy ten specyficzny okres kiedy część z nas wciąż nie ma jeszcze prezentów i zostawiła wszystko na ostatnią chwilę. Podobno dostawcy jakoś radzą sobie z natłokiem zleceń, ale sam już nie odważyłbym się kupować prezentu nawet dwa tygodnie przed gwiazdką. Niby w opisie oferty widnieją 1-2 dni na wysyłkę, ale przy takim natłoku zakupów pozostałych osób bez problemu zmienią się w tydzień - a i zdarzało się, że dochodziły już po świętach. Naprawdę trudno zaufać obietnicom bez pokrycia, bo nawet jeśli sprzedający chce dobrze, zapakuje ten towar tego samego dnia, szybko go nada, pojawia się jeszcze pośrednik, który może wszystko zepsuć. A kiedy czytam, że Poczta Polska zatrudnia setki nowych dostawców, zapewne robią to też konkurencyjne firmy. Ma być szybko, za dostawę biorą się niewykwalifikowane osoby i dochodzi do takich kwiatków, jak ustawione na ursynowskim murku przesyłki InPostu, które pierwszy z brzegu przechodzień mógł sobie wziąć. Na przykład zabrać opłaconego z góry laptopa za 5 tysięcy złotych. I potem weź się człowieku przepychaj miesiącami z firmą kurierską - błąd ewidentnie po ich stronie, tylko to Ty nie masz ani towaru, ani pieniędzy. Kiedyś kurier zostawił nam przesyłkę pod drzwiami redakcji, na weekend. Serio. Nikogo nie zastał, więc zostawił, tak po prostu. Tyle dobrego, że uczciwa okolica i nikt niczego nie zabrał. A dodam, że nie były to przesyłki za pobraniem.

Dlatego od kilku lat, gdyby tylko mam możliwość i towar jest dostępny na miejscu, wybieram sklepy stacjonarne. Może i jest tam za dużo ludzi, może i czasem trzeba postać swoje w kolejce - ale wracam z prezentem, mam czas na jego zapakowanie. Zdarza się, że zapłacę trochę więcej, ale mam przynajmniej pewność, że pod choinką nie będzie pusto. Lubię też brać towar z odbiorem osobistym - nie wiem dokładnie na jakiej zasadzie sklep bierze go ze swojego magazynu, ale raczej nie są to standardowe przesyłki, więc istnieje mała szansa na to, że towar nie dotrze w zaplanowanym terminie. Dziś idę do pobliskiej galerii odebrać jeden z prezentów dla syna, udało się znaleźć identyczną ofertę jak w sklepach wysyłkowych, ale z odbiorem osobistym. Towar zamówiony wczoraj, dziś poinformowano mnie, że mogę go śmiało odebrać. Święty spokój, idealny na święta. Małe ryzyko porażki i zero stresu z zastanawianiem się czy paczka dojdzie do wtorku.

Można też oczywiście kupić świąteczne prezenty dużo wcześniej, ale jakoś zawsze zostawiam to na ostatnią chwilę, tak jak pewnie i większość z Was.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu