Microsoft

Surface Pro X pół roku później, czyli co słychać w świecie Windows on ARM

Krzysztof Kurdyła
Surface Pro X pół roku później, czyli co słychać w świecie Windows on ARM
12

W ostatnim czasie wpadł mi w ręce na dłuższe testy Surface Pro X firmy Microsoft. Chciałem sprawdzić, czy ponad pół roku po debiucie rynkowym sytuacja z natywnym oprogramowaniem na ten napędzany procesorem ARM komputer poprawiła się, oraz w jakim stopniu nadaje się do pracy dla osób kreatywnych. Forma tego urządzenia sugeruje, że może być świetnym towarzyszem ilustratora czy grafika, pytanie tylko, czy odpowiednie oprogramowanie już na niego „dojechało”.

Klątwa programistów

Jak ważna jest kwestia jakościowego oprogramowania, pokazał choćby przykład tabletu Huawei MatePad Pro, którego testowałem jakiś czas temu. Od strony sprzętowej był bardzo ciekawym i szybkim urządzeniem, ale przez pustki w AppGallery niespecjalnie można było znaleźć dla niego sensowne zastosowanie. Zarówno konsumenci, jak i zawodowcy z każdego zawodowego zakątka błyskawicznie natrafiali na braki, których nie dało się obejść.

Surface Pro X jest oczywiście w znacznie lepszej sytuacji, już samo oprogramowanie Microsoftu tworzy wystarczający ekosystem dla wielu grup zawodowych. Mimo wszystko dziwi trochę, że w tej materii Microsoft postanowił sam sobie rzucić kłody pod nogi, i część własnego oprogramowania pozostawił w wersjach na Intela, zmuszając komputer do pracy w trybie emulacji.

O ile podstawowe aplikacje Office zachowują się zaskakująco dobrze, to już taki Teams potrafi być niestabilny. Na ponury żart zakrawa fakt, że w początkowym okresie sprzedaży tego komputera nawet Edge był programem typu x86 i dopiero na początku tego roku X dorobił się natywnej wersji.

Na systemowym zapleczu jest nieźle

Jak już wspomniałem, sytuacja z aplikacjami Microsoftu jest zasadniczo dobra, choć niedoskonała. Office działa dobrze, OneDrive też nie sprawia problemów, czarną owcą pozostaje Teams. Problemy zauważyłem w obsłudze aplikacji Twój telefon. O ile synchronizacja sms-ów i powiadomień działała bardzo dobrze, to wykonywanie połączeń było bezużyteczne. Zamiast głosu rozmówcy docierały do mnie tylko trzeszczące dźwięki. Szybki reaserch na forach wykazał, że nie tylko w testowanym przeze mnie egzemplarzu pojawił się taki problem.

Całkiem nieźle działa największy konkurent Teamsów, czyli Slack, pomimo że także leci na emulacji. Bez problemów odpalimy Dropboxa, choć tylko w okrojonej wersji „dla trybu S”, nie miałem też problemów z Google Drive. 1Password działa tylko jako rozszerzenie do Edge'a, ale pocieszające jest, że AgileBits w ogóle zauważyło ten sprzęt. Z innych managerów haseł natywne aplikacje stworzyły firmy Dashlane i LastPass. Jeśli ktoś nie lubi przeglądarki Microsoftu, może skorzystać z Firefox for ARM, trwają też pracę nad optymalizacją Brave.

Oczywiście każdy, kto rozważa zakup tego urządzenia, powinien najpierw udać się do sklepu i porządnie przetestować, czy jego aplikacje działają w akceptowalny sposób. Szczególnie bardzo specjalistyczne programy potrafią być narowiste, a nie zawsze da się znaleźć dla nich alternatywę.

Surface Pro X dla grafika?

Większość z Was widziała zapewne testy Photoshopa działającego w trybie emulacji na omawianym Surface Pro X. Trzeba wiedzieć, że owszem, można zainstalować część aplikacji Adobe, ale zadziałają tylko starsze wersje tych programów. Najnowsze są już przepisane jako x64 i nie uruchomią się.

Z wydajnością i stabilnością jest raczej średnio lub słabo, nawet na nałożenie prostych wyostrzeń trzeba trochę poczekać, trzeba się też pożegnać z częścią bardziej zaawansowanych funkcji, które informują o problemach z brakiem pamięci karty GPU.

Trzeba też pamiętać, że 32-bitowe programy z Creative Cloud, są aktualnie na pierwszym miejscu do odstrzału. Adobe to firma, która sukcesywnie usuwa starsze wersje po pojawieniu się nowszych, czy sprawa kompatybilności z bądź co bądź niszowym urządzeniem powstrzyma ich przed tym krokiem?

Firma Serif tworząca oprogramowanie z serii Affinity, jedynej realnej konkurencji dla Adobe, nie ma nam nic do zaoferowania. Jej oprogramowanie napisano niedawno i zostało stworzone już jako x64. Wersja natywna na ARM, z tego, co wiem, na tę chwilę nie jest planowana.

Projekty na miarę tabletu

Niemniej jednak osobiście uważam, że to nie aplikacje desktopowe, niewygodne w obsłudze na małych ekranach dotykowych, zdecydują o sukcesie tego projektu. Siłą iPadów są programy typu Procreate czy  Luma Fusion, których interfejsy stworzono z myślą o ekranach tabletów.

Duży sukces odniosło na tym polu wspomniane Affinity, nawet Adobe próbuje nadrabiać stracony czas. Jak spraw wygląda pod tym względem? W sumie jest lepiej, niż myślałem. Przeszukując chaotyczny Microsoft Store, znalazłem kilka perełek, z których część została nawet skompilowana na ARM.

Pierwszym programem do wyróżnienia będzie Concepts. Absolutnie fantastyczna aplikacja do szkicowania i malowania, co ciekawe oparta na wektorach, a nie pikselach. Świetny interfejs użytkownika, obsługa warstw a do tego niska cena sprawiają, że to idealna baza dla każdego rysownika.

Również wektorowym programem, choć bardziej w stylu Illustratora jest Aphalina Designer, z zupełnie inaczej rozwiązanym, ale równie ciekawym UI programu, całkowicie przystosowanego do obsługi dotykiem, nawet bez konieczności posiadania piórka. Brakuje mu co prawda opcji eksportu do najpopularniejszych wektorowych formatów (tylko natywne pliki i svg), ale wygląda na to, że jego rozwój jest na tyle dynamiczny, że te braki zostaną w miarę szybko uzupełnione. W każdym razie pracuje się w nim bardzo przyjemnie.

Gorzej sprawy się mają, jeśli chodzi o aplikacje malarskie oparte o grafikę rastrową. Nie znalazłem nic, co zbliżyłoby się do poziomu Procreate z iPada, co gorsza, wszystkie programy, które udało się uruchomić, pracują w emulacji. Najbardziej użytecznym z nich jest Ultra Paint, ale i tutaj trzeba się liczyć z tym, że w przypadku niektórych narzędzi lub bardziej zaawansowanych pędzli zaczniemy mieć problemy z wydajnością.

Szczególnie widoczne jest to w postaci zwiększenie opóźnień reakcji na piórko, czasami do poziomów wręcz kuriozalnych. Na dziś dzień wydaje się, że mimo wszystko najlepiej korzystać ze wspomnianego programu Concepts, który potrafi tworzyć także malarsko wyglądające elementy. Mam tylko obawy, że w przypadku bardzo skomplikowanych prac, nawet zoptymalizowany do ARM program może złapać zadyszkę.

Bardzo ciekawym programem jest też Animation Desk pozwalający tworzyć animacje metodą klatka po klatce. Zawiera sporo narzędzi rysunkowych i działa bardzo przyjemnie. Pracuje natywnie na ARM.

W natywnej wersji znalazłem też serię oprogramowania do projektowania wnętrz z serii Live Home 3D. To oprogramowanie będące uproszczonymi narzędziami typu CAD, dość wymagające sprzętowo. W czasie testowania nie zauważyłem w jego pracy żadnych problemów.

Wideo - pięta achillesowa Surface Pro X

Niestety, o ile w klasycznej grafice mamy całkiem sporo narzędzi do wyboru, to totalny dramat ma miejsce w przypadku wideo. Tak właściwie jedynym sprawnie działającym programem tego typu jest, prymitywny do bólu, Video Editor z programu Zdjęcia.

Z bardziej zaawansowanych produktów, jedynym jako tako działającym programem, jaki znalazłem, jest najprostsza wersja Filmory. Problem w tym, że ten program nie dorasta do pięt nawet darmowemu iMovie z iPada, o Luma Fusion nie wspominając. Do tego jego wydajność po zaimportowaniu paru klipów i nałożeniu przejść zaczyna spadać, więc trochę dłuższe projekty mogą być trudne do zrobienia.

To oznacza, że nawet nie tyle profesjonalna praca, ile montowanie filmów rodzinnych będzie bardzo utrudnione. Surface Pro X dramatycznie potrzebuje Movie Makera X i to najlepiej w wersjach Home i Pro. Niestety nie widać przesłanek, żeby Microsoft coś takiego przygotowywał.

Nadaje się czy nie?

Podsumowując, do prac biurowych ten komputer w większości przypadków sprawdzi się bardzo dobrze, uważać muszą tylko osoby używające nietypowego oprogramowania, które przed zakupem trzeba dokładnie przetestować.

Graficy ilustratorzy  będą w stanie pracować na tym urządzeniu, tylko że ze względu na konieczności pójścia na pewne kompromisy i wyraźnie gorszą wydajność emulowanego oprogramowania, na dziś to zupełnie bez sensu. Lepiej zainwestować w mocniejszego Surface Pro 7, Laptopa lub Booka i obserwować, co zmienia się w świecie Windows on ARM.

Osoby potrzebujące od czasu do czasu zmontować jakikolwiek film powinny się trzymać od X-a jak najdalej. W tym zakresie to urządzenie ma wartość przycisku do papieru.

W co gra Microsoft z ARM?

Dużym problemem w zakresie wyszukiwania dobrych jakościowo aplikacji dla Surface Pro X jest polityka Microsoftu w zakresie organizacji sklepu i promocji takich programów. A właściwie to zupełny brak takowej. Wchodząc do sklepu, nie mamy możliwości ustawienia wyszukiwania na rzeczy natywnie przygotowane na ARM, Microsoft nie promuje firm tworzących takie aplikacje, listy polecanych programów nie znajdziemy nawet na stronach www Microsoftu.

Nie widać też, aby Microsoft robił coś w zakresie łatania największych braków. Ani nie wypuszcza własnego oprogramowania, ani nie subsydiuje firm trzecich. Nawet w zakresie swoich aplikacji ociąga się z wypuszczaniem natywnych wersji, jak choćby w przypadku coraz bardziej strategicznych Teamsów.

Osobnym tematem jest polityka sprzętowa. Surface Pro X jest drogim komputerem. Z tego powodu bardzo powoli buduje bazę użytkowników, która przecież dla deweloperów jest głównym kryterium opłacalności inwestycji w daną platformę. Nie mogę zrozumieć, dlaczego to Pentium, a nie SQ1, trafił do taniego Surface Go. Wydaje się że pomimo konieczności emulacji części oprogramowania, wydajnościowo te komputery stałyby na podobnym poziomie, a ARM byłby w stanie szerzej trafić „pod strzechy”.

Efekty tej polityki wyraźnie widać, Surface Pro X dalej jest traktowany jako egzotyczna ciekawostka, praktycznie nie widać go „na ulicy”. Deweloperzy niespecjalnie przejmują się jego istnieniem, przyjmując postawę wyczekującą. Ze zdziwieniem zauważyłem, że na ostatnim Build 2020 Windows on ARM, został potraktowany jak piąte koło u wozu. Gdzieś na boku ktoś napomknął, że zaraz pojawi się opcja wirtualizacji a emulacja aplikacji 64-bitowych zadebiutuje w 2021 r., ale przecież to nie rozwiąże problemów tego komputera.

Tak ważny projekt powinien mieć własny, bardzo rozbudowany panel, który przekonałby niezdecydowanych deweloperów, że tu jest przyszłość i że warto w to wejść już dziś. Ten brak atencji stwarza obawy, czy podobnie jak w paru innych projektach, Microsoft nie stracił już serca do ARM-owej zabawki.

Szkoda marnowanego potencjału

Byłoby szkoda, gdyby ten projekt nie wypalił. Surface Pro X to naprawdę ciekawe urządzenie, udowadniające, że przechodzenie na ARM ma sens. Nie jest może tak ładny, jak iPad Pro (choć czarny mat wygląda obłędnie, gdy jest czysty), ale pod względem użyteczności kładzie go w kilku miejscach na łopatki. Genialna nóżka, świetna i bardziej uniwersalna klawiatura, możliwość dołożenia dysku, dwa porty USB-C.

Do tego najlepiej zaprojektowane piórko na rynku. Dużo wygodniejsze od Apple Pencila i rozkładające go na łopatki, jeśli chodzi o poręczność przenoszenia i przechowywania. Ukrywanie go we wnęce klawiatury jest bezpieczne w transporcie, a w czasie pracy możemy je wygodnie przypinać do boku urządzenia.

Jeśli od strony sprzętowej miałbym mu coś zarzucić, to nie rozumiem braku gniazda microSD i gniazda słuchawkowego, obecnych w pozostałych Surface'ach. Wydaje się, że Microsoft poszedł tu na ślepo za głupią modą wykreowaną przez konkurencję. Więcej o Surface Pro X od strony sprzętowej możecie przeczytać w recenzji Konrada.

Jak widzę przyszłość tego komputera i Windows on ARM? Ciężko odpowiedzieć na to pytanie, klucze do sukcesu trzyma Microsoft, ale na razie nie kwapi się, aby otwierać nimi kolejne drzwi. Jeśli chce zrzucić odpowiedzialność za rozwój tej platformy tylko na barki zewnętrznych deweloperów, może się skończyć jak z Windows Mobile, jeśli natomiast koncern z Seattle zabierze się ostro do pracy, być może w przyszłości wyprze z tego segmentu produkty z procesorami Intela.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu