Felietony

Streaming jest fajny dopóki jest tani

Konrad Kozłowski
Streaming jest fajny dopóki jest tani
Reklama

Moja kolekcja muzyczna dobija już niemal do 50 GB danych. Na obecną chwilę jest to dokładnie 48,13 GB plików muzycznych, przynajmniej zdaniem iTunes. Na półce od czasu do czasu pojawiają się kolejne kompakty, czasem są to nowe wydania, czasem odkurzone klasyki, które udało się “dorwać” po atrakcyjnej cenie. Planuję również poczuć ducha winyli i zainwestować w gramofon - płyt rodziców jest całkiem sporo, a i sam mam już na oku kilka pozycji. Jak to jest z tym streamingiem?

Na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy działo się naprawdę wiele. Jay-Z próbuje nas przekonać, że muzyka ma należeć do artystów, a nie firm technologicznych i nam również powinno zależeć na tym, by sztuka nie stawała się towarem. Tidal, który stosunkowo niedawno wystartował w Polsce, nabiera powolutku rozpędu, ale o spektakularnym sukcesie nie może być mowy. Jay-Z nie zmienił w Tidal/WiMP nic, na co można by zwrócić uwagę. Niedostępne nigdzie indziej materiały muszą trafiać w gust konkretnej klienteli. To nie jest argument, który przemówi do większości. Apple rozpocznie oficjalną przygodę z rynkiem streamingu dopiero 30 czerwca i niestety, albo stety, siła marki odegra w tej sytuacji znacznie ważniejszą rolę, aniżeli cechy i funkcje Apple Music. Tymczasem Spotify postanowiło zostać platformą rozrywkowo-multimedialną, co mi się zupełnie nie spodobało, zaniedbując niestety wiele istotnych dla słuchaczy kwestii. Rzekłbym wręcz fundamentalnych, jak wydajność i wygoda obsługi aplikacji - desktopowej oraz mobilnej.

Reklama

Szczerze mówiąc odniosłem wrażenie, że wraz ze wzrostem popularności streamingu i rosnących pozycji tychże usług, paradoksalnie, ich pierwotna idea i najważniejsze walory gdzieś po drodze zupełnie zaginęły. W Spotify pozycja muzyki została zrównana z klipami wideo, które uprzyjemnią nam oczekiwanie na przykład na środek transportu - nie tego oczekuję, jakby nie patrzeć, po liderze rynku. Wydaje mi się, że Spotify spotkała podobna przypadłość co kilka innych usług - pojawił się szklany sufit, ponieważ niemożliwe jest namówienie kolejnych gwiazd na udostępnienie swoich dokonań w modelu streamingowym (przecież nawet Apple nie zdołało przekonać chociażby Beatlesów), a algorytmy sugestii i rekomendacji muzycznych nie robią już takiego wrażenia jak na początku. Do poprawienia jest naprawdę sporo i im dłużej korzystam ze Spotify, tym dłuższa staje się lista rzeczy do poprawek. Irytacja i frustracja wśród użytkowników stale rośnie, Spotify pozostaje głuche na zgłoszenia i prośby, a karawana jedzie dalej. Jeśli najlepszej i najpopularniejszej usłudze można tyle zarzucić, to na jakim poziomie stoi sam streaming muzyki? (Polecam przejrzeć fora Spotify pełne uwag, spostrzeżeń i nieprzychylnych nowościom wypowiedzi).


Spotify Family i utworzone już wcześniej playlisty to dwie cechy, które jeszcze są w stanie powstrzymać mnie przed zmianą usługi. Do pewnego momentu podobała mi się także obsługa plików lokalnych, ale któregoś dnia, zupełnie po cichu, zarządzanie takimi kawałkami stało się wręcz niemożliwe, a wygodna synchronizacja własnych plików z urządzeniem mobilnym wyparowała. To jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że niewielki abonament w Muzodajni (tylko dla klientów Plusa) jest najlepszym wyjściem (awaryjnym), gdyż w momencie rezygnacji do mojej dyspozycji pozostanie pokaźna muzyczna biblioteczka na dysku twardym. Wszystko wskazuje na to, że w przypadku premiery Apple Music dosięgną nas europejskie standardy cenowe i miesięczne za streaming od Apple przyjdzie zapłacić 9,99 euro. Ta kwota przy ofercie Spotify czy Google nie wypada najlepiej i jak na razie nie udało mi się dostrzec żadnych cudownych funkcji, które choć z pozorów zachęcą mnie do przedłużenia subskrypcji po 3 darmowych miesiącach korzystania.

A może historia zatoczy koło i streaming nie będzie wcale taką rewolucją, jakiej wszyscy oczekują i jaką zapowiadają? Nie można powiedzieć, że wytwórnie i artyści są w pełni usatysfakcjonowani aktualnymi standardami cenowymi. Nic nie wskazuje, że wkrótce ulegną one zmianie, ale nikt nie obiecuje, że do tego nie dojdzie. Lubię streaming za możliwość niesamowicie przyjemnego odkrywania nowych wykonawców i poznawania ich dokonań. Dostęp do sporej liczby utworów za niewielkie pieniądze jest również nieoceniony, ale jeśli ten argument upadnie, to domyślam się, że nie tylko moja przychylność do streamingu zostanie poważnie nadszarpnięta.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama