Raport Aerospace Safety Advisory Panel dotyczący bezpieczeństwa misji NASA z 2024 roku ocenia współpracę agencji z Boeingiem oraz przyszłość programu Commercial Crew. Dokument podkreśla kluczowe kwestie związane z lotem Starlinera, jednocześnie chwaląc NASA za priorytetowe traktowanie bezpieczeństwa astronautów. Niemniej, wskazuje się na liczne problemy techniczne i organizacyjne, które mogą wpłynąć na dalsze losy Starlinera.
Pierwszy załogowy lot Starlinera był pełen komplikacji – od wycieków helu po awarie systemu napędowego. NASA, kierując się zasadą "astronauts first", podjęła decyzję o pozostawieniu dwóch astronautów na ISS, aby uniknąć ryzyka związanego z lotem powrotnym. ASAP (to skrót od nazwy twórców raportu) zwraca jednak uwagę na konieczność jasnego określenia odpowiedzialności w takich sytuacjach. Panel wskazuje, że NASA powinna bardziej precyzyjnie definiować role swoich partnerów komercyjnych, zamiast pozwalać im na przejmowanie decyzji dotyczących zarządzania ryzykiem. Mimo że wszystko skończyło się dobrze, to i tak znaleziono dowody na pewien bałagan w tej kwestii.
Spójna strategia? A co to jest?
Jednym z największych zarzutów raportu ASAP jest sposób, w jaki NASA i Boeing podjęły decyzję odnośnie reakcji na awarie silników Starlinera. Nie było wystarczających danych ani testów, które by to uzasadniały. Raport podkreśla, że brak przejrzystości w tym zakresie może prowadzić do sytuacji, w których decyzje o wysokim ryzyku są podejmowane przez wykonawców, a nie przez NASA. Widać więc, że nie tylko Boeing jest tutaj winien, ale sprawę zawaliła również i... NASA, która co prawda ostatecznie uchroniła się przed kompletnym blamażem (cała odpowiedzialność w sensie PR-owym spadła na Boeinga), ale i tak popełniła pewne błędy. Można zrzucać to na karb "pionierskości" misji z udziałem Starlinera, ale nie jest to wystarczające wytłumaczenie w tej sytuacji.
Neverending failure story
Problemy Starlinera nie zakończyły się wcale na ISS. Podczas powrotu na Ziemię ujawniono dodatkową awarię systemu napędowego, która mogła znacząco podnieść ryzyko misji, gdyby na pokładzie znajdowali się astronauci. ASAP podkreśla, że systemy lądowania zadziałały poprawnie, jednak każda dodatkowa awaria to dodatkowe zagrożenie komplikuje jego przyszłą certyfikację. Nie ma powodu, dla którego należałoby na to przymykać oko i NASA, tuż po lądowaniu Starlinera, doskonale wiedziała o tym, że Starliner po prostu się nie sprawdził, a technicznie — mimo ogromnych nakładów prac — jest niewystarczający w kontekście bezpieczeństwa.
Będzie problem z certyfikacją
Starliner wciąż czeka na pełną certyfikację, a raport ASAP wskazuje, że przed NASA i Boeingiem jeszcze wiele pracy. Panel rekomenduje przeprojektowanie baterii i wzmocnienie aparatu poduszki powietrznej wspomagającej lądowanie. Problemem jest również harmonogram – Boeing ma kontrakt na zaledwie sześć rotacyjnych misji załogowych, a ISS ma zostać wycofana już po 2030 roku.
Co to oznacza? Jeśli proces certyfikacji Starlinera przeciągnie się, NASA może stanąć przed dylematem: "czy kontynuować inwestowanie w drugi statek, gdy SpaceX już od dawna obsługuje loty na ISS?". Wyobraźmy sobie tę sytuację: biorąc pod uwagę aktualny kontekst polityczny (przywiązanie Trumpa do obecności Muska w kluczowych projektach znajdujących się pod kuratelą rządu federalnego) oraz typowo ekonomiczne argumenty, lepiej będzie wybrać sprawdzone rozwiązania SpaceX, niż "niedoróbki" od Boeinga.
Tym bardziej że SpaceX systematycznie realizuje kolejne misje Crew Dragon. Od momentu certyfikacji w 2020 roku, firma Elona Muska wykonała dziewięć lotów rotacyjnych na ISS, a dziesiąta misja – Crew-10 – ma odbyć się w najbliższych miesiącach. W ramach tej misji na Ziemię wrócą astronauci Starlinera, którzy utknęli na ISS. Co ciekawe, prezydent Trump miał naciskać na Elona Muska, aby jak najszybciej sprowadził ich na Ziemię — to jednak tylko bardzo mało konkretne sygnały w tym temacie.
Czytaj również: Jaka piękna katastrofa. Oto ile wynosi strata Boeinga na projekcie Starliner
Projekt Starliner umarł, zanim jeszcze na dobre się narodził
Raport ASAP stawia pod znakiem zapytania przyszłość Starlinera i niejako też obecności Boeinga w wyścigu o podbój kosmosu. NASA mogłaby skorzystać na posiadaniu dwóch niezależnych dostawców, ale tylko pod warunkiem, że Starliner będzie w pełni niezawodny i uzyska rzecz jasna, certyfikację. Jeśli Boeing nie wykaże, że potrafi zapewnić pełną gotowość operacyjną Starlinera, NASA może (i wręcz powinna) zdecydować się na ograniczenie współpracy. Przyszłość Boeinga w programie Commercial Crew jest raczej niepewna, zwłaszcza w obliczu dominacji SpaceX na rynku. I na moje oko, ten raport to i tak bardzo łagodna forma "kopniaka" wymierzonego w nadętą, nieefektywną i naznaczoną niedoróbkami dywizję Boeinga zajmującą się technologiami kosmicznymi. Między wierszami da się jednak odczuć, że nawet twórcy tego raportu nie bardzo wierzą w to, że Starliner kiedykolwiek certyfikację otrzyma. Bo dlaczego niby powinien?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu