Czy w czasach masowej konsumpcji krótkich treści, jest miejsce na coś proponującego wiedzę? Na to pytanie trudno jest odpowiedzieć, ale nowojorski programista nie próbował szukać rozwiązania, po prostu zaczął działać i sam stworzył odpowiedź.
![O taki TikTok walczyłem. Genialny pomysł dewelopera](https://static.antyweb.pl/img/w_1250,h_550/wp-content/uploads/2025/02/DSCF3496-Large.jpeg)
Jeżeli mielibyśmy zdefiniować ruch najbardziej definiujący nasze czasy, jaki byłby to gest? Moim zdaniem, byłoby to "pstryknięcie" kciukiem. W końcu co bardziej opisuje codzienne używanie smartfona niż przesuwanie kolejnych rolek na TikToku lub postów na Instagramie? Tę prostą czynność, raczej kojarzoną z marnowaniem czasu, nowojorski deweloper zamienił w coś przydatnego i rozwijającego.
Taki TikTok to można śmiało polecać. Genialny pomysł dewelopera
Czy na TikToku można znaleźć wartościową treść, która pozwoli się nam w jakiś sposób rozwinąć? Z całą pewnością tak! Sam wiele razy na różnych platformach trafiałem na krótkie triki, o których wcześniej nie pomyślałem, albo wskazówki tworzące punkt zaczepienia do dalszego researchu na własną rękę. Jest to jednak trudne zadanie, bo nim dowolna z platform zacznie cokolwiek nas interesującego i twórczego podawać, musi się wiele dowiedzieć o naszych nawykach. A i nawet wtedy, algorytm musi na siebie zarabiać, więc różnorodność jest ze zrozumiałego powodu ograniczana.
W minioną środę pojawiło się nieśmiałe światełko nadziei w mrocznym tunelu. Isaac Gemal, programista aplikacji mieszkający w Nowym Jorku, wystartował ze swoim portalem, który opiera się na dwóch bardzo dobrze nam znanych rzeczach. Pierwsza z nich to właśnie przewijanie kciukiem kolejnych sekcji w poszukiwaniu czegoś interesującego lub po prostu z nudy, gdy stoimy w kolejce. Druga zaś to baza wiedzy, której każdy z nas używa, czyli Wikipedia. Mieszając te dwie powszednie rzeczy, deweloper stworzył WikiTok. Platformę, która zamiast pokazywać nam kolejne urocze zwierzątka lub haul zakupowy, podsunie nam zawsze jakiś interesujący temat, życiorys, a także dowiemy się, dlaczego Nowe Polaszki powinny zainteresować fanów historii.
Niech nazwa cię nie zmyli, to naprawdę miła aplikacja
Nazwa jest trochę myląca i nietrafiona. Sugeruje od razu ogromną platformę pełną krótkich wideo, potrzeby rejestracji i ogólnie bycia częścią kolejnej sieci społecznościowej. Całe szczęście niczego takiego tutaj nie ma, a zostało wykorzystane jedynie powszechne zrozumienie, że po "Tok" możemy się spodziewać losowej treści, przewijanej jednym ruchem.
W rzeczywistości aplikacja jest bardzo prostym narzędziem działającym przy pomocy przeglądarki. Poprzez Wikipedia API zaciąga dane artykułów, które wyświetla, używając dostępnego w nich obrazka, prezentując krótki opis z możliwością przejścia na właściwą stronę po stuknięciu "read more". Nawet opcji jako takich wiele nie ma, bo zaledwie można zmienić język: angielski, niemiecki, francuski, hiszpański, włoski, ukraiński i portugalski. Sprawdzić polubione przez nas artykuły oraz zobaczyć kto stworzył WikiToka. Nasze polubienia nie wpływają na żaden algorytm.
Tylko tyle, czy aż tyle?
Biorąc pod uwagę, po kim częściowo WikiTok odziedziczyła nazwę, można sobie zadać pytanie, czy to aby nie za mało? I w istocie, jak powiedział Isaac Gemal w wywiadzie dla ArsTechnici, twórca jest każdego dnia bombardowany pytaniami o dodanie kolejnych rzeczy, kiedy algorytm zadziała, czy w ogóle jest? Czy nie lepiej by było gdyby wyszukiwania były szyte pod użytkownika?
„Wiele osób pisało do mnie, a nawet zgłaszało problemy na moim GitHubie, prosząc o jakiś szalony, niesamowity algorytm WikiTok. Musiałem stanowczo odmówić i powiedzieć coś w stylu: już teraz jesteśmy rządzeni przez bezwzględne, nieprzejrzyste algorytmy w naszym codziennym życiu; dlaczego nie możemy mieć choćby jednego małego zakątka świata bez nich?”, powiedział Gemal w rozmowie z Benjem Edwardsem
I szczerze mówiąc... Trudno jest się nie zgodzić! To całkiem miłe uczucie wiedzieć, że włączając WikiToka, prawdopodobnie nigdy nie trafimy na tę samą treść dwa razy spośród wszystkich prawie siedmiu milionów artykułów po angielsku. Nawet inaczej, nie że po prostu będą przypadkowe, ale że będą mnie zaskakiwać, bo żaden algorytm nie będzie się dostosowywał pod to co kliknąłem jako polubione hasło. Wprowadza to rzadko już spotykane uczucie niewiedzy o tym czego się spodziewać po platformie internetowej. I najlepsze w tym wszystkim jest to, że ile razy palcem nie machniemy, to zawsze będzie coś mądrzejszego niż piesek na deskorolce.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu