W segment wearables wchodzą kolejne firmy. Nikt nie chce przespać boomu na zakładane akcesoria i obudzić się potem z ręką w nocniku. Nie inaczej jest ...
Sprawdzamy smartwatcha Kruger&Matz Classic. Najtrudniejszy pierwszy krok
W segment wearables wchodzą kolejne firmy. Nikt nie chce przespać boomu na zakładane akcesoria i obudzić się potem z ręką w nocniku. Nie inaczej jest z polskimi b-brandami. Po testowanym przez Konrada zegarku Goclever przyszła pora na propozycję z logo Kruger&Matz. Co ma do zaoferowania?
Nie tylko Qualcomm produkuje chipy do smartwatchy. Za pracę nad swoimi układami wziął się również MediaTek, czego pokłosiem są właśnie takie urządzenia, jak Kruger&Matz Classic. Za jakiś czas pewnie dołączą do nich również modele z Android Wear, o czym pisałem jakiś czas temu na AW.
Tak czy inaczej MediaTek ma spore ambicje w tym segmencie, a to przekłada się szersze możliwości takich marek jak Kruger&Matz właśnie. Firma wprowadziła właśnie na rynek swój pierwszy zegarek, który na tle wearables od Samsunga, LG, Sony i innych zdecydowanie wyróżnia się ceną - 349 zł.
Wygląd i wykonanie
Już na pierwszy rzut oka widać, że Kruger&Matz Classic posiada metalową kopertę. Błąd! Producent zastosował tutaj sprytny trik z tworzywem sztucznym lakierowanym w taki sposób, aby przypominało aluminium. Trzeba przyznać, ze efekt jest niezły i początkowo dałem się nabrać. Do jakości wykonania i solidności nie mam najmniejszych zastrzeżeń - nic nie trzeszczy, nie ugina się pod ciężarem dłoni i nie hybocze. Całość jest oczywiście zgodna z normą IP67, co gwarantuje odporność na wodę oraz kurz. Na basen zegarka co prawda nie zabierałem, ale pod prysznicem się nie utopił.
To konstrukcja typu unibody, a więc nie posiada żadnych łączeń czy dodatkowych klejonych wstawek. Wszystko jest jednym kawałkiem tworzywa, w którym osadzono taflę szkła z 1,6-calowym wyświetlaczem. Ramki wokół niego są zdecydowanie za grube i negatywnie wpływa to na względnie przyzwoity design zegarka. Charakterystyczna kropka na górze to czujnik promieni ultrafioletowych. Zabijcie mnie jednak, ale nie wiem na ile skuteczny i wiarygodny. Szkoda, że producentowi zabrakło determinacji do wbudowania również czujnika światła do automatycznego dostosowywania jasności.
Na prawej krawędzi w oczy rzuca się fizyczny przycisk, który służy do wybudzania/usypiania oraz włączania/wyłączania zegarka. Warto zwrócić również uwagę na dwa otwory: mniejszy to względnie niezły mikrofon, a większy skrywa głośniczek, który jednak gra zdecydowanie za cicho. Na spodzie umieszczono natomiast dwupinowe złącze ładowania. I tutaj już zaczynają się problemy.
Teoretyczny zamysł był niezły - w zestawie znajdziemy kabelek USB, który z jednej strony zakończono taką właśnie magnetyczną wtyczką. W praktyce zastosowane magnesy są o wiele za słabe, a sam przewód zbyt sztywny. Za pierwszym razem okiełznanie tego zajęło mi sporo czasu i doprowadziło do lekkiej irytacji. W końcu jednak wypracowałem pewną metodę, co jednak nie zmienia faktu, ze każda próba zrobienia czegokolwiek z zegarkiem po “przymocowaniu” ładowarki kończy się jej odpięciem. Szalenie frustrujące.
Silikonowy pasek nie wygląda najlepiej, choć to pewnie będzie kwestią gustu. Dla mnie istnieją tylko dwa typy pasków do zegarków: skórzany i klasyczny (brązowy lub czarny), albo metalowa bransoleta. Na plus zastosowanego tutaj rozwiązania przemawia metalowe zapięcie oraz prążkowana wewnętrzna część paska, dzięki czemu wydaje się wygodniejszy i lepiej odprowadza ciepło wydzielane przez skórę.
Wyświetlacz i bateria
Zastosowany ekranik ma przekątną 1,6 cala i rozdzielczość 240 x 240 px. Nie jest to zdecydowanie pierwsza liga wyświetlaczy. Kąty widzenia są mierne, a kolory mocno wyblakłe. W połączeniu z “szarą” czernią oraz niezbyt rozpikselowanymi napisami wrażenie jest niezbyt dobre. Nie zapominajmy jednak, do jakiej kategorii cenowej należy ten sprzęt. Na plus zaliczyłbym jasność. Przy maksymalnym ustawieniu widoczność w słońcu jest nienajgorsza. Warto przy okazji wspomnieć, że KM Classic po uśpieniu nie wyłącza ekranu, a jedynie podświetlenie - tarcza zegarka jest stale widoczna (ledwie, ale jednak).
Panel dotykowy spisuje się dobrze. Reakcja na dotyk jest natychmiastowa, a polecenia rozpoznawane dość precyzyjnie. To ważne na tak małym ekranie. Na szczęście nie zaobserwowałem żadnych odchyleń od normyna tym polu.
Jak podaje producent, wbudowany akumulatorek o pojemności 315 mAh ma wystarczać na 4-5 dni w trybie standby lub 2 dni przeciętnego użytkowania. Moje obserwacje pokrywają się z tymi deklaracjami, choć nie miałem większych problemów z rozładowaniem urządzenia w zaledwie jeden dzień. Wszystko zależy od intensywności z jaką będziemy je eksploatować. Nie spodziewajcie się jednak, że uda się Wam wyciągnąć więcej niż te magiczne 2 dni.
Oprogramowanie i możliwości
Zegarek potrafi współpracować ze smartfonami z Androidem 4.3 i nowszym oraz iOS począwszy od wersji 7. Odpowiada za to dedykowana aplikacja o nazwie Mediatek SmartDevice, którą znajdziemy w Google Play oraz AppStore. Cały proces bazuje natomiast na technologii Bluetooth, której moduł w wersji 4.0 LE został wbudowany w zegarek.
Mediatek SmartDevice nie zachwyca jakimiś szczególnie rozbudowanymi możliwościami. Możemy tutaj skonfigurować aplikacje, z których powiadomienia będziemy otrzymywali na zegarku, zaktualizować firmware lub instalować/odinstalowywać dodatkowe aplikacje na naszym K&M Classic. Praktycznym dodatkiem jest też możliwość skonfigurowania alarmów w sytuacjach, gdy dojdzie do rozłączenia obu urządzeń. Ma to zapobiegać zgubieniu któregoś z nich.
Generalnie K&M Classic nie zaskakuje żadnymi nietuzinkowymi funkcjami. Po sparowaniu z telefonem możemy odbierać na nim powiadomienia, odczytywać SMS-y (i odpowiadać na nie w oparciu o uprzednio skonfigurowane szablony), sprawdzać wydarzenia z kalendarza, ustawiać budzik, sterować odtwarzaczem i spustem migawki aparatu oraz oczywiście mierzyć kroki. W tym ostatnim przypadku zostało to jednak całkowicie skopane, bo zegarek nie monitoruje kroków permanentnie - użytkownik musi aktywować swoisty “tryb chodzenia”.
Ciekawym dodatkiem jest możliwość wykonywania połączeń z poziomu smartwatcha. Integruje się on z naszą listą kontaktów w telefonie, a dodatkowo posiada własny dialer. W połączeniu z wbudowanym mikrofonem i głośniczkiem daje nam to zestaw głośnomówiący, który można wykorzystać np. podczas jazdy samochodem. Gdyby tylko dźwięk miał większą moc, spisywałby się tutaj doskonale. To całkiem ciekawy dodatek, którego np. próżno szukać w moim LG G Watchu R (podobnie zresztą jak głośnika).
Innym praktycznym dodatkiem jest wyszukiwanie telefonu. Z poziomu zegarka, który zawsze mamy na nadgarstku możemy zmusić telefon do wibracji i emisji dźwięku o wysokim tonie. Dzięki temu zlokalizowanie go będzie prostsze. Na pewno przyda się zapominalskim.
Całość działa w oparciu o platformę LinkIt Linux, która pozwala również na instalowanie dodatkowych aplikacji. Jedną z takich jest “Ultraviolet”, która za pomocą emotikonek pokazuje teoretyczny wpływ promieni ultrafioletowych na nasze samopoczucie. Z poziomu aplikacji smartfonowej możemy doinstalować do niej kilka kolejnych, jak np. pogodynkę Yahoo.
Mimo stosunkowo szerokich możliwości, jakie daje nam oprogramowanie, przed jego twórcami jeszcze masa pracy. Pomijam tutaj już niepełne, a momentami błędne tłumaczenie interfejsu na język polski (“widomości” w menu mnie zwaliły z nóg - czy naprawdę nikt nie testuje tego software’u przed puszczeniem do sklepów?!). Znacznie wiekszym problemem są takie kwestie, jak dopisywanie chińskich znaczków do kilku skonfigurowanych szablonów SMS, brak wsparcia dla popularnych odtwarzaczy (np. Spotify), a także żałośnie mała liczba dostępnych tarcz zegarka. Spośród czterech z nich, zaledwie dwie nadają się do codziennego użytkowania i są przy tym bardzo skromne oraz, delikatnie mówiąc, “oldschoolowe”.
Zegarek K&M Classic jest napędzany przez układ SoC MediaTek Aster MT2502. To rekordowo mała jednostka, która mierzy zaledwie 5,4 x 6,2 mm. Jej sercem jest jednordzeniowy CPU ARM7 pracujący z częstotliwością 260 MHz. Wspomagają go kości RAM o rozmiarze 4 MB oraz taka sama ilość pamięci wewnętrznej. Jak widać to szalenie prosty układ o mocno ograniczonych możliwościach. W opisywanym urządzeniu sprawdza się jednak w sposób zadowalający. Nie doświadczyłem żadnych klatkujących animacji, irytujących spowolnień lub nadmiernego oczekiwania na wykonanie prostych poleceń.
Jeszcze nie teraz?
Za 349 złotych otrzymujemy smartwatcha w możliwie najprostszej postaci. To urządzenie, które działa i nieźle spełnia swoje zadanie. Chyba nikt tak naprawdę nie oczekuje od niego, że będzie tygodniami trzymać na baterii, czarować jakością wyświetlacza czy też onieśmielać i przytłaczać możliwościami. Tego w gruncie rzeczy nie robią póki co również zegarki trzykrotnie droższe od K&M Classic.
Zamiast tego, znajdziemy tutaj podstawową (i konfigurowalną, co istotne) synchronizację powiadomień, funkcję odczytywania i odpisywania na SMS-y, integrację z kalendarzem i kontaktami, mechanizm lokalizujący smartfona i kilka innych, całkiem praktycznych dodatków z trybem głośnomówiącym na czele.
Największym problemem tego urządzenia jest (jak zwykle w przypadku B-brandów) niedopracowane oprogramowanie. Znów mamy głupie błędy w tłumaczeniu i nie do końca poprawnie działające poszczególne funkcje. Zastrzeżenia można mieć również do designu, wyświetlacza i procesora o bardzo skromnych możliwościach. Silikonowy pasek też bardziej odstrasza niż zachęca.
Te wszystkie wady jednak tracą trochę na znaczeniu, gdy skonfrontujemy je z ceną. Dziś jest to 330-349 zł, a za kilka tygodni pewnie będzie już ok. 300 zł. Jak na pierwszy smart zegarek może zatem nie jest to taka zła opcja? Wszystkim, którzy jednak oczekują od gadżetu tego typu więcej, polecam jednak póki co świnkę skarbonkę i wstrzemięźliwość. Największe premiery dopiero przed nami - również w tej najniższej kategorii cenowej.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu