Recenzja

Splatoon — gdy Nintendo bierze się za strzelaninę robi to w kolorowym stylu

Kamil Świtalski
Splatoon — gdy Nintendo bierze się za strzelaninę robi to w kolorowym stylu
9

Nowe marki od stajni Nintendo, to temat jest dość kontrowersyjny. Koncern stosunkowo rzadko proponuje nam coś bez Mario, Kirby’ego, Pokemonów czy reszty zaprzyjaźnionych z graczami od lat bohaterów. Dlatego też świat z ogromną uwagą przygląda się świeżym propozycjom, a jedną z nich jest Splatoon. Og...

Nowe marki od stajni Nintendo, to temat jest dość kontrowersyjny. Koncern stosunkowo rzadko proponuje nam coś bez Mario, Kirby’ego, Pokemonów czy reszty zaprzyjaźnionych z graczami od lat bohaterów. Dlatego też świat z ogromną uwagą przygląda się świeżym propozycjom, a jedną z nich jest Splatoon. Ogłoszony kilkanaście miesięcy temu przez długi czas był sporą niewiadomą — okazuje się jednak, że da się zrobić wciągający shooter skupiający się głównie na trybie sieciowym nie zrywając jednocześnie z familijną polityką firmy. Jeśli macie dosyć wojennych i futurystycznych klimatów w strzelaninach, a przy okazji szukacie powiewu świeżości nie tylko pod względem oprawy ale i mechaniki, nie powinniście przejść obok tej produkcji obojętnie. Nawet największego sceptyka potrafiła porwać na wiele godzin zabawy!

Długo zastanawiałem się od czego zacząć ten tekst i myślę, że z myślą o tych którzy nie mają najmniejszego pojęcia co takiego zaproponowali nam twórcy, najbezpieczniej będzie od wyjaśnienia mechaniki zabawy. Jak na każdą strzelaninę przystało, nie zabraknie arsenału broni i mierzenia do broni. Tutaj jednak zamiast imitacji paintballu, który byłby najzwyczajniej w świecie nudny i, najdelikatniej mówiąc, wtórny, autorzy postawili na nieco inne podejście. Nie chodzi bowiem tylko o strzelanie farbą w przeciwników, ale również oznaczanie swojego terenu w możliwie jak największym stopniu. W tym również nie ma specjalnej rewolucji? Dodajcie zatem możliwość zamiany waszego bohatera, nie będącego człowiekiem a przedstawicielem rasy Inklingów, w kałamarnicę i poruszanie się w ekspresowym tempie po kałużach na które składają się jego kolory bojowe. W takiej formie nie tylko ekspresowo odnawiamy zapas tuszu jakim będziemy dysponować, ale też stajemy się nieuchwytni dla przeciwników oraz... bezbronni. Nie mamy bowiem wówczas dostępu do naszych broni, a przeciwnicy mogą w tym czasie przemalowywać wcześniej przez nas zachlapane pola. Aha, wspominałem już że wkroczenie na kolor wroga równoznaczne będzie z utratą energii, a kiedy zabawimy tam za długo, pożegnamy się z życiem i wrócimy — w zależności od trybu zabawy — do punktu kontrolnego, lub miejsca gdzie rozpoczynaliście rozgrywkę (tj. respawn pointa)?

Kiedy już mniej więcej wiecie co się z czym je i na czym polega inność tej produkcji na tle całego zastępu popularnych sieciowych strzelanin, teraz słów kilka o trybach. Od lat mówi się, że wyzwania jednoosobowe są tylko dodatkiem którego nie powinno zabraknąć. Czymś w rodzaju treningu i rozgrzewką przed prawdziwą rozgrywką. Tutaj trudno traktować zabawę jednoosobową w podobnych kategoriach, bo to zupełnie inna para kaloszy. Kampania polega bowiem na zmierzeniu się z zestawem wyzwań, które pozwolą nam pomóc wyzwolić się z niewoli Zapfishom. To miejsce gdzie znajdziecie wiele elementów, których próżno szukać w rozgrywce wieloosobowej. Inny świat. Jednak mimo że to zupełnie odmienny schemat zabawy, opiera się na tej samej mechanice, dzięki czemu po kilku godzinach niesienia pomocy niewinnym istotom możemy wskoczyć do zabawy sieciowej bez obaw, że nie będziemy wiedzieli co się tak naprawdę dzieje. Jej zasady zresztą wyjaśnione są w skondensowanej, acz mimo wszystko kompletnej, formie. Największym minusem kampanii jednoosobowej jest jej długość — przebrnięcie przez wszystkie przygotowane tam dla nas poziomy i potyczki z bossami zajmuje niespełna pięć godzin, co jest wynikiem… słabym. Na otarcie łez możecie jednak wyposażyć się w figurki Amiibo — obecnie na rynku dostępne są trzy, każda z nich zapewni piętnaście dodatkowych wyzwań dla samotnego gracza. Jeśli jednak chodzi o długość zabawy, zdecydowanie prym wieść będą rozgrywki wieloosobowe — dla nich przygotować możecie spokojnie kilkadziesiąt, a nawet i więcej, godzin!

Zacznijmy może od tego lokalnego, w którym bawić się mogą maksymalnie dwie osoby. Jest to o tyle wygodne rozwiązanie, że wówczas jedna z nich całą rozgrywkę śledzi na ekranie kontrolera do Wii U, zaś druga ma do swojej dyspozycji cały telewizor. Dzięki temu sąsiad na podzielonym ekranie nie będzie nas rozpraszał, a przy okazji nie ma też wyjątkowo kuszącej opcji podejrzenia pozycji rywala. O co zatem będzie odbywać się walka? O kolorowe baloniki, a raczej ich zestrzelenie farbą. Komu uda się ich rozbić więcej, wygrywa. Prawdziwa rywalizacja zaczyna się jednak w momencie, kiedy na planszy gania się ośmioro bohaterów podzielonych na dwie drużyny i walczą o to, kto dostanie najwięcej kolorowego pola. Komu uda się zamalować więcej planszy, wygrywa!

Tak w skrócie przedstawiają się zasady potyczek sieciowych. Te prowadzić możemy z przyjaciółmi, bądź też anonimowymi graczami z całego świata. Splatoon to jedna z tych produkcji, gdzie nie potrzeba specjalnie wymyślnych taktyk, zatem rozmowy są zbędne. Najfajniejsze w tej zabawie jest to, że każdy znajdzie w takich pojedynkach coś dla siebie — zarówno ci dopiero rozpoczynający przygodę, nie będący jeszcze w posiadaniu przydatnych akcesoriów ani innych niż standardowy karabin broni. Jeżeli dopiero rozpoczynacie przygodę i nie stać was jeszcze na zakup pędzla czy rolki z którymi biega większość bohaterów po planszy, nie przejmujcie się! I bez nich macie szansę przydać się drużynie strzelając farbą tam, gdzie ich arsenał nie sięga. Nie mówiąc już o tym, że w zależności od tego jak dużo zachlapiecie farbą, zależeć będzie ostateczna punktacja — a mimo iż na starcie macie szansę brać udział w pojedynkach z ludźmi o kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt, poziomów wyższych od waszego, możecie się podczas walki wykazać bardziej i zgarnąć większą liczbę punktów niż rywale! W standardowym trybie poziomy są wymieszane, kiedy jednak zajrzycie do potyczek rankingowych, tam będą one już w miarę wyrównane — miejcie się zatem na baczności!

Oprócz zdobywaniu kolejnych poziomów, dzięki gromadzonym punktom nasze konta zasilane będą też odpowiednim dopływem gotówki, który następnie w lokalnym sklepie zamienić można na nowe bądź też ulepszone bronie czy ubrania / akcesoria, zapewniające nam szybkość, silniejszy atak czy skuteczniejszą obronę. Jak to najczęściej u Nintendo bywa, całość została stworzona z dbałością o najdrobniejsze szczegóły — bajeczna, kolorowa, oprawa i charakterystyczny design zamknięte wyświetlane są w rozdzielczości 1080p i 60 klatkach na sekundę, natomiast oczekiwanie na sieciowych rywali umilać będzie prosta mini-gra w której kałamarnicą skaczemy jak najwyżej, chwytając się platform i uciekając przed podnoszącym się poziomem wody. Nie będziecie też mieli szansy denerwowania się na długie ekrany ładowania, te bowiem najzwyczajniej w świecie Splatoon nie istnieją, poza pierwszym przy włączaniu gry. Obecnie produkcja niemal każdego tygodnia (a nawet i częściej!) otrzymuje nowe bronie, mapy czy inne dodatki — wszystko to w ramach darmowych aktualizacji!

Aby jednak nie było tak idealnie, zmuszony jestem wspomnieć o tych mniej pozytywnych aspektach zabawy. A największym wydaje się być... brak botów. W rozgrywkach grupowych brać mogą udział jedynie żywi przeciwnicy, co czasami bywa dość problematyczne — choć póki co zdarzyło mi się na zabawę czekać dłużej niż kilkanaście sekund raz czy dwa razy. Miejmy nadzieję, że w momencie gdy zainteresowanie zabawą zacznie widocznie spadać, twórcy podejmą odpowiednie kroki w tej kwestii i zapewnią możliwość wypełnienia brakujących miejsc sztuczną inteligencją, bądź też umożliwią zmniejszenie minimalnego limitu graczy — obecnie bez ośmioosobowej ekipy nie ma bowiem opcji rozpoczęcia zabawy. Brakuje też możliwości wyboru mapy na której będziemy toczyć pojedynek — te dla każdej z rund są losowe; samodzielnie możemy wybrać je wyłącznie w przypadku rozgrywki lokalnej.

Nintendo od lat podążają swoją ścieżką, omijając szerokim łukiem panujące trendy i stawiając na własne, autorskie pomysły. Splatoon to interesująca wariacja na temat strzelaniny, która wprowadza powiew kolorowej świeżości do zabawy — a dzięki braku przemocy czyni ją ponadczasową i uniwersalną. Nie zaliczam się do grona miłośników strzelanin, dlatego też wydawało mi się że po skończeniu krótkiego trybu dla jednego gracza produkcja pójdzie w odstawkę — nic bardziej mylnego. Kilka pojedynków sieciowych wystarczyło bym połknął bakcyla i doskonale bawił się strzelając czy też mażąc farbą gdzie tylko się da, licząc że moja drużyna wygra starcie i zdobędę kolejne cenne punkty, pozwalające piąć się wyżej w hierarchii — a to dowodzi tylko jak nieszablonowe i uniwersalne to dzieło! To jedna z produkcji, której nie może zabraknąć w bibliotece żadnego posiadacza Wii U!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu