Samsung Galaxy S6 Edge+ gościł już na łamach Antywebu przy okazji wideorecenzji Tomka. Sprzęt jest też już na rynku od jakiegoś czasu, nie traktujcie ...
Spędziłem miesiąc z Samsungiem Galaxy S6 Edge Plus. To jeden z najlepszych smartfonów, jakich kiedykolwiek używałem
Samsung Galaxy S6 Edge+ gościł już na łamach Antywebu przy okazji wideorecenzji Tomka. Sprzęt jest też już na rynku od jakiegoś czasu, nie traktujcie więc tego artykułu jak recenzji. W zakrzywionych ekranach Samsunga zakochałem się od pierwszego wejrzenia, kiedy więc nadarzyła się okazja na spędzenie kilku tygodni z S6 Edge Plus, nie zastanawiałem się nawet chwili.
Zanim wyciągnąłem sprzęt z pudełka, zerknąłem na jego cenę. Wiecie, tak na wszelki wypadek, jakbym zrobił mu podczas testów krzywdę. Około 3,5 tysiąca złotych. Sporo - na tyle dużo, że dla wielu osób cena może okazać się zaporowa. Nasuwa się więc podstawowe pytanie - czy to urządzenie warte takich pieniędzy?
Do Samsunga przylgnęła ostatnio etykietka producenta plastikowych telefonów. W przypadku obcowania z S6 Edge+ odczucie jest zupełnie inne - i nie bez powodu. Dominuje tu szkło i metal, przez co czułem, że obcują z urządzeniem z najwyższej półki. I tak jest w rzeczywistości. Nic nie skrzypi (bo nie ma co), wszystko wydaje się być idealnie spasowane i zaprojektowane. W recenzjach widziałem, że mnóstwo osób zachwala komfort trzymania go w dłoniach. Ja tego niestety nie poczułem. Uwierały i drapały mnie w dłonie ramki z tyłu obudowy. Ostatecznie umieściłem telefon w samsungowym etui z klapką. Ale też nie bez powodu - miałem wrażenie, że urządzenie choć solidne, jest na tyle delikatne, że zrobię mu w kieszeni krzywdę. Ot takie wrażenie odnośnie „lekkości” nowego Samsunga. Niestety w takiej konfiguracji sprzęt mocno traci na urodzie. Ale jak to mówią - coś za coś.
Zobacz jaki to ma ekran!
Każdy, kto widział, że mam nowy telefon, zwracał uwagę na ekran. Kompletnie się temu nie dziwię - wygląda obłędnie. Zakrzywione krawędzie to strzał w dziesiątkę, a wrażenia z korzystania z takiego rozwiązania są wręcz kapitalne. Ale to też zasługa samej technologii. Mierzący 5,7 cala Super AMOLED jest jasny, kontrastowy, ma bardzo szerokie kąty widzenia. Nasycenie kolorów można regulować, a szczegółowość wyświetlanego ekranu jest naprawdę imponująca. Edge Plus to większy brat klasycznego Edge’a i trochę obawiałem się, że zwiększenie rozmiaru ekranu odbije się na jakości obrazu. 1440x2560 pikseli, 515 pikseli na cal. Kompletnie nie widać jakiegokolwiek spadku jakości. Telefon z miejsca stał się ulubionym urządzeniem do oglądania YouTube’a i przez miesiąc nie przeglądałem serwisu na innym urządzeniu. Na początku miałem jednak problemy, aplikacja Google nie chciała bowiem pozwolić na odtwarzanie filmów w 50-60 klatkach. Dopiero któraś z aktualizacji rozwiązała ten problem. Widocznie trzeba było poczekać na dodanie S6 Edge+ do listy urządzeń obsługujących zwiększoną ilość klatek w filmach.
Skoro o ekranie mowa, pora na konfrontację z samsungowym pomysłem na wykorzystanie zakrzywionych krawędzi. Możemy dzięki temu korzystać z paska szybkiego uruchamiania aplikacji i kontaktów. Ustawiłem najczęściej włączane programy i najchętniej wybierane numery. Skorzystałem z tego rozwiązania dokładnie dwa razy - przez cały miesiąc. Najpierw z ciekawości, drugi raz robiąc zrzuty ekranu do tego artykułu. Kompletnie do mnie ten pomysł nie przemawia. Jest nieintuicyjny, wymaga niewyuczonego ruchu palcem, nie jest ani szybszy, ani wygodniejszy. Jedyne do czego przydał mi się zakrzywiony ekran to nocny zegar, którego nie można niestety ustawić tak, by był wyświetlany przez całą dobę. Niby to nie ekran, ale polubiłem się z czytnikiem linii papilarnych. W moim przypadku działał bezbłędnie i odblokowywał sprzęt za każdym przyłożeniem kciuka.
Procesor Samsung Exynos 7 Octa 7420 to mocna rzecz i trudno było oczekiwać, by S6 Edge+ krztusił się czy to przy menu, aplikacjach czy nawet w wymagających grach. Wiele osób używających telefonów Samsunga skarżyło się, że TouchWiz zamula telefon - ja tego nie doświadczyłem. Nie żebym jakoś pokochał tę nakładkę, ot po prostu na tym modelu telefonu sprawowała się dobrze. Niezrozumiałym jest dla mnie natomiast pozbycie się slotu na karty pamięci. Nie kupuję tłumaczenia, że telefon jest za cienki - do szczuplejszych modeli konkurencja potrafi dorzucić obsługę rozszerzenia pamięci. Z 32 GB zostaje mniej więcej 25 i czułem, że po jakimś czasie (nagrywanie materiałów wideo ze zwiększoną ilością klatek i w zwiększonej rozdzielczości) szybko zapcham telefon i nie obejdzie się bez zgrywania wideo do komputera. Nigdy nie byłem fanem nieumieszczania czytników w telefonach Apple i dla Samsunga nie zrobię wyjątku. Kiepski pomysł i tyle.
Bateria w S6 Edge+ ma 3000 mAh, czyli o 300 mAh mniej niż ta z mojego HTC One Max. Nie zauważyłem jednak by telefon działał krócej na jednym ładowaniu. Był w stanie dociągnąć do późnych godzin wieczornych i tylko co któryś dzień byłem zmuszony go doładowywać w okolicach północy. Ale ja używam telefonu intensywnie - kilka skrzynek email, kilka serwisów społecznościowych, mnóstwo powiadomień i częste przeglądanie sieci na smartfonie. Na dobrą sprawę przez kilka ostatnich miesięcy pozytywnie zaskoczyła mnie w tym temacie jedynie Xperia Z2, której przez kilka tygodni używałem. Nie rzuciło mnie również na kolana ładowanie bezprzewodowe. Niby działa, a jednak nie uznałem tego rozwiązania za specjalnie wygodne. Miałem też wrażenie, że przy trzymaniu telefonu w etui nie zawsze wszystko zaskakiwało za pierwszym razem i trzeba było lepiej ułożyć urządzenie na panelu bezprzewodowej ładowarki. Bardzo miło słuchało mi się natomiast na S6 Edge+ muzyki. Zarówno na dołączonych do testów słuchawkach LEVEL On, jak też na każdych innych, których na co dzień używam.
Totalnie zakochałem się natomiast w aparatach. Obu. Sensor światłoczuły Sony Exmor IMX240 robi kapitalną robotę. 16 Mpx gwarantuje świetną jakość, sprawdziła się też optyczna stabilizacja i bardzo szybki autofokus. Fajnym bajerem okazała się dioda doświetlająca i możliwość nagrywania filmów w rozdzielczości Ultra HD. „Selfiaczki” wchodziły jak marzenie - przedni aparat ma 5 Mpx, fajnie zmiękcza i wygładza obraz. Oba aparaty świetnie radziły sobie przy słabym oświetleniu. Pewnie zaraz posypią się na mnie gromy, ale zaryzykuję - to najlepsze aparaty jakie można znaleźć w smartfonie.
Aparat tylny (zgadniecie w jakim filmie pojawiło się miejsce z pierwszego zdjęcia?):
Aparat przedni:
Ciężko było się pożegnać
Mówi się, że człowiek jest w stanie bardzo szybko przywyknąć do dobrego. Ciężko było wracać do własnego telefonu, mimo tego, że przecież nie korzystałem z bajerów w Galaxy S6 Edge Plus. Fantastyczny ekran dokładnie takich rozmiarów jak potrzebuję, szybki procesor, świetne aparaty, które sprawdziły się w praktycznie każdej sytuacji. Do tego kapitalna jakość wykonania, której mogą zazdrościć konkurenci. No i wygląd - ten sprzęt prezentuje się wręcz bajecznie. Poza wysoką ceną (od ok. 3200 w górę) i brakiem slotu na karty pamięci, to fablet idealny. I nie ukrywam, że przy najbliższej wymianie prywatnego telefonu, S6 Edge Plus będzie moim pierwszym kandydatem na zawitanie do kieszeni.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu