Felietony

Demonizujemy social media, żeby samemu stać się mniej demonicznymi

Krzysztof Rojek
Demonizujemy social media, żeby samemu stać się mniej demonicznymi
12

Ludzka natura nie pozwala nam dopuszczać do siebie myśli o tym, że to my jesteśmy "tymi złymi". Dlatego stworzyliśmy w naszych głowach całkowicie odseparowany od naszego swiata wymiar, gdzie ludzie najwyraźniej pochodzący z innej planety są odpowiedzialni za hejt i fake newsy. I nazwaliśmy go social media.

Nie wiem, ilu czytelników Antyweb jest zaznajomionych z sagą o Wiedźminie, ale zaryzykuję, że większość i że wprowadzenie do dzisiejszego tekstu nie będzie dla nikogo jakimś wielkim spoilerem. Chodzi mi tu bowiem o jedną ze scen z opowiadania "Kraniec Świata" w której Geralt i Jaskiej rozmawiają o tym, dlaczego ludzie wymyślają sobie potwory w świecie, w którym wiele innych potworów istnieje naprawdę. Geralt wypowiada wtedy takie słowa:

Ludzie(...) lubią wymyślać potwory i potworności. Sami sobie wydają się wtedy mniej potworni. Gdy piją na umór, oszukują, kradną, leją żonę lejcami, morzą głodem babkę staruszkę, tłuką siekierą schwytanego w paści lisa lub szpikują strzałami ostatniego pozostałego na świecie jednorożca, lubią myśleć, że jednak potworniejsza od nich jest Mora wchodząca do chat o brzasku. Wtedy jakoś lżej im się robi na sercu. I łatwiej im żyć.

Jeżeli ktoś choć trochę interesuje się mitologią słowiańską (takim osobom bardzo polecam Bestiariusz Słowiański Witolda Vargasa) wie pewnie, że wiele z demonów na naszych ziemiach (szczególnie tych złych) zaskakująco często przeszkadzało ludziom w bardzo "wygodny" sposób - myliły drogę wędrowcom wracającym z karczmy, podmieniały dzieci, uwodziły mężczyzn, podpalały obejścia i generalnie odpowiadały za cały szereg innych, niezbyt pochlebnych ludzkich zachowań. Innymi słowy, w średniowiecznej Polsce efekty zdrady małżonki można było wytłumaczyć działaniem Mamuny, pijacy zawzięcie twierdzili, że do pobliskiego rowu sprowadziły ich Nocnice, różne rzeczy znikały z domu za sprawką Kłobuka, a ślady po duszeniu na szyi żony to zdecydowanie robota Popielucha. Łatwiej jest bowiem zrzucić coś na wyimaginowanego demona, niż przyznać się do czegoś, do czego bardzo się przyznać nie chcemy.

Dziś też mamy takiego demona, a imię jego social media

Po co ten cały przydługi wstęp i gadanie o średniowiecznych wierzeniach? Ano dlatego, że choć dziś mało kto twierdzi, że Rusałki, Baby Cmentarne czy Kaduki istnieją naprawdę, tak wiele osób zdaje się mieć przeświadczenie, że istnieje w naszym życiu sfera, która jest kompletnie oderwana od życia codziennego - social media. Ile razy już to słyszeliśmy, że tyle teraz hejtu w tych social mediach? Że social media wzbudzają w ludziach najniższe instynkty.  Że to social media są źródłem fake newsów czy cyberbully'ingu. I nie ma się takim twierdzeniom co dziwić. Czytając niektóre komentarze aż ciężko sobie wyobrazić, że stoją za nimi ludzie, którzy na co dzień jadą z nami jednym tramwajem czy autobusem.

Ale taka jest prawda.

Social media to Ty, ja i każdy inny

Jeżeli nie oglądaliście na YouTube "Krótkiego filmu o prawdzie i fałszu" - zdecydowanie wam to polecam. Dlaczego? Ponieważ burzy on jeden z najpowszechniejszych mitów, stojących u podstaw twierdzenia o "złych social mediach" - mitu o własnej nieomylności. Mówi się, że ludzie w internecie rozpowszechniają fake newsy, ale rzadko kto zwraca uwagę na to, ile jego wpisów i komentarzy bazowało na przekonaniach, nie na faktach. Ile jego dyskusji miało zaledwie zabarwienie merytoryczne, przykrywające pod sobą rozmowę o ideach i wierzeniach. I to tylko jeden z kilkudziesięciu sposobów, w jaki fałszywe, niesprawdzone informacje krążą po sieci rozprzestrzeniane... przez nas. Tak samo jest z hejtem - chociaż dla nas nasz wpis jest od niego wolny, dla kogoś innego może być największą podłością dotykającą tego, co boli go najbardziej.

Demonizowanie social mediów jest więc bardzo wygodne. Pozwala zdjąć z naszych barków odpowiedzialność za to, co tam robimy, nasze małe internetowe kłótnie wydają się nam być nieszkodliwe. Bo social media są straszne i nikogo nie powinno to dziwić. Co więcej, przekonani o własnej nieomylności wydajemy się sobie lepsi w porównaniu z tym "hejterskim, fake newsowym motłochem", czyli resztą osób w social mediach. Założę się jednak, że tak właśnie myśli... większość użytkowników tych mediów. Zachowujemy się przy tym trochę jak nasze rodzime media w połowie lat 2000, kiedy odkryły, że jest coś takiego jak "internauta" i na okrągło przytaczały opinie ludzi w internecie zupełnie tak, jakby ci pochodzili z innej planety.

Nie ma recepty na hejt czy mowę nienawiści. Kto mówi inaczej - kłamie

Spotkałem się w swoim życiu z kilkoma pozycjami wannabe psychologów, którzy radzili "jak walczyć z hejtem w internecie". Zupełnie tak, jakby hejt w internecie był zupełnie inny od tego w normalnym życiu. A nie jest, bo za każdym wypowiedzianym zdaniem stoi osoba o takich poglądach. Dlatego żeby wyeliminować hejt w internecie, musiałbyś wyeliminować go w rzeczywistości.

Good luck with that.

Jako ludzkość nie jesteśmy tak kryształowo czyści, jakimi się chcemy widzieć. Jesteśmy potomkami osób, które zabijały innych, ponieważ ci wierzyli w innego boga albo mieli niefart mieć schorzenie genetyczne w czasach, gdy nikt nie słyszał nawet o myciu rąk. Nie jesteśmy kryształowo czyści, ale nie chcemy tego przed sobą przyznać. Zamiast tego wolimy mówić o tym, że istnieje jakiś równoległy wszechświat "social mediów" w którym przychodzą ludzie z innej planety, hejtując, wyzywając i rozsiewając fake newsy.

Social media nie są złe. My jesteśmy.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu