Postanowiłem dorzucić swój kamyczek do ogródka w sporze na temat inteligentnych zegarków. Zdania odnośnie tych urządzeń są podzielone, jedni uważają j...
Smartwatch - rewolucja dopiero w drodze
Maniak nowych technologii. Od dzieciństwa kochał k...
Postanowiłem dorzucić swój kamyczek do ogródka w sporze na temat inteligentnych zegarków. Zdania odnośnie tych urządzeń są podzielone, jedni uważają je za gadżet przydatny, inni za zbędny. Zdecydowanie przyłączam się do tych drugich. To, co oferują dzisiaj takie zegarki, kompletnie do mnie nie przemawia.
Odnoszę wrażenie, że w dużej mierze za cały szum wokół inteligentnych zegarków odpowiedzialni są producenci. Wiadomo, w branży mobilnej trwa wyścig technologiczny na wyniszczenie. Sprzęt musi być lepszy, szybszy, ładniejszy, a przede wszystkim innowacyjny. To dzisiaj słowo wytrych. Rynek urządzeń mobilnych, a w szczególności smartfonów, jest nasycony w takim stopniu, że niektóre powszechnie znane firmy elektroniczne takie jak Panasonic, zdecydowały się zrezygnować z produkcji tych urządzeń. W tym wyścigu giganci tacy jak Samsung czy Google liczą, że konkurencja nie zdąży z wyprodukowaniem własnego ultranowoczesnego zegarka, co pozwoli im na zdobycie przewagi na rynku. Wiadomo, kto pierwszy, ten lepszy.
Założenia smartwatcha są bardzo proste. Ma być on przedłużeniem naszego telefonu. Dzięki temu połączeniu na ekranie zegarka możemy otrzymywać ważniejsze komunikaty z naszego smartfona: odbierać połączenia, czytać SMS-y, sprawdzać, kto dzwonił, dostawać okrojone komunikaty o aktywności na Fb. Za mniej istotne funkcje należy uznać robienie zdjęć, odtwarzanie muzyki i nagrywanie filmów.
W teorii niby wszystko jest ok. Mamy zegarek, który mieści się na nadgarstku, łączy się z naszym telefonem i w pewnym sensie go zastępuje. Tylko nadal potrzebne jest do tego urządzenie „matka” czyli smartfon. I wtedy przychodzi moment refleksji i pytanie: Czy aby na pewno jest nam to potrzebne?
Uważam, że nie. Dzisiaj smartwatch jest jedynie gadżetem dla ekstremalnych maniaków nowości technologicznych. Wynalazek ten uznam za potrzebny dopiero, gdy stanie się on autonomicznym telefonem, z własną kartą SIM (lub jakimś odpowiednikiem), dostępem do Internetu i wbudowanym GPS-em. Te elementy mogą sprawić, że takie zegarki stałyby się prawdziwą rewolucją na rynku urządzeń mobilnych. W momencie, gdy zegarek otrzyma takie funkcje, możemy zrezygnować ze smartfonów, które pozostają niezastąpione od połowy dekady (uznaje iPhona za pierwszy masowy smartfon. Sorry Nokia). Oczywiście taki zegarek oznaczałby powrót do ery, kiedy telefon służył głównie do dzwonienia i wymiany wiadomości. Należy jednak pamiętać, że obecnie mamy większy wybór urządzeń, takich jak tablety czy przenośne komputery, które znacznie lepiej nadają do pracy jak i rozrywki.
Dobrym przykładem zastosowanie takiego smartwatcha mogłoby być chociażby bieganie, przykład, który przyszedł mi do głowy z własnego doświadczenia. Od kiedy zmieniłem telefon na Samsunga GS 3, zrezygnowałem z biegania z telefonem. Zaczął mi ciążyć w kieszeni, a armbendy mnie denerwują. Bardzo bym chciał nadal korzystać z narzędzi, jakie dawało mi Endomondo (tu wstaw swój ulubiony tracker biegania), albowiem baza wyników dla biegacza, czy fana rowerów jest bardzo istotna. Niestety przy obecnym stanie rozwoju smartwatchy nie mógłbym z tego dobrodziejstwa skorzystać, bo wciąż potrzebuje nadajnika GPS. Czyli bez smartfona, ani rusz. Wiem, że na rynku jest smartwatch dedykowany zapalonym sportowcom - chociażby Garmin Forerunner z wbudowanym GPS-em - jednak nie uśmiecha mi się wydawać 400 dolarów na elektronicznego asystenta biegania.
Co by mogło mnie skłonić do zrezygnowania z mojego ukochanego smartfona? Właśnie zegarek z opcją dzwonienia, wysyłania/odbierania SMS-ów, wyposażony w nadajnik GPS. Zegarek wyposażony w te trzy elementy byłby urządzeniem naprawdę rewolucyjnym. Nadawałby się nawet do uproszczonej nawigacji drogowej, wydając komunikaty głosowe, bądź wyświetlając strzałki w kierunkach, w jakich należy się poruszać po drodze. Zdaję sobie sprawę, że coraz więcej osób nie wyobraża dziś sobie funkcjonowania bez dostępu do Internetu. Ja również do nich należę. Jednak dzisiaj mamy znacznie większy wachlarz możliwości, niż jeszcze kilka lat temu. Dzisiaj dostęp do Internetu może zapewnić mi tablet lub laptop, znacznie lepiej przystosowany do czytania, pracowania czy oglądania filmów. Dodatkowo, jeżeli do pracy jadę 20-30 min, a tam czeka na mnie komputer z podłączeniem do sieci, taki smartwatch w zupełności mi wystarcza. Wówczas bez żalu mogę się rozstać z klasycznym telefonem, który przestałby mi ciążyć w kieszeni, a od tej pory zagościłby w kompaktowej i lekkiej formie na moim nadgarstku.
Początek prac nad smartwatchami to nowy rozdział w technologicznym wyścigu. Obecną sytuację najłatwiej opisać na przykładzie beta testów w grach, czy testowania prototypów sprzętu (na co nawet wskazują ostatnie wypowiedzi ludzi związanych z Galaxy Gear). Otrzymujemy produkt na początkowym etapie rozwoju. Nie jest to jednak wersja końcowa, a ja należę do tych, którzy lubią poczekać na produkt finalny, a nie jego wersję demo. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że nadejdzie moment, w którym zegarek będzie spełniał funkcje telefonu. Dlatego właśnie dzisiejsze inteligentne zegarki to nie rewolucja, lecz dopiero jej zalążek.
Foto Four smartwatch via Shutterstock.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu