Składane telefony to powiew rynkowej świeżości. Jednak przez jedną ich cechę raczej nigdy nie będę miał takiego urządzenia.
Składane smartfony - czy chcemy przehandlować funkcjonalność za ergonomię?
Jeszcze jakiś czas temu w sieci głośno było od narzekań odnośnie powtarzalności dzisiejszych smartfonów. Wiecie - wszystko wygląda tak samo, wszystko jest jakąś wariacją na temat kanapki ze szkła, plastiku i metalu, a fakt, że wszyscy producenci podążają za tym samym trendem wyglądu sprawia, że telefony ciężko odróżnić od siebie nawet osobom, które się zajmują tą tematyką. I w tym momencie na scenę wszedł Samsung i choć na początku wiele osób postawiłoby na Huawei i jego Mate X, to Galaxy Fold (i potem Flip) stały się istnymi dominatorami na rynku składaków. Gdzieś z tyłu drugie skrzypce grała Motorola, a firmy takie jak Oppo póki co mają dopiero koncept, jak ich elastyczny telefon mógłby działać.
Niedawno pisałem wam, że przedsprzedaż nowych Samsungów przekroczyła oczekiwania i że jest w końcu realna szansa, że składane urządzenia będziemy widzieć na ulicy, a nie tylko na pięknych grafikach od producenta. Mówię tu głównie o Flipie - tańszym i chyba bardziej przemawiającym do "zwykłego" konsumenta niż duży i dwa razy droższy Fold. O ile jednak Fold jest telefono-tabletem, o tyle Flip "rozkłada się" do postaci zwykłego smartfona. I przejawia tutaj jedną cechę, która moim zdaniem jest taką "nieoczywistą niedogodnością" dla każdego użytkownika takich telefonów.
Składane smartfony, czyli o ten jeden gest więcej
Mam pełną świadomość tego, że to co zaraz powiem może brzmieć jak narzekanie na pierdoły, ale mam wrażenie, że finalnie może mieć to spory wpływ na to, jak rynek "składaków" będzie się rozwijał w najbliższych czasach. O co mi chodzi? Ano - zobaczcie, jak w przeciągu ostatnich lat ewoluowały różne elementy elektroniki użytkowej. Generalnie można było zauważyć bardzo prosty trend pt. Jeżeli użytkownik może zrobić coś szybciej/łatwiej/w mniejszej liczbie kroków - to dajmy mu taką możliwość". NFC pojawiło się by nie trzeba było sięgać po karty płatnicze, ładowanie bezprzewodowe i słuchawki TWS ograniczyły korzystanie z kabli, a od przyciski fizyczne stały się ekranowymi, a następnie - gestami. Oprogramowanie stawało się coraz bardziej intuicyjne, ułatwiając użytkownikowi pracę i czyniąc wiele rzeczy szybszymi. I w takiej sytuacji pojawiają się składane smartfony.
Punkt ten zauważyłem kiedy recenzowałem Motorolę RAZR 5G i kiedy miałem w rękach nowego Folda i Flipa, znów przypomniałem sobie o tym fakcie. Telefonu Motoroli używało mi się przyjemnie, jednak wszystko co na niej robiłem trwało dłużej niż w przypadku zwykłego smartfona. Wynika to po prostu z tego, że jeżeli chcesz cokolwiek zrobić na telefonie typu Flip - musisz go otworzyć. Zazwyczaj też wymaga to dwóch dłoni. Tam, gdzie na zwykły telefon wystarczy spojrzeć (bo ma np. odblokowywanie twarzą), tam składaka trzeba wziąć do ręki i rozłożyć. I o ile na początku jest to nowe, trochę fascynujące i stanowi pewnego rodzaju rytuał, o tyle kiedy składaki spowszednieją, może być jedną z tych kwestii, która może być mocnym argumentem przeciw kupieniu takiego smartfona.
Czy to się będzie liczyło? Na razie nie
Sam wiem, że składany telefon nie jest raczej dla mnie. Nie dlatego, że nie doceniam możliwości jakie daje większy ekran w Foldzie, albo złożenie w Flipie, ale bardziej dlatego, że wiem, iż w zbyt dużej liczbie sytuacji dodatkowa konieczność rozłożenia urządzenia byłaby po prostu irytującą przeszkodą. Oczywiście, tak jak wspomniałem, na początku się tego nie zauważa, a śmiem twierdzić, że dla większości osób, które kupiły telefony Samsunga w trwającej przedsprzedaży będzie to pierwsza styczność ze składanym urządzeniem w ogóle. Jeżeli połączymy to z faktem, że składaki wciąż są czymś nowym i ekscytującym, to myślę, że na początku nikt na tę nieefektywność nie będzie zwracał uwagi, a ludzie będą nawet lubili inność składaków.
Jednak w miarę jak kolejne generacje telefonów będą się upowszechniały, to fakt, że nie ma się od razu dostępu do wszystkich możliwości smartfona może być jedną z przyczyn, przez które smartfony składane nie podbiją rynku. Będą jego częścią i na pewno będą popularniejsze niż dziś, ale wątpię, by za 6-7 lat każdy z nas miał składaka. Oczywiście - nie wiadomo, co się będzie działo na rynku mobilnym za taki czas. Inna sytuacja będzie, jeżeli składaki dalej będzie robił tylko Samsung, a inaczej, jeżeli zabierze się za to np. Apple. Wymieniam tę firmę nie bez przyczyny, ponieważ to właśnie Apple jest dla mnie spółką, która pokazuje, że można tworzyć urządzenia które nie zawsze są najbardziej ergonomiczne i nie zawsze zaprojektowane z myślą o największej wygodzie użytkownika, a jednak - sprzedają się świetnie.
To, w którą stronę podążą składane urządzenia i jaką niszę rynkową wypełnią dopiero się okaże. Jednak bazując na swoich doświadczeniach z tego typu urządzeniami myślę, że już teraz można powiedzieć, że nie ma co się spodziewać rewolucji takiej jak w latach 2007-2010. Chociaż kibicuję składakom, bo stanowią rozsądny powiew świeżości (na pewno większy niż aparaty 200 Mpix) to czuję, że nie urządzenia dla wszystkich i kilka osób, które zamówiły te telefony niedługo się o tym przekona.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu