Twierdząc, że żyjemy w globalnej wiosce ocieram się o frazes. W dobie internetu trudno sobie wyobrazić korzystanie z jego dobrodziejstw, jak i całej e...
Twierdząc, że żyjemy w globalnej wiosce ocieram się o frazes. W dobie internetu trudno sobie wyobrazić korzystanie z jego dobrodziejstw, jak i całej elektroniki użytkowej bez chociaż podstawowej znajomości języka angielskiego. W latach 90’ ubiegłego wieku pojawiły się kieszonkowe elektroniczne tłumacze. O tym, że to nie były idealne urządzenia nikogo nie trzeba przekonywać. Bo jak przy jego pomocy można zagaić rozmowę z nowo poznaną studentką z Hiszpanii? Nijak. Z pomocą może przyjść SIGMO. Tłumacz na miarę XXI wieku?
SIGMO jest projektem, który pojawił w serwisie finansowania społecznościowego Indiegogo. Czy ma szansę na globalny sukces? Wiele wskazuje na to, że tak. Sigmo jest kieszonkowym tłumaczem, którego bryła przypomina niemalże do złudzenia kilka innych urządzeń, jakie można było spotkać w serwisach crowdfundingowych. Pomijając ten mało istotny fakt, trzeba powiedzieć, że SIGMO jest w stanie tłumaczyć wypowiedzi w kilkunastu językach, jednym z języków jakie oferują jego twórcy jest polski.
Korzystanie z SIGMO jest banalnie proste. Wystarczy elektronicznego tłumacza połączyć przy pomocy Bluetooth ze smartfonem. Następnie w aplikacji wybrać język, z jakiego tłumaczymy wypowiedzi oraz język (z 25 oferowanych), na jaki mają zostać przetłumaczone. Jedyne, co wtedy już nam pozostało jako użytkownikowi tego niemal magicznego tłumacza, to zacząć z niego korzystać. Aby nagrać wypowiedź należy wcisnąć jeden z dwóch przycisków odpowiadający wcześniej zdefiniowanym językom i odczekać chwilę, by aplikacja dokonała tłumaczenia, a jego efekt usłyszymy poprzez głośnik SIGMO.
To niewielkie, bo o bokach mierzących 4 cm, urządzenie ma działać do 8 godzin nieustannej pracy lub do 300 godzin w trybie gotowości. Aplikacja mobilna, która stanowi mózg całej koncepcji ma być udostępniona zarówno dla urządzeń z iOS-em, jak i Androidem.
Koncepcja tego gadżetu, jest bardzo ciekawa i wydaje się być stworzona w dobrym momencie. Po pierwsze wykorzystuje popularność smartfonów oraz aplikacji mobilnych. Po drugie wykorzystuje modę na wszelkiego rodzaju gadżety, jakie możemy przyczepić do ubrania i nosić połączone Bluetooth z naszym telefonem. Na koniec trzeba zaznaczyć, że twórcy SIGMO wykorzystują mechanizm finansowanie społecznościowego.
Podwaliny na osiągnięcie sukcesu już są. Projekt zebrał na 33 dni przed końcem zbiórki już prawie 50 tysięcy dolarów, tym samym uzyskując 3 razy więcej pieniędzy niż pierwotnie założyli to jego twórcy. SIGMO można otrzymać za dotację w wysokości 50 dolarów. Dodatkowo wysyłka urządzenia jest darmowa, również do Polski.
Podstawowym pytaniem jakie pozostaje bez odpowiedzi, brzmi czy SIGMO okaże się gadżetem czy też przydatnym urządzeniem. Jeśli odpowiedź jest zawarta w drugiej części zdania to trzymam za ten projekt mocno kciuki. Możliwe, że jest to sensowne rozwiązanie na chwilę. Jednak nie ma co się łudzić SIGMO czy inne tego typu projekty nie zastąpią znajomości języków obcych. W szczególności w obecnych czasach, gdy bez tego człowiek może czuć się jak zamknięty w klatce. Czy SIGMO to tłumacz na miarę XXI wieku? Na to pytanie odpowiedzieć będą mogli dopiero pierwsi użytkownicy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu