Nie wiem czy wiecie, ale wczoraj minęło 20 lat od premiery "genialnego" filmu Super Mario Bros. z aktorami, których nikt już nie pamięta, czyli Bobem ...
Nie wiem czy wiecie, ale wczoraj minęło 20 lat od premiery "genialnego" filmu Super Mario Bros. z aktorami, których nikt już nie pamięta, czyli Bobem Hoskinsem (Mario) i Johnem Leguizamo (Luigi). Żeby oddać odpowiedni hołd temu epickiemu upadkowi kinematografii i gier przygotowaliśmy zbiór najgorszych tytułów z wąsatymi hydraulikami.
Hotel Mario (1994)
Gra o Mario muszącym odnaleźć księżniczkę Peach (oryginalne!) przeszukując siedem hoteli Koopalingów, czyli małych sługusów Bowsera. Hotel Mario trafiło na konsolę Philips CD-i, która jest owocem współpracy między Nintendo, a Philipsem. Philips miał stworzyć przystawkę CD do SNES-a, co nigdy nie doszło do skutku - mimo to udało im się wypuścić własną platformę i uzyskać prawa do niektórych licencji Big N. Skutkiem tych wydarzeń jest prawdopodobnie najgorsza w historii gra o Mario. Całość polega na skakaniu po małej planszy i zamykaniu wszystkich widocznych na niej drzwi przed upływem czasu, drzwi jednak co chwile się otwierają... mózg wybucha.
Mario Clash (1995)
Totalne czerwono-czarne brzydactwo na Virtual Boya, czyli konsolę posiadającą własne "gogle" do których przykładamy oczy, by widzieć grafikę z efektem trójwymiaru. Założenia śmiałe, ale zrobione zdecydowanie zbyt szybko, w czasach w których technologia nie sprzyjała jeszcze takim rozwiązaniom. Mario Clash polegało oczywiście na walce z Koopasami i oferowała "rewelacyjną" możliwość przeskakiwania między pierwszym, a drugim "planem" co starało się stworzyć poczucie głębi. Wybitna porażka.
Mario Teaches Typing (1992)
Kiedy na początku lat 90-tych w świadomości masowego odbiorcy pojawiały się takie niesamowite urządzenia jak chociażby KOMPUTERY, niektóre firmy (w tym przypadku Interplay) wpadały na naprawdę "wybitne" pomysły. Mario Teaches Typing miało być ciekawym programem uczącym dzieci jak pisać na klawiaturze bez patrzenia na klawisze. W rzeczywistości stało się jednak historyczną porażką, z tak okropną muzyką, że do dziś trudno sobie to wyobrazić.
Mario's Tennis (Virtual Boy - 1995)
Mario Tennis to nazwa, która każdemu kojarzy się ze świetną zabawą, jednak wersji na Virtual Boya po prostu nie dało się tego oglądać. Nintendo myślało, że sprzeda zwykłe popłuczyny doklejając do nich metkę "prawdziwego 3D". Czerwona, monochromatyczna grafika odzierała jednak z uroku nawet najlepsze pomysły. Takiego tenisa nikt nie chce oglądać.
Super Mario 64 DS (2004)
Nowa wersja kultowego, przełomowego Super Mario 64 okazała się być niesamowicie uciążliwym tytułem. Cokolwiek by mówić o padzie do Nintendo 64, to przy tej grze sprawdzał się znakomicie - za to zabawa ze stylusem, mały ekran i niezbyt imponujące możliwości graficzne Nintendo DS niemal zabiły tę grę. Co prawda wciąż można czerpać z tej edycji jakąś przyjemność, jednak sam pomysł na tego typu konwersje okazał się porażką, co tylko potwierdziło wykonanie Super Mario 64 DS.
Mario's Time Machine (1993)
Bowser zbudował wehikuł czasu i podróżując przez wieki skradł ważne dla ludzkości artefakty - ponieważ może to mieć wpływ na naszą historię, Mario bierze sprawy w swoje ręce i rusza w podróż, by zwrócić wszystkie przedmioty w odpowiednie miejsce. Niestety polega to na oglądaniu "arkusza" tekstowego, w którym znajdują się wolne pola - uzupełniamy je wybierając odpowiednie wyrazy z absolutnie nieintuicyjnego menu... Poprzedzała to oczywiście odrobina skakania i eksploracji, jednak sednem rozgrywki jest pozyskiwanie wiadomości pozwalających na odpowiadanie na kolejne pytania. Innymi słowy: kolejna próba połączenia nauki (w tym przypadku historii) z zabawą spaliła na panewce.
Mario's Early Years! Preschool Fun (1994)
Tym razem "gra", w której słyszymy z głośników konika i musimy zaznaczyć kursorem (w sumie jedyna fajna rzecz z jaką mamy tu do czynienia to wykorzystanie SNES-owej myszki) konika na ekranie. Innym poleceniem może być np. wskazanie fioletowego kółka... W domyśle Preschool Fun to pozycja dla przedszkolaków, ucząca o kształtach, kolorach i zwierzętach, ale jako "gra z Mario" jest niewybaczalną pomyłką.
***
Jak widać słynny wąsacz to nie tylko znak jakości Nintendo, ale i historia naprawdę fatalnych eksperymentów, o których fani szybko zapomnieli. Dziś gwiazda japońskiej firmy ma za sobą tak przytłaczający dorobek, pełen świetnych gier, że mało komu chce się rozpamiętywać tego typu wpadki. Mimo wszystko, warto wiedzieć, że nawet takie ikony nie miały łatwych początków i były wykorzystywane do najgłupszych eksperymentów. Obecnie wydawcy też lubią podpinać różne dziwactwa pod znane marki i w większości przypadków również nie wychodzi im to najlepiej.
A wracając do filmu Super Mario Bros. - czasem jest mi szkoda, że czasy tego typu zupełnie wykręconych adaptacji już minęły. Były one pełne pomysłów tak złych, że trudno dziś znaleźć coś podobnego, przynajmniej poza dziełami sygnowanymi imieniem i nazwiskiem słynnego Uwe Bolla.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu