Recenzja

Recenzja Shadow of the Tomb Raider. Znowu gram w to samo...

Tomasz Popielarczyk
Recenzja Shadow of the Tomb Raider. Znowu gram w to samo...
31

...i nie mogę się oderwać! Shadow of the Tomb Raider to trzecia i zdecydowanie najlepsza odsłona odświeżonej serii, której bohaterką jest kultowa Lara Croft. Niemniej już od samego początku widać i czuć, że mamy do czynienia grą bardzo podobną do poprzedniczek (a szczególnie do "Rise of..." tworzonego przecież przez to samo studio). Czy takie odgrzewanie kotleta wyszło twórcom na dobre?

Lara Croft w nowym wcieleniu i z głosem Karoliny Gorczycy (tylko w Polsce rzecz jasna) to zdecydowanie jedna z moich ulubionych kreacji w grach video ostatnich lat. Po świetnym Tomb Raiderze i bardzo wciągającym Rise of the Tomb Raider, który ucierpiał trochę przez swoją czasową dostępność wyłącznie na Xboksie One, przyszła pora na zwieńczenie trylogii. Zgadza się - Shadow of the Tomb Raider jest zamknięciem pewnego etapu dla serii. Kontynuacje powstaną, ale zapewne doczekamy się też mocnego odświeżenia konwencji. No właśnie...

Ale to już było...

W Shadow of the Tomb Raider kontynuowany jest wątek fanatycznej organizacji Trójca, która odpowiada m.in. za śmierć ojca Lary i chce "zbudować świat na nowo" za pomocą potężnego artefaktu. Zaczynamy w Meksyku, gdzie Lara wpada na trop Trójcy i starożytnego sztyletu będącego częścią całej tej układanki. I tu zawiązuje się cała akcja, a prolog kończy potężne Tsunami, które zmywa z powierzchni ziemi całą wioskę. W głowie gracza pojawia się tym samym jedna myśl - będzie się działo!

I rzeczywiście! Trafiamy do peruwiańskiej dżungli, a kolejne etapy są przeplatane bardzo intensywnymi scenami szaleńczej walki o przetrwanie i absolutnej rozwałki. A to spada samolot, a to wybucha rafineria, zawala się jakaś światynia itd. Zdecydowaną większość czasu będziemy jednak spędzać na eksploracji. I tu niespodzianka, bo w Shadow of the Tomb Raider nie eksplorujemy jedynie ruin i grobowców, ale trafiamy do zaginionego miasta-państwa Paititi, w którym mieszkają potomkowie starożytnych Inków. Nie dotarła tutaj jeszcze cywilizacja, a więc czujemy się tak, jakbyśmy przenieśli się w czasie i stali częścią tej społeczności. Szczególnie, że Lara musi sama mieć na sobie lokalny strój, żeby lokalni mieszkańcy chcieli w ogóle z nią rozmawiać. A będzie to niezbędne, bo w Paititi czeka na nas mnóstwo roboty - w tym kilka całkiem ciekawych zadań pobocznych.

Eksploracja miasta to nie jedyna nowość. Twórcy dodali do gry jeszcze szereg innych mechanik. Lara może teraz wytwarzać specyfiki z ziół, które spowalniają czas lub podnoszą jej odporność na obrażenia, a także produkować strzały wywołujące halucynacje u przeciwników. Trafiony nieprzyjaciel zaczyna strzelać do swoich, a następnie umiera w agonii. To oznacza, że musimy zbierać nowe surowce - i faktycznie mapy są nimi wypełnione po brzegi. Drewno, pająki (dla jadu), płótno, narzędzia, proch, tłuszcz, skóry i wiele, wiele więcej...

A skoro o walce mowa, tutaj też postawiono dużo większy nacisk na cichą eliminację przeciwników. Etapy walki są pełne krzaków i zarośli, w których się ukrywamy, a jakby tego było mało, Lara może wysmarować się błotem, dzięki czemu przeciwnicy jej nie wykryją tak szybko, wykorzysta nowe elementy otoczenia do ukrycia, a także uchroni się przed żołnierzami wyposażonymi w kamery termowizyjne. Oczywiście nie zabrakło znanych z poprzedniej odsłony gadżetów. W zwłokach możemy ukryć bombę, z puszek wykonać granat, a z butelki koktajl mołotowa. Wiele z nich będzie od nas wymagało uprzedniego odblokowania w obozie - podobnie jak poprzednio Lara zdobywa punkty doświadczenia, które po przekroczeniu pewnego progu zamieniają się w punkty umiejętności. Tych mamy tutaj naprawdę sporo - podzielonych, tak jak w "Rise of..." na trzy kategorie: przetrwanie, walka i poszukiwanie.

Walka w Shadow of the Tomb Raider została trochę zepchnięta na margines. Pomijam już fakt, że w Paititi dysponujemy wyłącznie łukiem, więc zwyczajnie nie opłaca się tutaj doprowadzać do otwartych konfliktów. Na palcach jednej ręki w całej grze mógłbym policzyć sytuacje, w których gra otwarcie sugeruje nam - to jest ten moment, wyciągnij strzelbę i zrób zadymę. Co szczególnie rozczarowujące - większość z nich jest z udziałem demonicznych stworzeń (naturalnie i tego elementu tutaj nie zabraknie). Twórcy chyba za mocno wzięli sobie do serca zarzuty, że w poprzedniej części walki stawały się zbyt monotonne. Mnie się tam wcale nie nudziły!

Prawdziwy Tomb Raider

Dlatego większość czasu upłynie nam na eksploracji, a tę wręcz po mistrzowsku wkomponowano w całą konwencję. Na każdym kroku znajdujemy dokumenty i artefakty. A gdy już wydaje się nam, że znaleźliśmy wszystko natrafiamy na mapy lub plecak archeologa, które odkrywają przed nami kolejne punkty na mapie - zakopane skarby, krypty, skrzynie itd. I wiecie, co jest w tym najlepsze? Eksploracja w Shadow of the Tomb Raider daje niesamowitą frajdę i satysfakcję. Po prostu nie mogę oderwać się od ekranu i chcę "wymaksić" dany obszar na mapie znajdując na nim wszystko, co tylko da się znaleźć. To chore, co ta gra robi z człowiekiem!

Eksploracja to również szereg nowych mechanik. Pojawiła się możliwość huśtania na linie. Dodano też raki, po których odnalezieniu otworzą się przed nami nowe możliwości wspinaczki. W wodach czyhają na nas natomiast piranie, a ukrywanie się przed nimi to jeden z bardziej irytujących elementów zabawy. Ogółem jednak eksploracja wygląda niemal identycznie jak w poprzedniej odsłonie. Będziemy dużo się wspinać i tradycyjnie bardzo często coś się pod naszym ciężarem oberwie. Wszystko to dopełniają proste zagadki logiczne, nad którymi nie trzeba się długo głowić - szczególnie, że Lara na normalnym poziomie trudności sama podpowiada, co teraz trzeba zrobić.

Nowa odsłona to również znacznie więcej możliwości, jeśli chodzi o handel. Na całej mapie znajdziemy kilku kupców, u których zaopatrzymy się w potrzebne nam materiały, dodatkowe gadżety i większe sakwy na naboje i strzały. Warto to robić, bo tylko u kupców kupimy np. wyciągarkę pozwalającą nam odblokowywać nowe lokacje lub wytrychy do skrzyń konkwistadorów. Kupcy posiadają też nowe elementy stroju oraz bronie, a to oznacza, że musimy zbierać drogocenne kruszce rozrzucone po mapie, a także wyprzedawać nadwyżki zapasów.

A skoro o strojach mowa, tutaj też pojawiło się więcej elementów craftingu. U kupców oraz w kryptach znajdziemy receptury pozwalające na wykonanie poszczególnych części ubioru - podzielono je na górę (peleryny, kamizelki itp.) oraz dół (buty). Pierwsze dają nam na ogół ochronę przed czymś, a drugie podnoszą mobilność lub czynią skradanie skuteczniejszym. Niestety wykonane w ten sposób dodatki możemy nakładać wyłącznie na domyślny strój Lary. Szkoda, bo w grze jest jeszcze kilkanaście innych strojów, które też by się chciało modyfikować.

Piękna Lara

Graficznie Shadow of the Tomb Raider prezentuje się fenomenalnie. Grałem na Xboksie One X, gdzie możemy wybrać między rozdzielczością 4K, a płynnością 60 kl/s. Oczywiście zdecydowałem się na tę pierwszą i w trakcie zabawy nie zaobserwowałem nawet najdrobniejszego chrupnięcia. Gra działała bardzo stabilnie, a doznania wizualne po prostu urywały, co trzeba.

Szczególnie dobre wrażenie robią dopracowane modele postaci. Wszystkie przerywniki filmowe tradycyjnie są realizowane na silniku gry i prezentują się fantastycznie - mimika twarzy, naturalne ruchy i dopieszczone detale. Zresztą sceneria, projekty pomieszczeń i otwartych przestrzeni wcale nie wypadają gorzej. Zadbano tutaj o bardzo wysoką szczegółowość, co niesamowicie potęguje immersję. To zdecydowanie jedna z najładniejszych gier na Xboksa One X, a warto dodać, że na pecetach na kartach GeForce ma wyglądać jeszcze lepiej dzięki cukierkom od Nvidii.

Pewnie wielu będzie narzekać na Gorczycę, która już trzeci raz dała głos "polskiej" Larze Croft. Dla mnie jednak dubbing w jej wykonaniu ciągle trzyma przyzwoity poziom. Nieco gorzej wypadają inne postaci, ale ogółem spolszczenie nowego Tomb Raidera śmiało można nazwać dobrym. A jeśli Wam przeszkadza, to nic nie stoi na przeszkodzie, by przełączyć się na język angielski i włączyć napisy.

...i nie wróci więcej

Szacuję, że przejście samej fabuły powinno Wam zająć około 10-12 godzin. Ja w międzyczasie zahaczałem o niektóre grobowce wyzwań (odblokowujące nowe umiejętności, a więc warto to robić) i sporo biegałem za znajdźkami. W rezultacie mój licznik sięga już 20 godzin, a jeszcze zdecydowanie wszystkiego nie zrobiłem i mam sporo do odkrycia.

I powiem szczerze, że nawet trochę nie przeszkadza mi wtórność względem poprzedniczek. Nie ma sensu ulepszać czegoś, co jest już dobre. Shadow of the Tomb Raider to zatem gra wtórna, ale w swojej wtórności ciągle rewelacyjna, wciągająca i niesamowicie grywalna. Choć fabularnie nie rzuca na kolana, to wyrazista postać Lary, a także pewna ewolucja, jaka dokonuje się w niej w całej serii (co szczególnie daje się we znaki teraz - tytuł "Shadow of" nie jest tutaj wcale przypadkowy, wierzcie mi!) przykuwa do ekranu i sprawia, że chcemy wiedzieć, jak dalej potoczą się jej losy.

Niemniej mam nadzieję, że to symboliczne zamknięcie trylogii jest dla Square Enix jednocześnie początkiem czegoś nowego - odświeżonej formuły, nowego gameplayu i większych innowacji. Z nowego wcielenia Lary Croft zdecydowanie da się jeszcze wykrzesać niejedną przygodę, na co zresztą będę czekał z wypiekami na twarzy.

 

Ocena: 8/10

+ Więcej tego, co najlepsze w "Rise of..."

+ Bardzo satysfakcjonujący gameplay

+ Fantastyczna eksploracja

+ Piękna oprawa graficzna

- Mało zmian względem poprzedniczki

- Za mało walki

- Miejscami monotonna

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu