Za pół roku Igrzyska Olimpijskie - czekam, bo jestem wielkim fanem tego wydarzenia, oglądam nawet zmagania w konkurencjach, o których nie mam pojęcia....
Za pół roku Igrzyska Olimpijskie - czekam, bo jestem wielkim fanem tego wydarzenia, oglądam nawet zmagania w konkurencjach, o których nie mam pojęcia. Na razie impreza w Rio kojarzy mi się jednak z brudem. Tak, z brudem - w głowie mam cały czas obrazki z zatoki, w której ma być rozgrywana część zawodów. Pływające wysypisko. Jeżeli tak to będzie wyglądało latem, to żal mi sportowców... Temat podejmowany z konkretnego powodu - obserwuję teraz zbiórkę pieniędzy na Seabin, rozwiązanie, które ma pomóc utrzymywać takie miejsca w czystości.
Kilka miesięcy temu pisałem o zanieczyszczonym brzegu jednego z polskich jezior - psioczyłem wówczas na turystów, ale też lokalsów, którzy nie potrafią zbierać po sobie odpadków i piękne miejsce zamieniają w wysypisko. Część leży na plaży, część w pobliskich zaroślach, reszta pływa i zniechęca do wchodzenia do wody. To nie jest lokalny problem - zmaga się z nim wiele polskich miejscowości. Zmaga się z tym masa miejsc na całym świecie. Przywołana zatoka, w której mają się odbywać regaty podczas IO w Rio, to medialny przykład, ale podobnie wyglądają akweny w innych regionach globu. Zatoki, jeziora, rzeki - chyba każdy z Was przynajmniej raz widział zdjęcia z indyjskich rzek.
Seabin to sprzęt, który ma ten problem niwelować, przynajmniej częściowo. Sprzęt stworzyło dwóch Australijczyków, obecnie zbierają pieniądze na realizację projektu. W serwisie Indiegiogo pozyskali już 130 tysięcy dolarów. Sęk w tym, że wnioskują o 230 tysięcy, a do końca zbiórki został tydzień - marne szanse na to, że uda się zebrać całość. Nie oznacza to jednak, że panowie powinni zamknąć sprzęt w garażu i dać sobie spokój z jego rozwojem. Nawet jeżeli nie zbiorą całości, to jest kasa na dalsze prace. Jednocześnie spodziewam się, że może się znaleźć inwestor albo pojawią się klienci, którzy zamówią rozwiązanie w większej liczbie.
Urządzenie nie wygląda na zbyt skomplikowane. To kosz, który za sprawą pompy wciąga śmieci pływające w wodzie. Przez cały czas, nie trzeba budować skomplikowanej instalacji, po dodaniu kolejnego elementu można oczyszczać wodę z ciekłych zanieczyszczeń. Działanie prezentują filmy i grafiki wrzucone do tekstu. Wszystko wydaje się naprawdę proste. A mimo to, sprzęt tego typu ponoć nie jest stosowany - na stronie kampanii twórcy napisali, że dzisiaj za sprzątanie odpowiedzialni są ludzie zbierający odpadki siecią. Mało wydajne, a przy tym działa tylko wtedy, gdy ludzie ruszają na "łowy".
Gdzie można zastosować Seabin? Wszędzie (prócz otwartych mórz) - instalacja ma się sprawdzić w porcie, marinie, na przystani, w jeziorze, stawie, na nabrzeżu czy w rzece. Oczywiście im większa powierzchnia, tym więcej maszyn trzeba zainstalować. Chyba, że w danym miejscu ludzie potrafią się zachować i nie śmiecą. Jednak nawet i w tych miejscach problemem będą wiatr i prądy morskie, które naniosą śmieci. Warto zauważyć, że sprzęt podobno nie szkodzi rybom czy innym stworzeniom żyjącym w wodzie. Tak przynajmniej przekonują twórcy Seabin. Praktyka pokaże, co wypadnie z opróżnianych koszy.
Dobry projekt na koniec roku - po kolejnym sezonie dziwnych akcji crowdfundingowych upewniam się, że jednak jest nadzieja, że finansowanie społecznościowe może przynieść pożyteczne rzeczy. Takie rozwiązania są nam potrzebne - chociażby po to, by mówić o problemie. Nie tylko tym przybrzeżnym. Zapewne zadajecie sobie sprawę z tego, że w oceanach krąży tyle śmieci, że jest się za co wstydzić. Raz na jakiś czas firma X czy Y stworzy serię produktów z wyłowionych śmieci (odkurzacz, buty, krzesło), ale to problemu nie rozwiąże. Może wypada liczyć na to, że pomysły podobne do Seabin zaczną coś zmieniać? Oby.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu