Chrome

Samsung Chromebook 2 - jeśli szukasz prawie-komputera, Koreańczycy mają coś dla Ciebie

Tomasz Popielarczyk
Samsung Chromebook 2  - jeśli szukasz prawie-komputera, Koreańczycy mają coś dla Ciebie
88

Wydawać by się mogło, że Samsung odpuścił sobie segment Chromebooków. Ostatni laptop tego typu zadebiutował w ofercie koreańskiej firmy dwa lata temu. Okazuje się, że nic z tych rzeczy i firma dalej będzie rywalizować na tym polu. A trzeba zauważyć, że w segmencie urządzeń z Chrome OS robi się coraz...

Wydawać by się mogło, że Samsung odpuścił sobie segment Chromebooków. Ostatni laptop tego typu zadebiutował w ofercie koreańskiej firmy dwa lata temu. Okazuje się, że nic z tych rzeczy i firma dalej będzie rywalizować na tym polu. A trzeba zauważyć, że w segmencie urządzeń z Chrome OS robi się coraz ciaśniej.

Chromebooki biją za oceanem rekordy popularności. W 2013 roku co piąty komputer sprzedawany w USA miał na pokładzie Chrome OS. Nie powinno zatem dziwić, że kolejni producenci rozszerzają swoją ofertę o tego typu urządzenia. W ich gronie znajdują się już czołowi dostawcy pecetów: HP, Dell, Acer, ASUS czy Toshiba. Powstają nawet nowe konstrukcje - Chromeboksy w odróżnieniu od mobilnym poprzedników przystosowane bardziej do wykorzystania w domowym zaciszu. Po blisko dwuletniej przerwie swoje nowe Chromebooki prezentuje również Samsung.

Samsung Chromebook 2 wizualnie przypomina trochę najnowszego Galaxy Note'a (a po części również Galaxy S5). Świadczy o tym chociażby pokrycie zewnętrznej części górnej klapy tworzywem imitującym skórę. Ten nietuzinkowy zabieg najwyraźniej sprawdził się w przypadku urządzeń mobilnych i ma teraz również zrobić swoje w segmencie Chromebooków. W ten sposób Koreańczycy starają się chyba też zerwać z wizerunkiem "plastikowego producenta". Jak tak dalej pójdzie, prędzej część z nas osiwieje zanim zobaczymy aluminiowe konstrukcje z logo Samsunga.

Samsung łącznie przygotował dwa modele urządzeń. Pierwsze z nich wyposażono w 13,3-calową matrycę Full HD oraz procesor Exynos 5 Octa o taktowaniu 2,1 GHz. Drugie posiada 11,6-calowy ekran o rozdzielczości 1366 x 768 px oraz identyczny procesor o obniżonym taktowaniu do 1,9 GHz. W obu przypadkach zastosowano 4 GB RAM-u DDR3L 1600 MHz, co jest bardzo miłym zaskoczeniem - zachłanność Chrome na pamięć operacyjną jest znana nie od dziś. Urządzenia ponadto dysponują 16 GB pamięci wewnętrznej, kamerkami do wideorozmów z funkcją nagrywania wideo w HD, a także złączami USB 3.0, USB 2.0, HDMI, minijack (combo) oraz slotami na karty MicroSD. Szczegółową specyfikację znajdziecie w tabeli. Jak zwykle w przypadku Chromebooków, mamy do czynienia z fantastycznym czasem pracy na baterii, który wynosi odpowiednio 8 i 8,5 godziny.

Sprzedaż ma ruszyć już w kwietniu. Ceny również nie przyprawiają o ból głowy. Za mniejszą wersję będzie trzeba zapłacić 319 dolarów, a za większą 399 dol. To ciągle więcej niż np. 10,1-calowy ASUS Transformer Book T100, który śmiało może konkurować z 11,6-calowym Chromebookiem Samsunga, a nawet przebija go pod względem oprogramowania (Windows 8.1) i funkcji pracy jako tablet. Model od ASUS-a jest jednak ciągle wyjątkiem i nowe urządzenia mogą być tanią alternatywą dla wielu konkurencyjnych konstrukcji z systemem Microsoftu.

Nie jestem jakimś szczególnym entuzjastą Chromebooków - nigdy nie byłem. Nie wynika to znowu z sympatii do Microsoftu. Mój zachwyt Transformer Bookiem T100 trwał raczej krótko i gdy sprzęt zaczął zbierać kurz na półce, poszedł pod młotek na Allegro. Wolę zdecydowanie bardziej kompleksowe rozwiązania, które nie zmuszają mnie do czasochłonnej wymiany danych, żonglowania zasilaczami i wpatrywania się w małe 10,1-calowe matryce. Zresztą duże dłonie nie sprzyjają klikaniu na takich klawiaturach.

Wiem jednak, że jestem raczej wyjątkiem. Chromebooki udowodniły, że rynek potrzebuje takich "prawie-komputerów" do Facebooka, Twittera, YouTube'a i innych stron www. Dlatego Samsung nie będzie narzekał na niską sprzedaż nowych modeli. Google sprawnie buduje nową platformę, dostarczając coraz to nowych narzędzi dla programistów. W połączeniu z konkurencyjną ceną daje to oczekiwane rezultaty.

Właśnie dlatego gigant z Redmond się broni i obniża ceny licencji na okienka. W przypadku urządzeń z najniższej półki cenowej (poniżej 250 dol.) producenci mają oddawać Microsoftowi tylko 15 dolarów, a więc tyle ile Google ściąga z Androida. Jestem przekonany, że ta strategia zaowocuje lawiną nowych konstrukcji, które będą mogły śmiało konkurować z Chromebookami. A wtedy co wybierze Kowalski? Przeglądarkę z dodatkami czy pełnokrwisty system, który dodatkowo może synchronizować z domowym desktopem?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu