Godzinami można mówić o tym, że ropa naftowa traci na znaczeniu, że jako paliwo w transporcie w końcu zacznie ustępować innym rozwiązaniom. Trzeba mieć na uwadze, że dotyczy to głównie transportu szosowego - póki co trudno sobie wyobrazić, że na tym polu zachodzą wielkie zmiany np. w lotnictwie. Nie oznacza to jednak, że firmy siedzą z założonymi rękami i liczą na to, że sytuacja nie będzie się zmieniać: trzej przemysłowi giganci łączą siły, by stworzyć samolot hybrydowy. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w przyszłej dekadzie ta maszyna będzie wozić pasażerów.
Trzy wielkie firmy budują nowy samolot. To może zmienić branżę lotniczą
Samolot hybrydowy to ambitny projekt. Mogłoby się wydawać, że skoro jakieś technologie zastosowano w samochodach, łatwo będzie je przenieść do innych maszyn, także tych latających, ale sprawa nie jest taka prosta. Co nie oznacza, że firmy się tego nie podejmują - zaledwie kilka tygodni temu pisałem o startupie Zunum Aero zgłębiającym ten temat:
Podstawowe paliwo stanowiłaby energia elektryczna zasilająca silniki, paliwo w ciekłej formie byłoby swoistym zabezpieczeniem. Akumulatory mają być instalowane w skrzydłach, przewiduje się, że szybkie ładowanie pozwoli maksymalnie wykorzystywać samolot w powietrzu i nie uziemi go na długie godziny. Należy dodać, że mowa o maszynie, która na pokład zabierałaby 12 pasażerów – to raczej maluch. Dopiero w kolejnej dekadzie miałby się pojawić samolot zabierający na pokład kilkadziesiąt osób.[źródło]
Startup wspomina o zasięgu do 1100 km oraz prędkości ok 550 km/h. To osiągi dla początkowej fazy projektu, z czasem miałyby się poprawiać. Czy to ma sens? W październiku wspominałem, że chyba ma, a przynajmniej dostrzegł to Boeing, który postanowił zainwestować w firmę. Okazuje się, że podobnymi rozwiązaniami zainteresowany jest też europejski konkurent amerykańskiego koncernu: Airbus. Wraz z korporacjami Rolls-Royce oraz Siemens opracowuje on samolot hybrydowy. Projekt o nazwie E-Fan X zakłada wykorzystanie w testach przerobionego samolotu BAe 146. Sprawa o tyle ciekawa, że nie dotyczy maszyny kilkunastoosobowej: ten model zabiera na pokład nawet ponad stu pasażerów.
Obecnie maszyna posiada cztery silniki odrzutowe, ale wspomniane trio zamierza jeden z nich zastąpić silnikiem elektrycznym. A jeśli wyniki eksperymentu będą zadowalające, przyjdzie czas na wymianę kolejnego silnika. Samolot hybrydowy bez dwóch zdań: połowa napędu po staremu, połowa oparta o energię elektryczną. W roku 2020 mogłoby dojść do testów takiego rozwiązania, w połowie przyszłej dekady odbyłby się lot komercyjny. Niektórzy stwierdzą pewnie, że to odległa perspektywa, ale przypominam, że mowa o branży, w której czas płynie inaczej niż np. w segmencie smartfonów - podkreślam ów fakt pisząc o samochodach, w lotnictwie działa to jeszcze wolniej.
Do rozwiązania jest naprawdę wiele kwestii, a jedną z podstawowych stanowi źródło zasilania: stosowane obecnie akumulatory są drogie, duże i przede wszystkim ciężkie. Co to za innowacja, gdy zestaw baterii poważnie dociąży maszynę i pozwoli jej przelecieć niewielką odległość? Kolejne firmy, które będą liczyć na przełom w biznesie akumulatorowym. Ale kto wie - może Elon Musk i Tesla zaskoczą branżę? Pisząc o cenach modelu Semi, wspominałem, że nijak mają się one do obecnych kosztów i możliwości baterii. Czyżby korporacja szykowała niespodziankę? A jeśli tak, to czy skorzystają z niej inni?
Pojawia się oczywiście pytanie, czy branżę zainteresuje samolot hybrydowy. Odpowiedź jest prosta: jeśli to będzie się opłacać, to tak. Koszty paliwa mają wielkie znaczenie w tym biznesie - ich ograniczenie poważnie wpłynie na wyniki firm z sektora i pojawią się zamówienia na takie maszyny. Dlatego do gry weszli zarówno Airbus, jak i Boeing. Niejako przy okazji mogą się pojawić także inne korzyści: mniej zanieczyszczeń powietrza czy niższy poziom hałasu - czynnik, który zainteresowałby np. ludzi mieszkających obok lotnisk. Wszak na tę kwestię wskazuje się, gdy podejmowany jest temat budowy nowego lotniska pod Warszawą - osoby mieszkające w okolicach lotniska Chopina nie byłyby już prześladowane rykiem silników.
W tym przypadku istotny jest fakt, iż za projekt nie bierze się startup: to nie grupa inżynierów szukająca finansowania, lecz trzej giganci. Każdy ma długą historię, zastępy zdolnych i doświadczonych ludzi, opatentowane technologie, pieniądze na kontach, wpływy i siłę przebicia. Jeśli te korporacje będą chciały wprowadzić zmiany na rynku, dokonają tego. Samolot hybrydowy nie zabierze nas na wakacje w roku 2019, zwłaszcza te w odległych miejscach świata, ale w końcu i tu dojdzie do przetasowań...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu