Wiem, że pewnie niektórym z was na samo określenie przedmiotu "inteligenty" robi się niedobrze. Jednak w wielu przypadkach, określenie to wobec nowych...
Rozwiązanie które pozwala zaoszczędzić miliardy. Krok w stronę inteligentniejszego miasta.
Wiem, że pewnie niektórym z was na samo określenie przedmiotu "inteligenty" robi się niedobrze. Jednak w wielu przypadkach, określenie to wobec nowych technologii, ma oznaczać inteligentne podejście twórców do tematu. Warto ulepszać otaczającą nas rzeczywistość, a jeżeli jedyna cena jaką mamy zapłacić to wszechobecne słowo inteligenty, to jestem w stanie przeżyć. Co zatem powiedzielibyście na latarnie, których sposób funkcjonowania został przez Holenderską firmę Tvilight wymyślony na nowo?
Przedmioty codziennego użytku na skutek rewolucji technologicznej przechodzą transformację. W ciągu kilkunastu ostatnich lat wykonaliśmy niezwykły progres, o ile za taki można uznać zainstalowanie procesora o mocy obliczeniowej komputera w lodówce. Jednak oprócz wspomnianego procesora w lodówce mamy osiągnięcia w innych dziedzinach: medycynie, elektronice i nauce. Wszystkie przedmioty wokół nas zyskują człon smart. W jednym przypadku jest to uzasadnione, jak chociażby smartfona, w innym jest to zabieg marketingowy. Nowa technologie otworzyły przed nami drzwi do rewolucji tego, jak funkcjonujemy na co dzień, w jaki sposób pracujemy, a nawet to jak myślimy. Staramy się rewolucjonizować wszystkie dziedziny życia, nic dziwnego, że inteligentne rozwiązania docierają do coraz większej ilości przedmiotów.
Czasem, jednak wydaje mi się, że innowacyjne rozwiązanie i nowe technologie wciskane są na siłę i gdzie popadnie. Po co mi ekrany LCD, które próbują sprzedać mi papierosy, wyświetlając zapętloną reklamę? Tak więc wykorzystanie nowej technologii nie zawsze idzie w dobrym kierunku.
Nic jednak nie robi na mnie większego wrażenia, niż próba wymyślenia na nowo rozwiązania, do którego przywykliśmy. Po prostu przyjmujemy, że coś musi funkcjonować w ten sposób i zbytnio się nawet nad tym nie zastanawiamy. Tym właśnie wyróżniają się prawdziwe umysły wizjonerów, łamią pewne schematy, próbują zdefiniować na nowo - lepiej i bardziej ekonomicznie. Kto z nas wpadłby na pomysł, że można zmienić w jaki sposób oświetlane są miejskie ulice i chodniki? Udało się to pewnemu Holendrowi, który w pracy dużo podróżował służbowo samolotem. Z nieba zwrócił uwagę, na oświetlone ulice, które większość czasu są puste. Po małym researchu ustalił, że Europa wydaje 10 mld euro na samo oświetlenie drogi. Sam zresztą złapałem się na podobnym przemyśleniu, jadą obwodnicą wokół Warszawy. Na przestrzeni 20 km towarzyszył mi nieprzerwany rząd rozświetlonych latarni, po obydwu stronach autostrady. Wtedy sobie pomyślałem "Rany, ile to musi kosztować. Wszystko opłacane z pieniędzy podatników". Nie wiedziałem ile dokładnie , wiedziałem tylko, że dużo.
Chintan Shah szef firmy Tvilight miał podobne przemyślenia, które zaowocowały konkretnym rozwiązaniem. Jego firma opracowała system czujników doczepianych do latarni ulicznych, które sprawiają, że te rozświetlają się dopiero, gdy pojazd lub pieszy znajdą się w ich bezpośredniej okolicy. Przez resztę czasu działają w trybie czuwania, są przyciemnione pracując jedynie przy użyciu 30 % mocy podstawowej. Za pomocą specjalnych sensorów latarnia rozpoznaje kiedy ma się włączyć, a także jest w stanie rozróżnić kiedy ma do czynienia z ruchem mniejszego zwierzęcia lub poruszaniem gałęzi przez wiatr. Dodatkowo latarnie komunikują się między sobą, tak aby każda kolejna włączyła się w odpowiednim momencie. Producent zapewnia, że jego system działa zarówno z tradycyjnymi latarniami, jak i nowoczesnymi LED-owymi. Do swojego systemu Tvilight dołącza nowoczesne oprogramowanie, które interfejsem przypomina prostą aplikację na telefon, umożliwiające kontrolowanie podstawowych parametrów systemu.
Trzeba przyznać, że rozwiązanie zaproponowane przez Holendrów posiada same plusy. Wygrywają zarówno portfel podatników, jak i środowisko. Ciężko doszukać się w tym rozwiązaniu jakichkolwiek minusów. Nawet stosunkowo wysoka cena (próbowałem dopytać niestety nie otrzymałem odpowiedzi) nie powinna być przeszkodą dla potencjalnych zainteresowanych. W perspektywie czasu inwestycja na pewno się zwróci i zacznie zarabiać na siebie. Rozwiązania proponowane przez Tvilight już znalazły zastosowanie w Holandii. Posłużono się nimi przy okazji paru prywatnych inwestycji, jak parkingi sklepowe, a nawet funkcjonuje całe miasto wyposażone w systemy od Tvilight.
Mam nadzieję, że rozwiązanie proponowane przez Holenderską firmę znajdą uznanie w szerszym gronie państw. Jeżeli tak się stanie wygramy na tym wszyscy. Zarówno nasze portfele, jak i nasze środowisko. Czas zrewolucjonizować miasta, które bardzo topornie adoptują zdobycze najnowszych technologii. Czy i tym razem winę ponoszą skostniałe struktury rządzenia i opieszałość urzędników? Niewykluczone.
Źródło: Fastcoexist, Tvilight
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu