Obserwujemy od pewnego czasu, jak poszukuje się alternatywy dla dostawczaków, furgonetek dowożących towar do klienta. Zastępstwem mają być roboty: czy to naziemne, czy latające. To ponoć rozwiąże kwestię ostatniej mili, tej najbardziej problematycznej w logistyce. Firmy prześcigają się w proponowaniu coraz to nowych rozwiązań, tymczasem może się okazać, że sensowny środek transportu jest już w naszym zasięgu. To dobrze znany rower. Jednoślad nadaje się do czegoś więcej, niż sportu i rozrywki?
Kombinujemy z dronami dostarczającymi towary, a zapominamy o starych, dobrych rowerach...
Rowery w niektórych regionach globu odgrywają naprawdę istotną rolę, służą do transportu towarów i ludzi (więcej niż jednej osoby). Jednoślad pozostaje w cenie i nie patrzy się na niego, jak na przedmiot niedzielnej rekreacji. Ale czy taką rolę sprzęt ten może jeszcze pełnić w państwach wysokorozwiniętych? Ciekawe pytanie, na które pojawiają się intrygujące odpowiedzi. Jedną z nich dostarcza korporacja UPS. Amerykański gigant kurierski ponownie eksperymentuje z rowerami. Piszę ponownie, ponieważ pierwsze wdrożenia na tym polu miały miejsce kilka lat temu w Hamburgu. Teraz przyszedł czas na USA, konkretnie na Portland.
Na ulice amerykańskiego miasta wyruszyły specjalnie przystosowane jednoślady, którymi kurierzy rozwożą przesyłki. Ładunek taki sam, jak w przypadku furgonetek? Nie, o tym można zapomnieć. Ale to nie oznacza, że usługa stała się chroma - paradoksalnie rower może się poruszać szybciej, bo nie blokują go (zazwyczaj) korki. Przy tym nie zanieczyszcza atmosfery spalinami. To pojazd zasilany siłą ludzkich mięśni i silnikiem elektrycznym (w razie potrzeby). Pewną ciekawostkę stanowi fakt, iż UPS na początku swoje działalności, przeszło sto lat temu, działało w oparciu o rowery. Historia zatacza koło. Pytanie, czy będzie to możliwe na większą skalę...
Czytając o pomysłach amerykańskiej firmy, przypomniałem sobie, że równie ciekawa inicjatywa wypłynęła kilka kwartałów temu w Krakowie:
Stolica województwa małopolskiego przymierza się do wdrożenia nietypowego projektu. W jego ramach powstaną punkty przeładunkowe umożliwiające przełożenie towarów z aut do specjalnych rowerów cargo. Wszystko po to, by zmniejszyć liczbę samochodów w zabytkowym centrum.[źródło]
Czytaj dalej poniżej
Ciekawe. Oczywiście zakładam, że nie zabraknie głosów krytyki: bo Polska ma srogie zimy, bo rowerem nie przewiezie się kilku ton, bo to wydłuża czas pracy, bo promuje się jednoślady i utrudnia życie kierowcom (mogę się założyć, że ten ostatni argument pewnie padnie z ust niektórych właścicieli aut). Ale prawda jest taka, że ostatnio w Polsce trudno o zimę z prawdziwego zdarzenia. Jasne, jest śnieg, występują mrozy, lecz nie skuwają kraju na kilka miesięcy. Mamy grudzień, a rowerem nadal można się przemieszczać. Mała ładowność? Nikt nie twierdzi, że rowerem towarowym trzeba przewieźć 20 czy nawet 5 ton. Znajdzie się zastosowanie dla pojazdów, które dadzą radę zapakować 100 kilogramów. Ciężki żywot kierowców? Cóż, ci ostatni muszą iść na kompromisy, jeśli chcą się pozbyć smogu i korków.
Na temat zwróciłem uwagę właśnie w kontekście smogu. Wczoraj pisałem, że trochę komiczne jest to, iż naród zaczyna się nagle budzić i dziwić, że coś niedobrego wisi w powietrzu. Wisi m.in. dlatego, że centra miast są zapchane samochodami, w tym dostawczakami. Dlaczego zatem nie dać szansy jednośladom? Może warto sprawdzić, jak rowery poradzą sobie w transporcie towarów, ale też ludzi, na większą skalę, przez dłuższy czas. Niepoważne? Niepoważnym będzie stwierdzenie, że to nie ma sensu nim się sprawdzi rozwiązanie w boju. Czasem najlepszym rozwiązaniem jest to najprostsze, dobrze znane. Może nie ma sensu kombinować z dronami i warto skupić się na rowerach...?
Niedawno uruchomiliśmy serwis z Pracą w IT! Gorąco zachęcamy do przejrzenia najnowszych ofert pracy oraz profili pracodawców
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu