Gry

Miała być druga Nokia, a jest... Twórcy Angry Birds bardzo rozczarowali - ludzie pewnie są wściekli

Maciej Sikorski
Miała być druga Nokia, a jest... Twórcy Angry Birds bardzo rozczarowali - ludzie pewnie są wściekli
Reklama

Pamiętam, że gdy Nokia chyliła się ku upadkowi, gdy nie było jasne, czy firma przetrwa tę próbę, ewentualnie, jak mocno poturbowana z niej wyjdzie, na Rovio patrzono ze sporą nadzieją. Finowie widzieli w niej następcę wielkiego producenta telefonów, gracza, który może przypomnieć czasy świetności, ponownie rozsławić mały naród z Północy. Wówczas mogło się wydawać, że młode studio rzeczywiście ma przed sobą świetlaną przyszłość - świat oszalał na punkcie Angry Birds. Potem jednak nastąpiła brutalna weryfikacja tych marzeń. Weryfikacja, która ciągnie się do dzisiaj.

Rovio w ubiegłym roku weszło na giełdę. Podobno w Finlandii zrobiono z tego naprawdę dużą sprawę, do zakupu akcji zachęcano wszystkich - nawet ludzi, którzy zazwyczaj nie inwestują pieniędzy na tym rynku. Chociaż wcześniej firmę wyceniano nawet na 2 mld euro, ostatecznie stanęło na kapitalizacji wynoszącej około 1 mld euro. To i tak świetny rezultat. Szybko jednak okazało się, że trudno będzie go utrzymać: firma podała wyniki kwartalne, które inwestorów nie zadowoliły, akcje potaniały o 20%. Koniec złych wiadomości? Nie.

Reklama

Kurs Rovio zaliczył kolejny wstrząs, tym razem spadek wyniósł blisko 50% i można mówić o prawdziwym pogromie. A wszystko za sprawą prognoz fińskiej firmy na bieżący rok: przewiduje ona spadek przychodów i obniżenie marży w porównaniu z rokiem 2017. Wskazuje się na inwestycje, pompowanie pieniędzy w marketing. O ile zatem wcześniej analitycy spodziewali się przychodów na poziomie ponad 330 mln euro, o tyle firma wskazuje na 260 mln euro w mniej optymistycznym wariancie. A w tym optymistycznym na 300 mln euro.

Część inwestorów, zwłaszcza tych "przypadkowych", pewnie rwie włosy z głowy: przecież miało być inaczej, mówiono o drugiej Nokii! Sęk w tym, że to śpiewka sprzed dobrych kilku lat. Potem była równia pochyła i nieustający zjazd po niej. Promykiem nadziei był jeszcze film poświęcony Angry birds - wykręcił w kinach naprawdę dobre wyniki, okazało się, że ludzie nie zapomnieli o tej marce. Ale na tym dobre informacje raczej się kończą.

Rovio, jak i szereg innych graczy z tego poletka, miało problem ze stworzeniem drugiego wielkiego tytułu: gdy pierwszy hit tracił moc, nie było go czym zastąpić. Niczym w przypadku pisarzy czy reżyserów, którzy debiutują czymś naprawdę dobrym, a potem nie są w stanie sprostać wygórowanym oczekiwaniom. Fińska firma próbowała różnych trików, nie skupiała się tylko na wymyślaniu nowych gier. Ale to zazwyczaj nie zdawało egzaminu. Niedawno pojawiły się doniesienia o Angry Birds Champions - tytule, który pojawił się na platformie World Winner i umożliwia strzelanie ptakami w grze o stawkę - jeśli ktoś jest dobry, może zarobić pieniądze.

Oczywiście nie mówimy o dużych kwotach, platforma ucieka też od oskarżeń o hazard, pojawiają się stwierdzenia, że to nie uczyni z Angry birds hitu e-sportowego. Gracze do pojedynków dobierani są w oparciu o różne parametry, żółtodziób nie powinien trafić na mistrza, raczej na zawodnika o bardzo zbliżonych możliwościach. Tyle teoria. Czy Rovio macza w tym palce? Tak, tytuł jest licencjonowany, więc może przynieść dodatkowe pieniądze. Wątpliwe wydaje się jednak, by pozwolił on Finom poważnie poprawić wyniki.

Czar po prostu prysł. Możliwe, że Rovio utrzyma się na rynku, zapewne pomoże w tym kolejny film, ale naprawdę ciężko oczekiwać, że firma wzbije się jeszcze na takie wyżyny, jakie okupowała, gdy rzesze ludzi grały długimi godzinami w Angry birds. To był strzał jeden na milion. Ta marka już nie będzie mocno napędzać interesu, o inną ciężko. Może i pojawi się następca Nokii, ale to raczej nie będzie studio, które jeszcze kilka lat temu było wyceniane wyżej niż legendarny producent telefonów.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama