Osoby, które regularnie zaglądają na Antyweba zauważyły zapewne, że jakiś czas temu zmienił się system komentowania tekstów – do pracy zaprzęgnięto Fa...
Osoby, które regularnie zaglądają na Antyweba zauważyły zapewne, że jakiś czas temu zmienił się system komentowania tekstów – do pracy zaprzęgnięto Facebooka, a poczciwy Disqus musiał wziąć sobie urlop (prawdopodobnie dłuższy z opcją pozostania w miejscu, w którym obecnie przebywa). Jednych to ucieszyło, innych mniej, ale zmiany są widoczne. O motywach tej decyzji pisał już Grzegorz i nie ma sensu ponownie omawiać całego wątku – warto skupić się na jednym aspekcie: języku.
We wspomnianym już tekście Grzegorz zwracał uwagę na trolli (swoją drogą, poprzedza ich określenie "amoniowi" – czasem poprawki wprowadzane przez maszynę potrafią rozbawić na dłuższą chwilę), którzy są w stanie zdemolować dyskusję i zmieszać z błotem autora wpisu oraz innych użytkowników (choć przyznam szczerze, iż niektórych postaci brakuje mi po wprowadzeniu zmian – mam nadzieję, że nadal z nami są i komentują teksty przynajmniej pod nosem). Okazuje się, iż poziom dyskusji w polskiej Sieci jest całkiem znośny - gorzej sprawa wygląda u naszego wschodniego sąsiada.
Korzystam z rosyjskich stron i faktycznie pod niektórymi tekstami pojawiają się komentarze o sporym ładunku emocjonalnym (brzmi fachowo?). Po takich wiązankach autorzy o słabszych nerwach pewnie są skłonni zostawić Internet raz na zawsze. Włączają TV i przez kilka dni przybici wpatrują się w ekran albo biorą wędkę i szukają ukojenia nad wodą. Nie przeprowadzałem żadnych badań porównawczych dla polskiej i rosyjskiej Sieci, ale Rosjanie utrzymują, że u nich jest zdecydowanie gorzej i słowny terroryzm stanowi dla Internautów chleb powszedni (aż 26% komentarzy zawiera w sobie agresję). Znaleźli się ludzie, którzy postanowili jakoś temu zaradzić.
Grupa uczonych z Permskiego Uniwersytetu tworzy właśnie projekt programu o nazwie FILTEX. Cel jest klarowny – automatyczna moderacja treści w Sieci. Ma ona eliminować wszelkie przejawy agresji i wrogości, jakie pojawią się na stronach korzystających z tego narzędzia. Pomysł nie jest oczywiście nowy, ale tym razem ma się on opierać na zupełnie nowej technologii. Program ma rozpoznawać na wszystkich poziomach języka cechy wyróżniające wrogość. Można je ponoć przedstawić przy pomocy metod matematycznych, co ułatwi dalsze działania maszynie.
Twórcy zapewniają, że zarówno dostęp, jak i korzystanie z programu nie będą trudne, a lista ewentualnych użytkowników może być długa: blogerzy, media, sieci społecznościowe, politycy i wszelkie inne podmioty, które zechcą "wyczyścić" swoją przestrzeń w Sieci. Póki co istnieje ponoć prototyp programu (bez interfejsu) – zaznacza on w tekście właściwe fragmenty. Wiosną ma być gotowy produkt, który bardziej zainteresuje potencjalnych klientów. Twórcy programu chcą, aby dawał on użytkownikom szeroki wachlarz możliwości – tak, by każdy mógł na swojej stronie ustawić filtr, który najbardziej mu odpowiada.
Niektórzy stwierdzą, że to cenzura w czystej formie i wypaczanie idei wolności słowa w Internecie. Inni (już dziś mógłbym tu wymienić sporo nazwisk) westchną nad klawiaturą i powiedzą: nareszcie. Czy coś z tego wyjdzie? Trudno powiedzieć – takie pomysły pewnie pojawiają się co tydzień i natychmiast giną lub rozwijają się jedynie na kartce papieru. Ale gdyby w końcu któraś koncepcja wypaliła i rozprzestrzeniła się niczym filmowa Epidemia? Internet bez obelg, przekleństw, wszelkich ataków słownych itp.? Trudno mi to sobie wyobrazić. I sam nie wiem, czy byłbym za czy przeciw – część komentarzy, która pewnie zostałaby uznana za niecenzuralną potrafi przecież poprawić humor na wiele godzin. Coś czuję, że wtedy powstałby Internet Alternative. Ciekawe, czy pojawiłby się tam alternatywny Antyweb…?
A na koniec stary i sprawdzony sposób na walkę z wulgaryzmami:
Źródła zdjęć: memgenerator.pl, mmkoszalin.eu
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu