Już pojutrze, 1 sierpnia, w Rosji wchodzi w życie nowe prawo dotyczące blogerów. Według niego odpowiednio popularni blogerzy, przekraczający 3000 unik...
Już pojutrze, 1 sierpnia, w Rosji wchodzi w życie nowe prawo dotyczące blogerów. Według niego odpowiednio popularni blogerzy, przekraczający 3000 unikalnych użytkowników dziennie, będą musieli się zarejestrować i ujawnić swoją tożsamość. Będą również musieli przestrzegać praw dotyczących mediów, nie zyskując jednocześnie żadnych przywilejów im należnych. Najciekawsze jest jednak to, że popularność nie jest jedynym kryterium i ponoć większość popularnych blogerów rejestrować się nie musi.
Maxim Ksenzov poinformował, że większość blogerów publikujących zdjęcia kotów, wypowiadających się w sposób cywilizowany i nie publikujących tajnych informacji nie będzie musiała się rejestrować, nawet jeżeli ma milion unikalnych użytkowników dziennie. Domyślam się, że ta informacja miała uspokoić zarówno większość blogerów, jak i ich czytelników. W rzeczywistości jednak rodzi jeszcze więcej wątpliwości.
Już sam fakt konieczności rejestrowania blogerów budzi szereg zastrzeżeń i wątpliwości, bez względu na intencje jakie za tym stoją. Nie raz, gdy widzę dyskusje w internecie korci mnie, aby narzucić jakąś formę kontroli, jednak największa siłą internetu polega na tym, że głos może w nim zabrać każdy, bez wielkich funduszy i znajomości. Jego popularność będzie zależałą głównie od jego charyzmy. Każdy kto szuka informacji w sieci musi posiadać umiejętność odsiewania ziarna od plew. Na tym to polega. Nie licząc rzeczy ewidentnie niezgodnych z prawem, jak pornografia dziecięca, ale w tych przypadkach obowiązek rejestracji zupełnie niczego nie zmienia, podobnie jak kryterium popularności jest zupełnie nieadekwatne. Nikt zresztą takich treści nie publikuje na blogach.
Skoro nie każdy bloger spełniający kryterium 3000 unikalnych użytkowników nie musi się rejestrować, a jest to jedyne jednoznaczne kryterium, to wygląda na to, że jest kwestią zupełnie uznaniową kto ma się rejestrować a kto nie. Nie trudno się domyślić, że państwowy aparat może i pewnie będzie wykorzystywał to przede wszystkim do trzymania pod kontrolą wszystkich niewygodnych blogerów, którzy mogą publikować treści niekorzystne dla obecnej władzy. To właśnie oni trafią na czarną listę Inspekcji Mediów.
Nie trudno zresztą o przykład. Jak podaje serwis TheMoscowTimes, Alexei Navalny, będący liderem opozycji walczącym z korupcją, prowadził blog, do którego dostęp został zablokowany. Jako uzasadnienie podano doprowadzenie do masowych zamieszek. Najwyraźniej władza uznała, że nie może sobie pozwolić na niekontrolowanie tak istotnego medium jakim jest internet i szarpanie się z każdą jednostką z osobna. Wskazuje na to choćby wspomnienie przez Ksenzova, o możliwości zblokowania jego kont na Facebooku i Twitterze.
Jak to wszystko podsumować? Nie jestem wyznawcą anonimowości w sieci jako najwyższej wartości, chociaż doskonale rozumiem, że w pewnych sytuacjach, w niektórych krajach, nie ma innego wyboru jak pozostawać anonimowym, żeby przekazać to, co ma się do przekazania. Nowe prawo dotyczące rosyjskich blogerów wydaje się niedoprecyzowane i nieprzemyślane, a jedynie sklecone naprędce, tak aby dawać możliwie dużą swobodę władzy, podczas wybierania kto powinien zweryfikować swoją tożsamość, pozostawiając ewentualne powody niejasnymi, chociaż wszyscy możemy się domyślać jakie one są. Mam nadzieję, że w praktyce nie uda się tego sensownie wprowadzić w życie, a tym bardziej, że podobne zapędy nie pojawią się w innych krajach, a zwłaszcza w Polsce. Inaczej wolność słowa w internecie i jego demokratyzujący charakter czekają ciężkie czasy.
Foto Blogger with hidden identity via Shutterstock.
Foto Russia flag on map of country via Shutterstock.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu