Technologie ubieralne to temat bardzo na czasie – pojawia się coraz więcej doniesień dotyczących kolejnych gadżetów, kolejnych gam produktów, które ma...
Technologie ubieralne to temat bardzo na czasie – pojawia się coraz więcej doniesień dotyczących kolejnych gadżetów, kolejnych gam produktów, które mają być cały czas przy człowieku i czynić jego świat bardziej smart. Jedni przekonują, że to ślepa uliczka i naciągany temat, inni upatrują w tym zagadnieniu następnej rewolucji w sektorze IT. Chociaż nie jestem w tej materii hurra optymistą, to dostrzegam spory potencjał w biznesie. Zwłaszcza, gdy trafiam na projekty typu Lechal.
Bez przeciągania napiszę, że Lechal to inteligentne buty oraz inteligentna wkładka, która ma czynić zwyczajne buty smart obuwiem. Początkowo, po pierwszym krótkim newsie, jaki znalazłem w Sieci na temat tego produktu, byłem sceptycznie nastawiony. Po pierwsze, nauczyłem się już, że od pomysłu do produktu droga daleka, po drugie, nie jestem z automatu fanem wszystkiego co smart i uważam, że wiele firm ostro przesadza i chce za wszelką cenę błysnąć innowacyjnością, po trzecie, obejrzałem materiał promocyjny produktu:
Może ktoś uzna, że się czepiam, ale to nie jest dobra reklama. Obejrzałem materiał kilka razy i niewiele dowiedziałem się na temat pomysłu, wykonania, zalet itd. Nie twierdzę, że producent miał w 90 sekundach zmieścić mini wykład na temat swojego obuwia, ale zaprezentowane wideo trudno uznać za wartościowe źródło informacji. I jest to spory minus, bo mogłem machnąć ręką i nie zagłębiać się w temat, a przecież nie do takiego kroku prowadzi reklama. Postanowiłem jednak poszperać i okazało się, że to całkiem sensowne rozwiązanie.
Buty lub wkładka do butów integrują się ze smartfonem za pomocą Bluetooth i tą drogą przesyłana jest informacja. Znamy już rozwiązania, w których dane z opasek, bransoletek, zegarków trafiają na sprzęt mobilny i użytkownik może w ten sposób np. kontrolować swoje postępy w treningu. W tym przypadku jest coś jeszcze: dane przesyłane do obuwia. Jakie? Dotyczące trasy. Użytkownik wyznacza trasę na sprzęcie mobilnym, chowa smartfon/tablet do kieszeni/plecaka, a buty zaczynają go prowadzić do celu. Jeśli trzeba skręcić, to jeden z butów wibruje i informuje swojego właściciela, że czas na zmianę kierunku.
Przywołane udogodnienie można wykorzystać na różne sposoby. Początkowo miało służyć niewidomym i trzeba przyznać, że takie obuwie może być dla nich naprawdę solidnym wsparciem. To jednak moje założenie – nie wiem, jak pomysł oceniliby niewidomi. Kolejna grupa odbiorców to turyści: człowiek ustawia trasę wycieczki i przemieszcza się bez spoglądania na sprzęt mobilny albo tradycyjną mapę – buty mogą nawet wibrować, gdy właściciel znajdzie się obok obiektu, któremu warto poświęcić uwagę.
Buty mogą poinformować użytkownika, gdy oddali się od swojego urządzenia mobilnego (np. zostawi je w domu czy w barze), zaalarmują, jeśli zboczy się z trasy, dadzą się wyprać – wystarczy wyjąć elektroniczne dodatki i czyszczenie dozwolone. Do tego niezły czas działania na jednym ładowaniu, współpraca z różnymi systemami operacyjnymi i rozsądna cena: producent, czyli indyjski startup Ducere Technologies, wycenił obuwie na 150 dolarów, a zatem trudno mówić o zaporowej cenie.
Jak już wspominałem, nie ma sensu chwalić dnia przed zachodem słońca, więc warto poczekać do września (obuwie ma wówczas trafić na rynek), by dowiedzieć się od użytkowników, czy jest to produkt godny uwagi i polecenia. Już teraz należy jednak pochwalić sam pomysł - w obecnej formie wydaje się on intrygujący, podejrzewam, że dalsze prace przyniosłyby jeszcze kilka ciekawych dodatków. Buty prezentują naprawdę praktyczne zastosowania, a to pozytywnie wpływa na odbiór całego segmentu technologii ubieralnych. Być może przestanie się on kojarzyć (osobom zorientowanym w temacie) z wydawaniem pieniędzy na gadżety o nierzadko wątpliwej funkcjonalności...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu