Felietony

Roboty takie ja my. Już niedługo, czy to wciąż futurologia?

Krzysztof Kurdyła

...

Reklama

Robotyka rozwija się w ostatnich latach w zawrotnym tempie, a powstanie firm takich jak Boston Dynamics, tworzących urządzenia wzorowane na żyjących istotach spowodowało, że dyskusja o zagrożeniu dla ludzkości z tej strony przestała być domeną wyłącznie futurologów.

Nowe roboty, a także nowe koncepcje ich tworzenia, szczególnie te inspirowane naturą, budzą dziś sporą atencję, nawet u ludzi technologiami się nieinteresującymi. U wielu z nich, po raz pierwszy od dawna pojawiła się autentyczna obawa, a może nawet strach, że roboty mogą nam w czymś zagrozić. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że strach jest tym większy, im dana osoba... mniej interesuje się nowoczesnymi technologiami.

Reklama

Maszyna w pracy

Pomimo całego naszego postępu głównym zagrożeniem dla ludzi pracujących z robotami, są oni sami. Zdecydowana większość wypadków przy zaawansowanych maszynach, o jakich słyszałem, była zawiniona przez ludzi. A to ktoś zdemontował zabezpieczenia na czas czyszczenia maszyny, a to jakaś firma postanowiła zaoszczędzić na serwisie. Roboty same z siebie zwiększają bezpieczeństwo ludzi, a nie je pogarszają.

Sporo osób obawia się też tego, że roboty zabiorą im pracę. Owszem, roboty zlikwidują w nachodzących dekadach sporo prostych stanowisk pracy, ale jednocześnie jak każde rewolucja stworzą nowe. Im więcej robotów, tym więcej osób potrzebnych do ich obsługi i to nie tylko tych wymagających magistra.

Woźniców dziś już praktycznie nie ma, ale nikt nie płacze po czasach gdy jeździliśmy tylko wozami konnymi. Część osób będzie musiała poszukać nowej drogi zawodowej, ale większą wydajność nam to jako całości powinna wynagrodzić. Poziom życie dziś, nawet u osób mniej zarabiających, byłby marzeniem bogatszych rodzin z początku XIX w.

Żeby nie być gołosłownym, wystarczy przypomnieć sobie doświadczenia Tesli z czasów rozruchu pierwszej Gigafactory, gdzie przyśpieszenie produkcji wymagało zastąpienia robotów lub wzbogacenia ich stanowisk o ludzkich pracowników na dużej części odcinków. Dzisiejszym robotom ciągle daleko do doskonałości, o czym wie każdy, kto widział jakieś wdrożenie w praktyce. Pamiętajcie, że w ujęciach z zautomatyzowanych zakładów jest sporo „retuszu” w stylu znanym z okładek pism dla kobiet...

To kiedy Cyloni?

Sprawnie chodzące, a nawet skaczące roboty prowokują też, zadania pytania, czy sterująca nimi coraz częściej „sztuczna inteligencja” nie zagrozi nam w niedalekiej przyszłości. SI obawia się przecież sam Elon Musk, a wiele osób drży też na myśl, że naukowcy projektujący sieci neuronowe nie do końca wiedzą, co się w nich wyprawia.

Pomińmy, że na tych filmach widzimy przede wszystkim to, co te roboty potrafią zrobić dobrze, a nie to, na czym się permanentnie wywalają (często dosłownie). Dzisiejsze SI, pomimo postępu jaki dokonał się w ostatnich latach, jest ciągle prymitywne na bardzo wielu poziomach. Jeśli zobaczycie na ulicy Spota, to znaczy, że gdzieś tam stoi za nim operator i kieruje nim tak jak dronem. Jeśli czytacie o wypadkach Tesli, w której zawiódł niemądrze reklamowany przez Muska jako „Autopilot” system wspomagania kierowcy, to dlatego, że kierowca nie zastosował się do „nagabywań” samochodu o uwagę.

Sztuczna ćwierć inteligencja

Nie zrozumcie mnie źle, algorytmy potrafią dać fenomenalne wyniki przy analizach czy wykonaniu ściśle sprecyzowanych zadań, po wcześniejszym podaniu sieciom neuronowym precyzyjnie wyselekcjonowanych danych. iPhone świetnie zmontuje zdjęcie, wspomniana Tesla i tak da nam większe szanse na bezpieczny powrót do domu, niż samochód kierowany przez człowieka. Jednak próby użycia algorytmów do kreatywnych zadań, wymagających dużej interdyscyplinarności kończą się fatalnie.

Reklama

Wynika to z tego, że SI nie ma świadomości, a co za tym idzie czegoś w rodzaju głębokiej refleksji. Po drugie nie podlega długotrwałemu i zróżnicowanemu procesowi nauczania i wychowania, w którym nim zacznie podejmować decyzje, jej światopogląd jest wielokrotnie korygowany. Algorytmy łykają wszystko, i jeśli dane zaczynają się rozjeżdżać, to ich wyniki też. Jeśli sami nie podepniemy ich do systemów sterujących np. bronią masowego rażenia, w zasadzie nie mamy się czego obawiać. A jeśli podepniemy, to ich błąd, a nie zła wola, będzie konsekwencją naszej głupiej decyzji.

Robotyczni pielęgniarze

Wracając jednak do mniejszych robotów, nawet zakładając, że świadomość w jakimś urządzeniu korzystającym z SI wykształciłaby się samodzielnie, na dziś nasza technika nie pozwoli mu się zreplikować. Pomimo coraz wyższego stopnia automatyzacji, człowiek jest potrzebny w takie wielu miejscach każdego łańcuch produkcyjnego, że taki robot pozostałby samotnikiem do końca życia.

Reklama

Życia dodajmy dość krótkiego, ponieważ na dziś nie mamy „magazynów” energii, które zapewniłyby, niestacjonarnym robotom na sensowny czas działania. Robotyczna rewolucja potrwałaby góra dwa dni, a większość ofiar po stronie zbuntowanych urządzeń wynikałaby z bratobójczej walki o dostęp do gniazdka ;)

Pisząc już bardziej serio, żywotność baterii, żywotność wszelkich mechanizmów, skomplikowana obsługa układów hydraulicznych powodują, że roboty ciągle zdane są na stałą obsługę człowieka, i to w stopniu znacznie wyższym, niż prostsze maszyny. Wynagradzają nam tę „pielęgnację” większą wydajnością i precyzją, ale bez nas nie przeżyją zbyt długo.

Robotyka i sztuczna inteligencja, choć robią wrażenie, są ciągle w powijakach. Warto im kibicować, ponieważ pomagają nam zwiększać wydajność wielu procesów. Na ręce trzeba patrzeć ciągle ludziom, którzy roboty tworzą i wykorzystują. Na strach przed Cylonami, Terminatorami itd. być może przyjdzie czas, ale jeszcze nie dzisiaj i nie jutro.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama