Felietony

Reklamy w Netflix to chory pomysł. Dla całego rynku to byłby krok wstecz

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

13

Gdyby Netflix zdecydował się na przyjęcie reklam, mógłby liczyć na ponad miliard dolarów czystego zarobku. Nic nie wskazuje na to, by w ogóle to planował, ale taka perspektywa może być dla firmy kusząca. A dla rynku to spore zagrożenie.

Spokojnie. Powtórzę tę informację jeszcze raz: nic nie wskazuje na to, by Netflix planował utworzenie nowego, darmowego planu, który pozwalałby użytkownikom na oglądanie filmów i seriali przerywanych reklamami. Taka perspektywa może okazać się jednak dla firmy kusząca, tym bardziej, że wiedza jaką dysponujemy teraz, na pewno bywała wielokrotnie poruszana na spotkaniach wewnątrz Netflix. Okazuje się bowiem, że potencjał finansowy takiej operacji jest ogromny - mowa o około 1,3 miliarda dolarów przychodu do 2021 roku dla Netflix w przypadku wpuszczenia reklam na platformę. W

Taki model funkcjonuje już na Hulu, jednym z największych konkurentów Netfliksa w USA, a także Spotify, znacznie bliższej nam usłudze muzycznej, która udostępnia swój cały katalog na specjalnych zasadach tym, którzy wolą lub chcą posłuchać reklam, zamiast comiesięcznej subskrypcji. Nikt nikomu nie będzie zaglądał do portfela i jeśli taka oferta jest dla Was odpowiednia lub wręcz satysfakcjonująca, to pozostaje nam się tylko cieszyć, że rynek dojrzał na tyle, by móc zaoferować konsumentom coś takiego. Obawiam się jednak, że gdyby taki pionier i gigant jak Netflix wkroczył na podobną ścieżkę, to mogłoby to przynieść mało pozytywne skutki.

Bo gdy przypomnimy sobie, na czym opiera się sukces rynku VOD, to zauważymy, że wprowadzenie reklam przez Netflix mogłoby być prawdziwym krokiem wstecz dla całęgo branży. VOD powstało z wielu różnych powodów, ale także dlatego, że mieliśmy dosyć dostosowywania się do telewizyjnych ramówek oraz nie znosiliśmy przerw na reklamy. Te z 40 minutowego seansu potrafiłyby uczynić blisko półtora godzinne posiedzenie. Mało kto ma dzisiaj na to ochotę i choć nie brakuje usług, które wciąż opierają część swojego budżetu o tę formę pozyskiwania funduszy (w USA jest to Hulu, w Polsce robią tak Player i Ipla), to decyzję Netfliksa o wprowadzeniu reklam postrzegałbym jako źródło śmiałości dla kolejnych graczy, który starają się zbudować swoje usługi w oparciu o zyski z comiesięcznych, kwartalnych czy nawet rocznych subskrypcji. A analitycy mówią, że w USA nawet 180-190 mln osób byłoby zainteresowanych taką ofertą Netfliksa.

Ostatnie miesiące to czas głośnych premier. Niestety, nie tylko filmów i seriali, ale także serwisów VOD, które - aż mi się to nieprzyjemnie pisze - powstają jak grzyby po deszczu. Niemal każde studio i prawie każda stacja telewizyjna ma w zamyśle zamknięcie własnej oferty w ramach swojego serwisu i wsparcie asortymentu niedostępnymi nigdzie indziej treściami. Mnogość platform VOD z podziałem na treści zaczyna przypominać ofertę telewizji kablowej lub satelitarnej, gdzie dobieraliśmy różne pakiety.

To jeden niepokojący trend, którego świadkami już jesteśmy, zaś drugi to oczywiście skierowanie się ku utworzeniu ofert z tańszymi lub darmowymi pakietami, co musiałoby być zrekompensowane obecnością reklam. Popularność i specyfika serwisów VOD pozwala sądzić, że reklamodawcy byliby chyba nawet bardziej zainteresowani przedstawieniem swoich produktów tego rodzaju widzom, a nie abonentom TV, bo przecież nowoczesne platformy VOD to źródła ogromnej ilości danych na temat widzów, o których wie się więcej, niż odnośnie osób oglądających telewizję. Targetowanie reklam byłoby o wiele łatwiejsze i możliwe, że skuteczniejsze. To spory przynęta dla reklamodawców, ale mam nadzieję, że Netflix nigdy się na to nie skusi, choć Hulu miało zyskać aż 1,5 mld dolarów w zeszłym roku właśnie dzięki reklamom.

Wystarczy, że serwisami VOD zaczynamy żonglować, jak pakietami telewizyjnymi. Jeszcze chcecie, żebyśmy wrócili do oglądania reklam?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu