Far Cry może nie jest serią, która rozpieszcza odsłonami co roku, mam jednak wrażenie, że nawet z większymi przerwami gram wciąż w to samo. Far Cry 6 to solidna gra, ale niczym mnie nie zaskoczyła.
Yara to specyficzne miejsce, w którym nigdy nie chciałbym się znaleźć. Wymyślona przez Ubisoft wyspa rządzona jest twardą ręką Antona Castillo, który już od pierwszego kontaktu wywołuje w graczu uczucie odrazy. Ale nie jest to postać jednowymiarowa, tak jak i jednowymiarowy nie jest świat Far Cry 6. Dyktator faktycznie rządzi w sposób okrutny, jest jednak w stanie dać światu coś, na co wszyscy czekają. Lekarstwo na raka, które produkowane jest na bazie lokalnych upraw. Brzmi bardzo intrygująco, natomiast wystarczy przez chwilę spojrzeć jak wykorzystywani i traktowani są lokalni pracownicy by w głowie pojawił się obraz prawdziwego piekła. Jak to w przypadku takich realiów bywa, nie wszyscy godzą się na zastaną rzeczywistość i tworzą ruch oporu, do którego błyskawicznie dołączamy, niestety w obliczu tragicznych wydarzeń. Trudno napisać o historii Far Cry 6 by była specjalnie ambitna, niestety powiela schematy, kalkuje, kseruje i moim zdaniem wypada słabiej niż historia kultu religijnego z poprzedniej odsłony. Owszem, jest bardziej dosadna, brutalna, ale mniej tajemnicza i nie roztacza wokół siebie intrygującego klimatu. Momentami miałem wrażenie, że gram w kolejną odsłonę Just Cause, tyle tylko, że z widokiem z oczu bohatera, a to nie jest komplement.
Far Cry ponownie opowiada historię korzystając z podobnych co wcześniej mechanizmów. Zamiast jasno oskryptowanych, prowadzących za rączkę misji, wykonujemy kolejne rozrzucone po wyspie zadania nakreślające coraz więcej z opowieści, nadające jej więcej sensu i kształtu. Trudno jednak nie zauważyć dużej przewidywalności kolejnych wydarzeń, Far Cry 6 raczej nie zaskakuje, korzysta ze znanych już mechanizmów fabularnych. Nie, nie jest nudno, ale podczas grania nie czułem ekscytacji i nie chciałem jak najszybciej poznać finału historii.
Mechanicznie Far Cry 6 również czerpie pełnymi garściami z dorobku serii i podobnie jak inne popularne gry Ubisoftu, stara się nie odchodzić za bardzo od przyjętych lata temu standardów. Mamy więc ponownie ogromną wyspę, dość zróżnicowaną i dobrze zaprojektowaną. Okolica nie nudzi, choć generalnie całość utrzymana jest w jednej stylistyce. Są punkty szybkiej podróży, bazy rebeliantów i posterunki do zdobycie. Po świecie biegają zarówno związani z dyktatorem przeciwnicy, jak i zupełnie postronne osoby, które bardzo chętnie wpadają pod koła rozpędzonego pojazdu. Nie zauważyłem niestety by świat nowego Far Cry żył w sposób bardziej świadomy niż w innych grach Ubisoftu. To wciąż nie jest poziom Rockstar, ale polecam czasem przystanąć gdzieś na skrzyżowaniu i zobaczyć jak wiele jeszcze czasu musi upłynąć by francuska firma stworzyła wreszcie spójny świat z żyjącymi postaciami. Biegające po mapie "ludziki" potrafią robić takie głupoty, że momentami miałem ochotę porzucić wyspę i przestać pomagać rebeliantów - bo oni zrobią sobie krzywdę sami, nie potrzebują wyzwolenia, tylko nalania do głowy oleju.
Ale samo zwiedzanie wyspy sprawia sporo frajdy, szczególnie że możemy schować broń i poczuć się anonimowo. Wtedy nawet w rejonach pełnych zwolenników dyktatora będziemy w miarę bezpieczni, dzięki czemu skupimy się na tym, co przygotował dla nas Ubisoft. To ponownie wielka mapa, która aż prosi się o odkrycie i od lat jeden z elementów, który najbardziej przyciąga mnie do serii Far Cry.
Szczególnie, że poza pieszymi wycieczkami możemy wskoczyć do pojazdu lub galopować konno między górami. Da się poskakać na spadochronie oraz brać udział w lokalnych rozrywkach. Jest tego naprawdę sporo, przez co bardzo łatwo odstawić na bok wątek fabularny i skupić się na rzeczach totalnie nieistotnych. Dostajemy nawet pojazd, który można w dowolnej chwili wezwać, a także ulepszyć - polecam w ogóle przy przejmowaniu wrogich posterunków korzystać z tego udogodnienia. Działko na dachu dobrze odsiewa przeciwników, a amunicja w bagażniku może się okazać w pewnym momencie nieoceniona.
Far Cry 6 to masa broni, niektórych mniej, innych bardziej wykręconych. Miłośnicy ulepszania będą zachwyceni, na specjalnym stole można bowiem zmienić bazowy sprzęt nie do poznania. O ile oczywiście będziecie sumiennie zbierać materiały potrzebne do modyfikacji. Zwróćcie też uwagę na stroje, nie są to bowiem jedynie elementy kosmetyczne, ale faktycznie wpływają na rozgrywkę, oferując chociażby większą odporność na różnego rodzaju obrażenia. Far Cry 6 nie przytłacza tymi elementami, ale oferuje zdecydowanie więcej niż jakiekolwiek Call of Duty w trybie single player.
System walki nie różni się zbytnio od poprzednich odsłon i jeśli nigdy nie polubiliście się z pomysłami Ubisoftu, FC6 tego nie zmieni. Firma ma w strzelankach swój styl, swój ciężar broni i swoje rozwiązania, ta odsłona kolejny raz jest na to dowodem. To samo tyczy się reakcji przeciwników, którzy chyba nigdy nie staną w kolejce po medal z dopiskiem "najlepsze AI w branży" - wrogowie potrafią bezsensownie chować się a przeszkodami, biec na złamanie karku wprost pod lufę i czasem nawet mocno opancerzeni wrogowie nie stanowią zagrożenia. Innym razem nawet z pomocą partyzantów (oraz...własnego krokodyla) skala oporu błyskawicznie Was przerośnie i będziecie kombinować jak podejść jakiś posterunek planując wcześniej swoje działania. Służy do tego...smartfon, którego kamerą wyłapiecie chociażby obecnych w placówce przeciwników. Ostatecznie i tak pewnie wparujecie tam z giwerami, ale przynajmniej będziecie mieć jakiś ogląd sytuacji. Jest to szczególnie istotne w późniejszych etapach gry kiedy dyktator czuje zagrożenie partyzantów i umacnia swoje placówki, wysyłając też w teren większe grupy żołnierzy.
Far Cry 6 potrafi wyglądać świetnie, ale umie też negatywnie zaskoczyć. Niektóre postacie są mega dopracowane, inne to generyczne modele wyciągnięte z poprzednich odsłon. Generalnie jednak jest to produkcja ładna i dopracowana, choć skala przedsięwzięcia zawsze nie pozwala dopieścić wszystkich detali. Grałem na mocnym PC z RTX3080 w 2K i trochę żałuję, że jednak nie na nextgenie i telewizorze z HDR-em, efekt mógłby być lepszy. Optymalizacja nie zachwyca, ale jak to na PC - kręcenie detalami zawsze pomaga. Nie wiem czy chodzi tylko o wersję przedpremierową, ale kiedy usłyszałem jakiej konfiguracji wymaga uruchomienie gry z paczką wyższej jakości tekstur, w ogóle odpuściłem temat.
Werdykt
Far Cry 6 niczym nie zaskakuje. Powiem więcej, wydaje się być takim typowym "farkrajem" ze wszystkimi plusami i minusami serii. A to niestety przypomina, że Ubisoft raczej nigdy tych gier nie zrewolucjonizuje. I to chyba mój największy zarzut do FC6, czułem po prostu, że gram w kolejną odsłonę. Czy to najlepsza część? Mi bardziej do gustu przypadła piątka, ale raczej ze względu na historię i klimat. W tytule recenzji poprzedniej odsłony zapytałem "ile można grać w to samo?" i chyba znam już odpowiedź. W nieskończoność. Dlatego jeśli czekam na kolejną odsłonę, to już tylko na coś tak wykręconego, jak kapitalny Blood Dragon.
- Ogromna wyspa do zwiedzania
- Masa zawartości poza głównymi misjami
- Anton Castillo
- To po prostu kolejny Far Cry
- Powtarzalne misje i aktywności
- Niewykorzystany potencjał fabularny
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu