Polska mistrzem świata w robieniu gier! Mam ochotę tak krzyczeć po ostatnich doświadczeniach z rodzimymi produkcjami. Ok, zepsuliśmy Snipera 3, a CI Games wydaje się cofać do czasów, gdy produkowali budżetówki. Cóż jednak z tego, gdy cały świat ciągle wzdycha do Wiedźmina na gliwickie Farm 51 wypuszcza prawdziwą perełkę. Get Even to gra wyjątkowa, choć nie każdy podzieli moją opinię.
Nazywasz się Cole Black. Zostałeś wynajęty do odnalezienia porwanej dziewczyny. Prosta sprawa – kilka poszlak, kilka trupów i znajdujesz dziewuchę przywiązaną do krzesła. Sęk w tym, ze do dziewczyny przywiązana jest bomba i tu sprawy się komplikują. Nie będzie happy endu, nie wpiszesz poprawnego kodu rozbrajającego na sekundę przed eksplozją.
Budzisz się w starym szpitalu psychiatrycznym. Parszywe miejsce. Kontaktuje się z Tobą niejaki Red, który twierdzi, że jest Twoim psychiatrą. Bierzesz bowiem udział w eksperymentalnej terapii, w ramach której na głowę założono Ci urządzenie o nazwie Pandora. To coś w rodzaju gogli VR, które pozwalają na przeżywanie pewnych wspomnień zupełnie tak, jakby były prawdziwe. A może one były prawdziwe?
To jedno z miliona pytań, jakimi już od samego początku bombarduje nas gra. Cole Black nie pamięta kim był, co robił, jak się znalazł w szpitalu. Nie wiemy też nic o dziewczynie z bombą. Tajemniczy Red również pozostaje jedną wielką zagadką. Godzina po godzinie otrzymujemy kolejne informacje, natykamy się na innych pacjentów szpitala – niekoniecznie przyjaźnie nastawionych. I tu Get Even pokazuje swoją pierwszą słabość, bo fenomenalny początek zostaje przyćmiony przez ciągnące się jak flaki z olejem rozwinięcie akcji. Dopiero po jakiś 5-6 godzinach wszystko zaczyna się nam układać w całość, a następujące potem zwroty akcji sprawiają, że zbieramy szczękę z podłogi.
A to dopiero początek Get Even...
Co mogę napisać więcej o fabule? Absolutnie nic, bo zepsuję Wam zabawę. Zapewniam jednak, że mimo ślamazarności z jaką się rozwija, zdecydowanie warto czekać do tych pierwszych punktów kulminacyjnych. To zdecydowanie jedna z ciekawszych detektywistycznych (z domieszką thrillera) opowieści, jakie miałem okazję poznać. I za to twórcom należy się ogromny szacunek, bo Get Even potrafi nas pożreć, rozgnieść, przeżuć i wypluć. Zresztą sama scena tuż przed napisami końcowymi wyrywa z kapci.
Jakby się zastanowić, właściwie nawet przytaczanie pewnych elementów mechaniki będzie nadmiernych spojlerowaniem rozgrywki. Muszę jednak nakreślić pewien obraz tego, jak w Get Even się gra. A robimy to raczej… powoli. Zabawa sprowadza się do eksploracji, szukania poszlak, podejmowania decyzji oraz rozwiązywania łamigłówek (choć tych chciałoby się nieco więcej). Oczywiście od czasu do czasu przyjdzie nam też postrzelać, ale twórcy nie kładli na to dużego nacisku. Do dyspozycji oddali nam natomiast szereg gadżetów, spośród których kluczowy jest skanujący otoczenie, pełniący rolę latarki i służący do komunikacji ze światem smartfon. Wszystko to dopełniają walające się tu i ówdzie notatki, których z czasem mamy już naprawdę dość. To jednak na nich znajdziemy mnóstwo smaczków i detali dotyczących fabuły.
Właściwie gdyby oceniać Get Even jako FPS-a, wypadłby miernie. Broni jest mało, przeciwnicy są idiotami (pomijam już fakt, że sztuczna inteligencja oszukuje, widzi przez ściany i takie tam), a model strzelania „niczego” nie urywa. Gra nie daje nam też zbyt wielu okazji do zrobienia zadymy – właściwie nie napotykamy tutaj grup nieprzyjaciół do eksterminacji. I to może odrzucać pewną grupę odbiorców. Get Even nie jest bowiem klimatycznym thrillerem z elementami soczystej, dynamicznej akcji. Tej ostatniej jest tutaj mniej niż można się spodziewać, a przy tym nie stoi na wysokim poziomie. I to właściwie najsłabszy element tej produkcji.
Grafika i muzyka
Od strony wizualnej Get Even jest bardzo nierówny. Twórcy część lokacji (głównie będący naszym „hubem” szpital psychiatryczny) wykonali przy użyciu fotogrametrii. Inne natomiast projektowano już w sposób klasyczny. Efekt można nazwać po prostu „piękną i bestią”. Większość elementów, gdzie fotogrametrii nie używano wygląda mocno przeciętnie. Wliczają się w to też modele postaci, którym daleko do ideału. Pomijam tutaj już wpadki, jak chociażby roślinność. Widać wyraźnie, że jeśli chodzi o ten element, Farm 51 musi jeszcze się trochę podszkolić (albo robić gry w całości z użyciem nowej techniki, która daje fenomenalne efekty).
Sytuację ratuje udźwiękowienie i tutaj przyznaję, że zostałem rzucony na kolana. Get Even brzmi obłędnie! Odpowiedzialny za muzykę Olivier Deriviere odwalił kawał porządnej roboty. Utwory wkomponowano w klimat produkcji. Melodia towarzysząca nam podczas eksplorowania psychiatryka wywołuje momentami dreszcze na plecach. Potem jest tylko lepiej – ścieżka audio fantastycznie steruje naszymi emocjami, buduje klimat i sprawia, że dłonie mimowolnie mocniej zaciskają się na kontrolerze. Dwa słowa warto dodać też na temat efektów oraz samego voice actingu (angielskiego – w języku polskim mamy jedynie napisy), które również stoją na bardzo wysokim poziomie. W tę grę po prostu trzeba grać z dobrymi słuchawkami na uszach.
Get Even to gra, jakiej jeszcze nie było!
Muszę przyznać, że jestem oczarowany Get Even. Nie przyszło mi to jednak od razu. Pierwsze 3 godziny grania mnie zwyczajnie wynudziły. Każda kolejna jednak wynagradzała mi to z nawiązką. Gra Farm 51 to bardzo klimatyczna i wciągająca opowieść wymagająca od gracza przede wszystkim myślenia, kojarzenia faktów i czytania ogromnej liczby notatek. Oczywiście od czasu do czasu daje nam też postrzelać i nabiera większego dynamizmu. Fani wojennych FPS-ów nie znajdą jednak tutaj niczego, co tak bardzo kochają, bo Get Even jako FPS jest zwyczajnie mierny.
Czy kupować? Zdecydowanie, pod warunkiem, że lubicie takie klimatyczne i nieco rozwlekłe opowieści. To nie jest gra na niedzielne popołudnie. Nie rozerwiemy się przy niej, strzelając do przeciwników. To raczej produkcja na zarwanie nocy. Wierzę, że grając w Get Even w ciemnym pokoju ze słuchawkami na uszach, pokochacie tę grę równie mocno, jak ja.
Ocena: 7/10
Kup Get Even na PC, PS$ lub Xbox One w Avans.pl. Sprawdź!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu