Na rynku streamingu wideo zmierza nowy gracz: Quibi. Twórcy platformy mają na siebie pomysł, który pomoże im się wyróżnić.
Wkrótce zadebiutuje nowy, nieco inny, serwis VOD. Chce rywalizować z największymi
Czy na rynku streamingu wideo jest jeszcze miejsce dla nowych graczy? Cóż, prawdopodobnie się znajdzie — chociaż nie da się ukryć, że jest tam coraz ciaśniej i zdobycie uwagi tłumów do najłatwiejszych zadań nie należy. Mimo wszystko co rusz słyszymy o kolejnych próbach, Quibi podchodzi do tematu dość... niecodziennie. Ale trzeba przyznać, że doskonale wpasowując się we współczesne trendy.
Quibi: streaming tylko na mobilkach — w pionie i poziomie
Za Quibi nie stoją przypadkowi ludzie z pomysłem na biznes, a ludzie którzy sporo już w swoim życiu osiągnęli: m.in. hollywoodzki producent Jeffrey Katzenberg oraz Meg Whitman. Udało im się zgarnąć 1,4 miliarda finansowania już po pierwszej prezentacji, a wraz z tym sukcesem w sklepach App Store oraz Google Play pojawiły się opcje preorderów (czyli... odpowiedniego komunikatu, kiedy ta będzie już dostępna w kwietniu). Co ma wyróżniać Quibi od Netflixa i spółki?
Przede wszystkim format wideo. Skoro mobilki, to wideo w pionie, ale... Quibi chce oferować odcinki, które równie dobrze będą wyglądały w obu widokach (tzw. turnstyle). Warto też nadmienić, że wszystkie odcinki które będą przygotowywać z myślą o swojej platformie trwać będą nie dłużej, niż 10 minut. Miesięczny abonament za Quibi ma kosztować 8 lub 5 dolarów — tańszy wariant jest opcją okraszoną reklamami, podobnie jak ma to miejsce w przypadku Hulu. Szczerze — z jednej strony mocno im kibicuję, bo konkurencja na rynku jest potrzebna. Z drugiej jednak strony, swoich sił w temacie takich produkcji próbował już Snapchat, któremu poszło... dość marnie. Ale kto wie, może po prostu się pospieszył?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu