Cyfrowa rewolucja puka do naszego życia z każdej strony. Dla większości z nas internet wpisał się na stałe w krajobraz codzienności: jeszcze nim odsłonimy zasłony sprawdzamy pogodę w sieci. To tam robimy zakupy, coraz częściej załatwiamy sprawy urzędowe, a także... szukamy rozrywki. I kiedy mówimy o multimedialnej rozrywce, to jedną z pierwszych rzeczy jaka nasuwa się na myśl są gry wideo. Ten rynek na przestrzeni lat także zmienił się nie do poznania. Wizje o których słyszymy od lat nareszcie są realizowane. Granie w chmurze staje się możliwe dzięki coraz lepszej infrastrukturze sieciowej: szybkie łącza internetowe, takie jak np. Orange Światłowód, pozwalają nareszcie komfortowo korzystać z rozwiązań, których zapowiedzi słyszeliśmy od lat.
Próby komercyjnego wdrożenia gier w chmurze trwają już od kilkunastu lat — jednym z pionierskich projektów w tym segmencie jest ten od G-Cluster, który w 2004 roku został zaprezentowany na targach E3. Rozwiązanie to pozwalało cieszyć się streamowaną grą na urządzeniach przenośnych. Jest to też projekt, o którym prawdopodobnie większość już dawno zdążyła zapomnieć. Kolejną rewolucyjną rzeczą w tym segmencie było już startujące w 2010 roku OnLive. Usługa w 2015 roku, po wykupieniu ich patentów przez Sony, zniknęła z rynku. Mimo wszystko zdążyła zaskarbić sobie sympatię miłośników nowoczesnych rozwiązań. Postęp technologiczny związany z grami w chmurze otwiera cały zestaw nowych możliwości, z których coraz chętniej korzystają kolejne firmy. A w efekcie zyskujemy na tym my, użytkownicy. Korzystając z okazji podłączonego w naszym biurze Orange Światłowodu, sprawdziliśmy jak dostępne na polskim rynku rozwiązania w tym zakresie sprawdzają się w praktyce!
Warto pamiętać, że gier w chmurze nie pobieramy na dysk urządzenia, na którym je uruchamiany. Nie ma zatem mowy o tym, aby wcześniej ściągnąć dane, albo o wygodnej zabawie w przypadku zrywającego internetu. Tutaj wysoka jakość połączenia gra pierwsze skrzypce — i bez niej ani rusz! A to dlatego, że urządzenia korzystają z mocy komputerów oddalonych od nas nawet o wiele kilometrów. Dzięki temu możemy nawet na leciwym już sprzęcie z niższej półki uruchamiać najnowsze gry, jeżeli tylko te dostępne są w naszym abonamencie. Może jednak nie potrzebujecie gamingowego komputera, a wystarczy szybki internet? Jak to działa w praktyce? Sprawdźmy!
Polski rynek streamingowy: wszystko co musisz wiedzieć
Gry w chmurze dopiero się rozwijają. Rynek jest stosunkowo niewielki: w tym obszarze działa dopiero kilkadziesiąt usług, z których dostępność lwiej część jest ograniczona regionalnie. Zdobywają one jednak coraz większą popularność — a wszystko dzięki coraz szerszej gamie urządzeń, na których można z nich skorzystać. Serwisy do grania w chmurze dostępne są bowiem nie tylko na komputerach, ale także systemach Smart TV, urządzeniach mobilnych czy konsolach. Niestety — rodzimi gracze nie mogą cieszyć się dobrodziejstwem PlayStation Now, abonamentu w ramach którego Sony pozwala uruchamiać stare gry na swoich najnowszych konsolach. Nie oznacza to jednak, że nie znajdą w chmurze czegoś dla siebie!
Pierwszą usługą, którą postanowiłem przetestować, było PlayStation Remote Play — czyli opcja gry zdalnej. W praktyce działa to tak, że możemy cieszyć się uruchomioną w domu konsolą... gdziekolwiek tylko jesteśmy! No, przynajmniej tak długo, jak mamy dobre połączenie z internetem, a także urządzenie obsługujące tę funkcję konsoli. To może być to PlayStation Vita, albo po prostu komputer. Sam sprawdziłem jak Orange Światłowód poradzi sobie z grą zdalną na PlayStation 4 na Macbooku. Jako że nadrabiam w ostatnich dniach zaległości w Persona 5 — padło właśnie na nią i okazało się, że wszystko działa bez problemu. Po uruchomieniu aplikacji komputer potrzebował krótkiej chwili by podłączyć się do konsoli, a dalej mogłem już cieszyć się w miarę płynną grą bez żadnych przeszkód. Testowana przeze mnie gra nie posiadała zbyt wielu zręcznościowych elementów — grało się jak najbardziej komfortowo. Zwiedzanie lochów, walka z tamtejszymi potworami i uczestnictwo w przygodach ekipy okazało się bezproblemowe nawet w biurze. A przecież konsola, na której uruchomiona była gra, znajdowała się wiele kilometrów dalej!
Skoro udało się z cieszącym się opinią dość kapryśnego Remote Play, nadszedł czas by przejść do dania głównego: czyli testów jak światłowód poradzi sobie z usługą GeForce Now. Raczej unikam grania na komputerze, więc — skoro miałem możliwość — wybrałem wariant na Nvidia Shield. Zresztą usługa z przystawką tworzą idealny zestaw, który jest na ten moment jedną z najciekawszych propozycji dla wszystkich poszukujących wysokiej jakości usługi z grami w chmurze. Ich oferta liczy kilkadziesiąt tytułów, a poza tym oferują także możliwość instalacji na zdalnych komputerach gier zakupionych w usługach takich jak Steam czy BattleNet — co w rezultacie daje niemalże niekończącą się bibliotekę tytułów. Nie zdążyłem jeszcze zbudować własnego zbioru gier, w żadnej z tych usług, zdecydowałem się na wybór gry w ramach usługi łączonej. I po chwili konfiguracji — zasiadłem już do przygód Lary Croft w grze Tomb Raider (reboocie z 2013 roku). To gra akcji — tutaj tempo działania i szybkość reakcji są kluczowe, dlatego o jakichkolwiek przycięciach i problemach z płynnością nie może być mowy. Co prawda GeForce Now jest w stanie dostosować się nawet do wolniejszych łącz (oferując wtedy gorszą jakość obrazu i mniej klatek na sekundę), ale testując grę na światłowodzie od Orange — wszystko działało gładko w najlepszej z możliwych konfiguracji: 60 klatkach na sekundę i pełnym HD. Co więcej: działało ekspresowo i bez opóźnień. I o to przecież chodzi: tak ma wyglądać przyszłość gier!
Przyszłość gier... zaczyna się teraz!
Mimo że świat gier w chmurze dopiero zaczyna raczkować — to nie jest trudno sobie wyobrazić, że właśnie tak wyglądać będzie przyszłość gier wideo. Uruchamianych w chmurze, na wyciągnięcie ręki, niezależnie od urządzenia. Nie będzie liczyło się jaką kartę graficzną i procesor mamy w komputerze, smartfonie czy konsoli — najważniejsza będzie jakość połączenia z siecią. Orange ze swoją usługą światłowodową już teraz udowadnia, że jest gotowy na tę cyfrową rewolucję — i to w wysokiej rozdzielczości i dużej liczbie klatek na sekundę!
Tekst powstał przy współpracy z firmą Orange
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu