Felietony

Przesiadłem się z Chrome na Safari i… naprawiłem swój komputer

Kacper Cembrowski
Przesiadłem się z Chrome na Safari i… naprawiłem swój komputer
75

Po wielu latach korzystania z Google Chrome zdecydowałem się przejść na Safari — i mój komputer dostał drugie życie.

Chrome oficjalnie jest najpopularniejszą przeglądarką internetową — i przez wszystkie lata sam tak się do niej przyzwyczaiłem, że nawet nie brałem pod uwagę możliwość przesiadki na cokolwiek innego. Ba, pierwszą rzeczą, którą zrobiłem po zakupie swojego obecnego MacBooka, było pobranie Chrome’a i zaznaczenie, że to jest moja główna przeglądarka.

Źródło: Depositphotos

W ostatnim czasie ciężko było jednak nie odnieść wrażenia, że Chrome zwyczajnie pożerał mojego laptopa — i niestety, wszystkie internetowe przytyki dotyczące zjadania kolosalnej ilości pamięci RAM i baterii przez Chrome’a, które starałem się ignorować, okazały się całkowicie prawdziwe. Pewnego dnia byłem już tak sfrustrowany, że postanowiłem zrobić to, co chodziło mi po głowie od jakiegoś czasu — i zdecydowałem się na przesiadkę na Safari. Cóż, po ponad miesiącu korzystania z tej przeglądarki muszę przyznać, że była to doskonała decyzja.

Chrome ma ogromny apetyt… na wszystko

Jak już wspomniałem, pierwszą znaczącą różnicą jest zwyczajnie działanie komputera, który zdecydowanie mniej „zamula” i działa na jednym ładowaniu znacznie dłużej. Nie jest to rzecz wyssana z palca — i chociaż Google niejednokrotnie pracowało już nad problemem wydajności Chrome’a na komputerach Mac, tak Monitor aktywności nie kłamie. Safari jest ogromnym boostem zarówno pod względem efektywności komputera, jak i wydajności.

Pracując na komputerze z wiecznie włączoną przeglądarką i wieloma otwartymi kartami, jakość działania urządzenia oraz pochłanianie % baterii to dla mnie kluczowe aspekty. Niestety, działając na Chromie, o wygodzie i komforcie mogłem zapomnieć — i chociaż z Safari nie jest idealnie, to nadal jest zdecydowanie lepiej, niż w przypadku przeglądarki Google’a.

Safari jest stworzone pod macOS — i to czuć

Safari ma swoje korzenie w macOS, więc działanie na tej przeglądarce jest zdecydowanie bardziej „płynne”. Nie jest to szczególne zaskoczenie - w końcu to przeglądarka skrojona pod komputery Apple, więc jest to jak najbardziej naturalna rzecz. Jak dobry Chrome by nie był, to nie ma tutaj mowy o takiej symbiozie — jest to jednak mankament, który dotyczy głównie osób siedzących po uszy w ekosystemie firmy z Cupertino — wtedy faktycznie nie jest łatwo przestawić się na żadną inną przeglądarkę. Warto jednak mieć to na uwadze, gdyż faktycznie komputery Apple zdecydowanie zyskują, kiedy decydujemy się pracować na Safari.

Źródło: Depositphotos

Prywatność, czyli kolejny punkt na konto Apple

Prywatność to od dłuższego czasu jeden z najgorętszych tematów dotyczących sieci oraz największych firm technologicznych — i bardzo dobrze, że coraz więcej ludzi zwraca uwagę na to, co dzieje się z ich danymi. Oczywiście ani Google, ani Apple, nie są w tej kwestii wzorem do naśladowania — nie da się jednak ukryć, że gigant z Cupertino nadal pod tym względem dba o swoich użytkowników nieco bardziej.

Google bardzo lubi zbierać informacje o użytkownikach, gdyż po części właśnie na tym opiera się model biznesowy firmy — dzięki zdobytym informacjom przeglądarka wyświetla spersonalizowane reklamy, które są potężnym źródłem przychodu dla Google'a. W przypadku Apple jest nieco inaczej (chociaż nadal nie jest perfekcyjnie), dzięki czemu Safari walczy ze wszystkimi witrynami, które chcą nas śledzić i zdaje użytkownikowi raport na temat trackerów. Warto również pamiętać o Private Relay, funkcji dostępnej w iCloud+, która maskuje nasz adres IP, dzięki której zachowamy swoją prywatność podczas korzystania z sieci na iOS czy macOS — lecz co istotne, tylko na Safari. Całość na łamach Antyweb przetestował Grzegorz Ułan i jak pisał w swoim artykule:

Działa to bez zarzutu, zauważyłem to przy wspomnianym sprawdzaniu prędkości łącza, nasz adres IP jest ukryty i wyświetla się podmieniony w zależności od losowo wybranej przez system lokalizacji. W zasadzie samą podmienioną lokalizację podmienionego adresu IP próbował zidentyfikować tylko Surfshark, Speedtest czy NordVPN w miejsce dostawcy usług internetowych wyświetlili od razu dostawcę usługi: iCloud Private Relay.

Rozszerzenia, czyli jedyne, czego mi brakuje

Jak wspominałem wcześniej, Safari nie jest idealne. Jako wieloletni użytkownik wyłącznie Chrome’a, są rzeczy, których mi tutaj brakuje — i na szczycie tej listy znajdują się rozszerzenia. Sklep Chrome’a jest dużo bardziej rozbudowany i oferuje zdecydowanie więcej możliwości personalizacji swojej przeglądarki niż App Store w przypadku Safari. W teorii może to przekładać się na bezpieczeństwo, jednak w praktyce... cóż, można czuć lekki niedosyt.

Fakt, że te najważniejsze rozszerzenia zazwyczaj są tutaj dostępne, chociaż jest kilka wtyczek, za którymi mi tęskno. Świadczy o tym fakt, że do tej pory zdarzało mi się odruchowo odpalać Chrome’a, co finalnie poskutkowało usunięciem ikony aplikacji z Docka.

Czy tęsknię za przeglądarką Google’a? Czasem. Czy żałuję zmiany? W żadnym wypadku. Do Safari trzeba się przyzwyczaić i dostosowanie całej przeglądarki do siebie nie jest najwspanialszym zajęciem, jednak muszę przyznać, że... Safari naprawdę jest fajne! Korzystnie z tej przeglądarki w żadnym wypadku nie jest męką czy smutnym przymusem — a ponadto zwyczajnie dużo bardziej cenię sobie czas pracy na jednym ładowaniu i jakość działania całego laptopa niż przyzwyczajenie do niektórych funkcji Chrome'a.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu