Saga pod tytułem Broadcom przejmuje Qualcomma trwa już od ponad 3 miesięcy, ale chyba powoli zmierza ku finalizacji. Za tydzień, 6 marca, wybrani mają zostać nowi członkowie rady dyrektorów, a wiele wskazuje na to, że 6 z 11 będzie wskazanych pośrednio właśnie przez Broadcoma. Jeśli taki scenariusz by się faktycznie ziścił to można uznać, że będzie to wrogie przejęcie. Między innymi właśnie z tego powodu całą sprawą zainteresowała się amerykańska administracja.
Żeby było jeszcze ciekawiej, przepychanki między obiema firmami trwają w najlepsze. Jak pisałem już na początku lutego, Broadcom chciał wyłożyć bagatela 121 mld USD na zakup Qualcomma oraz 25 mld USD na spłatę jego długów. W sumie dawało to astronomiczną kwotę 146 mld USD. Amerykanie jednak nie przystali na tę ofertę, a po kolejnych informacjach o negocjacjach w sprawie przejęcia NXP, które z kolei inicjalizuje Qualcomm, Broadcom zdecydował się obniżyć kwotę wykupu do 116 mld USD.
Qualcomm jest gotowy się sprzedać
Dzisiaj natomiast dowiadujemy się, że firma ze Stanów Zjednoczonych przystanie na ofertę spółki z Singapuru, pod warunkiem, że ta zapłaci 90 USD za każdą akcję, o 24 USD więcej niż dzisiejsza wycena giełdowa. Daje to kwotę 135 mld USD (+25 mld USD na pokrycie długów). Aby nabrać skali, weźcie pod uwagę, że ewentualne przejęcie Lotosu przez Orlen, będzie kosztowało tę drugą spółkę około 1,5 mld USD (pakiet 53% akcji przy wycenie całej spółki na poziomie 11 mld PLN). Myślę, że i tak nie jest łatwo sobie uzmysłowić wielkość tej kwoty.
Broadcom co prawda oficjalnie jeszcze tej oferty nie skomentował, ale można zakładać, że nikt nie traktuje jej tam poważnie. Zgodnie z przewidywaniami z połowy lutego, wszystko zmierza ku wrogiemu przejęciu. Problem jednak w tym, że całą sprawą zainteresowała się administracja rządowa, która ma narzędzia mogące storpedować tę transakcję. Jak wynika z informacji opublikowanych przez Reutersa, senator John Cornyn, jeden z liderów partii Republikańskiej, którą reprezentuje też obecny prezydent Donald Trump, w tajnym liście do sekretarza skarbu Stevena Mnuchin'a sugeruje aby storpedować przejęcie.
Administracja ma ku temu narzędzia, bo ewentualne porozumienie obu firm będzie musiała zatwierdzić komisja inwestycji zagranicznych w Stanach Zjednoczonych (Committee on Foreign Investment in the United States, w skrócie CFIUS). Ta jednak robi to zazwyczaj po tym, jak transakcja dochodzi do skutku. Gdyby okazało się, że CFIUS wyda swoją opinię (prawdopodobnie niekorzystną) przed finalizacją transakcji, to byłoby to zdarzenie bez precedensu. Co więcej senator Cornyn sugeruje aby ta opinia pojawiła się jeszcze przed 6 marca.
Stany Zjednoczone działają na granicy wojny handlowej
Działania rządu Stanów Zjednoczonych w ostatnich miesiącach to zresztą temat na szerszy wpis gospodarczy. Wystarczy chociażby wspomnieć ostatni problem chińskiego Huawei, który nie może znaleźć partnera wśród amerykańskich operatorów. Broadcom jest co prawda firmą z Singapuru, który ma dobre stosunki gospodarcze z USA, ale oddawanie największego producenta układów SoC dla smartfonów (42% rynku) i posiadacza patentów związanych z łącznością 5G pod kontrolę obcego kapitału nie leży w naturze Amerykanów.
Żeby było jeszcze ciekawiej, Broadcom jest podobno gotowy przenieść swoją siedzibę do USA i postawić na czele firmy Amerykanina, jeśli to miałoby pomóc w zatwierdzeniu transakcji przez CFIUS. Jedno jest pewne, ta historia jeszcze się nie skończyła, a jej ostateczny wynik na dzień dzisiejszy jest nie do odgadnięcia. Jeśli faktycznie dojdzie do skutku, będzie to największe przejęcie firmy technologicznej w całej historii, a powstały gigant będzie trzecim na świecie producentem układów scalonych, zaraz po Samsung oraz Intelu.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu