Artykuł sponsorowany

Ten przenośny głośnik ma też projektor. Dawno żaden gadżet nie dał mi tyle frajdy

Paweł Winiarski
Ten przenośny głośnik ma też projektor. Dawno żaden gadżet nie dał mi tyle frajdy
10

Na początku roku mignęły mi informacje o niecodziennym pomyśle firmy ASUS. Otóż zaprezentowała ona przenośny głośnik... z projektorem. Pomysł dość dziwny, ale po tygodniu korzystania muszę powiedzieć, że strasznie ciężko będzie mi się z nim rozstać.

ZenBeam Latte L1 to przenośny głośnik z projektorem albo przenośny projektor z głośnikiem - wszystko zależy od tego w jaki sposób na niego spojrzycie. Moim zdaniem trafniejsze jest pierwsze określenie, bo i sama konstrukcja do złudzenia przypomina przenośne głośniki bezprzewodowe. Zaprezentowany na tegorocznych targach CES sprzęt przypomina też nieco...kubek do kawy, może właśnie stąd wzięła się ta nazwa. Kojarzy się z nim również ze względu na rozmiar, to naprawdę kompaktowy sprzęt, który bez problemu wrzucicie do plecaka - albo po prostu chwycicie w jedną dłoń i przeniesiecie z miejsca na miejsce.

Plastikowa obudowa ZenBeama została niejako "obszyta" materiałem, co nadaje mu fajnego, eleganckiego wyglądu. Podzielony na kilka przycisków panel sterowania umieszczono na górze i za pomocą tych właśnie klawiszy obsłużycie sprzęt.

Po lewej stronie znalazło się pokrętło ostrości, na dole natomiast kilka portów. Jest złącze słuchawkowe, HDMI, USB-A oraz wejście na zasilacz. Miłym dodatkiem jest malutka nóżka na spodzie urządzenia, dzięki której można w pewnej płaszczyźnie regulować nachylenie wysyłanej przez projektor wiązki światła. Obok niej znalazło się też miejsce na klasyczny gwint fotograficzny, więc przykręcicie projektor na przykład do małego statywu.

Zasilacza używać będziecie jednak przede wszystkim do ładowania urządzenia, projektor potrafi działać czerpiąc prąd z wbudowanej baterii. Ta ma pojemność 6000 mAh i powinna wystarczyć na około 3 godziny wyświetlania materiału wideo i 12 godzin odtwarzania muzyki. I mniej więcej takie czasy są do osiągnięcia, choć tu też sporo zależy zarówno od głośności, jak i wybranego trybu wyświetlania obrazu. Choć przyznaję, że najrzadziej korzystałem z funkcji głośnika jako takiego. Jak na taki rozmiar gra jednak całkiem nieźle, powstał we współpracy z firmą Harman Kardon - zaskakująco dobrze natomiast radzi sobie jako samodzielne źródło audio do wyświetlanych filmów.

ZenBeam Latte L1 potrafi wyświetlać obraz różnej wielkości. Możecie postawić na przykład blisko ściany i oglądać film na "ekranie" wielkości tabletu albo odstawić go dalej i zawstydzić swój telewizor. 40-calowy obraz wyświetli się na ścianie lub innej powierzchni kiedy ZenBeam Latte L1 jest od niej oddalony o 1 metr, przy 3,2 metra obraz powinien mieć natomiast około 120 cali. Natężenie światła i moc wiązki jest wtedy oczywiście mniejsza, ale byłem miło zaskoczony jak fajnie wyglądał materiał rzucony przez kompaktowe urządzenie na przeciwległą ścianę właśnie z odległości około trzech metrów.

Jasność maksymalna to według producenta 300 lumenów, rozdzielczość natomiast 720p. Nie są to więc osiągi mogące konkurować z klasycznymi projektorami, ale wystarczy spojrzeć na rozmiar tego urządzenia by w ogóle wybić sobie z głowy takie porównania. Warto nadmienić, że ZenBeam Latte L1 ma również filtr niwelujący szkodliwe niebieskie światło, co jest fajną opcją jeśli chcecie sobie coś obejrzeć przed snem, oczy mniej się wtedy zmęczą.

Bardzo spodobała mi się intuicyjność obsługi tego projektora. Główne menu jest czytelne, bez problemu podpiąłem projektor do swojej domowej sieci WiFi, dzięki czemu ZenBeam Latte L1 pojawił się jako jedno z urządzeń do Chromecasta - wysyłałem więc na niego filmy ze smartfona czy serwisów VOD. A kiedy podepniecie sobie przewód HDMI, ZenBeam Latte L1 będzie po prostu zewnętrznym ekranem - proste.

Można również skorzystać z preinstalowanego zewnętrznego oprogramowania Aptoide TV. To taki sklep z aplikacjami dla telewizorów z Androidem, więc możecie sobie na projektorze zainstalować masę dodatkowych aplikacji i korzystać z nich bezpośrednio z poziomu tego sprzętu. A ułatwia to dołączony do zestawu pilot zdalnego sterowania.
Z poziomu ustawień projektora można wybrać kilka trybów obrazu - prezentacji, standardowy, teatralny i eko. Zmienicie tam również poziom jasności, temperaturę kolorów, ustawicie też barwę ściany, na której wyświetlany jest film czy serial. ZenBeam Latte L1 daje też możliwość korygowania stopnia nachylenia obrazu, choć całkiem nieźle sprawdza się tryb auto, który sprawnie dostosowuje wyświetlany materiał do zastanej powierzchni.

Kultura pracy na wysokim poziomie, projektor nie jest bezgłośny, ale mimo kilkugodzinnej sesji nie zaczął nagle wyć, nie był też na tyle ciepły, by przed złapaniem w dłonie trzeba było czekać aż się schłodzi.

Dzięki małemu rozmiarowi sprzęt jest bardzo mobilny, ale też pozwala oglądać wideo w sposób dość niecodzienny. Bardzo lubiliśmy kłaść go z synem na podłodze i celować wiązką światła w sufit. Udawało się też położyć go przy łóżku i leżąc wygodnie z poduszką pod głową oglądać ulubione filmy czy bajki. W związku z tym głęboko zastanawiam się czy nie kupić sobie tego sprzętu kiedy już trafi w maju do sprzedaży.

Dla kogo w zasadzie jest takie urządzenie?

Na pewno nie dla tych, którzy oczekują od projektora najlepszej rozdzielczości i jasności. Na rynku jest wiele normalnych urządzeń tego typu, które są dedykowane do codziennego użytkowania przez osoby, które chcą oglądać filmy, seriale czy grać na większym ekranie nie będącym telewizorem. I ASUS ZenBeam Latte L1 nawet nie myśli by z nimi konkurować - a nawet gdyby chciał, to jest to fizycznie i technicznie niemożliwe. To sprzęt do okazjonalnego oglądania wideo, przede wszystkim poza domem i z tego zadania wywiązuje się świetnie. Jest mały, wręcz kompaktowy i potrafiłem go zmieścić do kieszeni bojówek. Działa bez podłączania przewodów - wystarczy go naładować, a materiały można puszczać bezprzewodowo na przykład ze smartfona czy tabletu.

W domu natomiast wystarczy podpiąć go do sieci bezprzewodowej i wyświetlać materiały na obojętnie której ścianie, w obojętnie jakim rozmiarze - przenosiłem go z salonu do sypialni, do pokoju dziecka czy do kuchni. Ba, puściłem sobie nawet serial na suficie leżąc wygodnie w wannie. Mieliśmy z nim w domu naprawdę sporo frajdy i musieliśmy ustalić harmonogram korzystania, bo każdy z domowników chciał sobie coś na nim obejrzeć. Czy raczej na ścianie lub suficie. Bardzo fajny gadżet, który oddaję autentycznie zasmucony.

Tekst powstał we współpracy z ASUS.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu