Felietony

Premier chce e-sportem odciągnąć dzieci od komputera. Nie wie o czym mówi

Krzysztof Kurdyła

...

Reklama

W czasie debaty nad wnioskiem o wotum nieufności dla ministra sportu Kamila Bortniczuka, w obronę postanowił wziąć go jego formalny pryncypał, premier Mateusz Morawiecki. Jeśli jednak cokolwiek udowodnił, to raczej tyle, że w temacie dzieci i e-sportu nie wie, o czym mówi.

Z e-sportu do haratania w gałę?

Mateusz Morawiecki stanął na sejmowej mównicy i błysnął takim o to tekstem:

Reklama

„Przez e-sport chcemy dzieci wyciągać z domów. Nie chcemy tylko, żeby one tam były przed tym powszechnym komputerem bez programów państwowych, samorządowych. Ale specjaliści podpowiadają nam właśnie taką ścieżkę: bądźcie tam, po to żeby wyciągać dzieci sprzed ekranów monitorów, telewizorów, komputerów, właśnie na boiska, właśnie do hal sportowych. Tak tutaj jest przedstawiana ścieżka przedstawiana przez ekspertów.”

Oczywiście cała wypowiedź jest równie zagmatwana, co przepowiednie różnej maści jasnowidzów, chcących powiedzieć coś tak, żeby pasowało pod każdy możliwy scenariusz. Tutaj dla odmiany mamy wypowiedź, którą jakbyśmy nie zinterpretowali, to nie ma żadnego sensu.

Ikoną e-sportu jest fotel gamingowy

e-sport, od strony czysto fizycznej, polega na siedzeniu przed monitorem i „nawalaniu” w gry, ku uciesze gawiedzi. Masz ambicje zostać zarabiającym ogromne pieniądze zawodnikiem? Musisz godzinami szlifować swoje umiejętności. Jesteś fanem śledzącym e-sportowe zawody? Siedzisz na widowni, twitchu czy na innych dedykowanych takim imprezom stronach i podziwiasz swoich idoli.

Jeśli fascynują Cię jakieś rozgrywki e-sportowe, znaczy to również, że fascynuje Cię dana gra. Jeśli oglądanie takich rozgrywek dziecko wciągnie, to poświęci im jeszcze więcej czasu. Jak można zobaczyć w przypadku tej dziedziny miejsce na promowanie zdrowego trybu życia i to jeszcze przez najczęściej tępą rządową propagandę?

e-sport według e-premiera

Przeczytajmy jeszcze raz najbardziej kuriozalne zdanie z wypowiedzi naszego premiera:

„Nie chcemy tylko, żeby one tam były przed tym powszechnym komputerem bez programów państwowych, samorządowych.”

Jak sobie nasz zdalnie sterowany z Żoliborza e-premier to wyobraża?

Rząd będzie sponsorować galę e-sportu i w ramach sponsoringu puszczać reklamy nawołujące, żeby zafascynowani League od Legends, Fortnitem poszli sobie po wszystkim pograć na Orlika? A może rząd będzie chciał narzucić, żeby jak w przypadku papierosów, na dole ekranu były wyświetlane reklamy zdrowego stylu życia?

Reklama

To, że e-sport ma „sport” w nazwie, nie oznacza, że z tym prawdziwym, rozumianym jako coś prozdrowotnego, ma jakiś wspólny mianownik. To dziedzina, której clue jest czysta rywalizacja, równie dobrze sportem można by nazwać zawody w jedzeniu na czas papieskich kremówek... Oczywiście dzisiejszy klasyczny „sport zawodowy” również ze zdrowym trybem życia ma coraz mniej wspólnego, ale jednak PR-owo zachęca do wstania z krzesła, a nie siedzenia na nim godzinami.

Oczywiście w całej sprawie nie chodzi o dzieci, e-sport czy czyjekolwiek zdrowie. Słabnąca pozycja Morawieckiego powoduje, że ten desperacko próbuje pokazać, że dalej potrafi brzmieć mądrze i nowocześnie, co było jedną z jego zalet, dla trzymającego rządowego pada Jarosława Kaczyńskiego. Desperacja często jednak prowadzi na merytoryczne manowce...

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama