Ostatnio po raz kolejny zostałem wplątany w dyskusję, w ramach której dość chłodno zostało przyjęte to, że nie przywiązuję się do płyt z grami i filmami. Co więcej — niespecjalnie przeszkadza mi to, że materiały w serwisach streamingowych po jakimś czasie znikają. I... podobno jestem dziwny. A ja po prostu nie mam czasu na więcej.
Kilkanaście lat temu uwielbiałem zbierać wszystkie rzeczy, które wpadały mi wówczas w ręce. Budowanie biblioteczki książek dawało mi od groma frajdy, regał uginający się od filmów na DVD napawał dumą, a nieustannie powiększająca się kolekcja gier z rozmaitych platform... po prostu cieszyła oko. Był nawet moment, w którym brałem co popadło, by całość prezentowała się jeszcze bardziej efektownie. Później nadeszła era cyfrowej dystrybucji, która — jeżeli mam być szczery — spodobała mi się o wiele bardziej. Przede wszystkim dlatego, że jest bardziej praktyczną i wygodniejsza w obsłudze. I proszę, nie powracajmy tutaj do stałego tematu zamykanych serwerów, bo już go przerabialiśmy na sto sposobów. W skrócie: mogą je wyłączyć, owszem, ale nośniki też nie są wieczne.
Szanuję kolekcjonerów którzy kupują po kilka kopii tych samych produktów i nigdy ich nie odpakowują. Inwestycja? Obsesja? Nie wnikam, daje im to radość — nikt im nie broni, ja również. Każdy ma swoje zajawki i małe radości — skoro mogą sobie na to pozwolić, czemu nie?
Natomiast najwyraźniej czymś niestosownym jest to, że ja nie przywiązuję się do tych wszystkich nośników. Obecnie mam raptem kilkanaście filmów na DVD Blu-Ray i... raczej więcej mieć nie będę. To tytuły do których regularnie, co kilka-kilkanaście miesięcy powracam i po prostu tak było najtaniej i najwygodniej — choć już teraz rozważam wyrzucenie pudełek i wrzucenie wszystkich nośników do klaserów. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to starannie wybrane i przemyślane zakupy. Własnych gier na PlayStation 4 w pudełku na moim regale naliczycie... sztuk jeden (i to tylko dlatego, że nie było możliwości nabyć jej w cyfrowej dystrybucji, a regularnie do niej powracam). Owszem, jest tego więcej na moich cyfrowych kontach, choć regularnie po przejściu i tak kasuję je z dysku — z tego samego powodu. Nie ważne o której ze współczesnych platform mówimy, właściwie wszystkie gry tuż po przejściu sprzedaję bądź wydaję.
Nie wynika to z tego, że jestem jakoś wyjątkowo wybredny, albo specjalnie krytyczny w stosunku do każdej produkcji po którą sięgam. Problemem jest... czas. A raczej jego brak. Bo nawet jako osoba uwielbiająca wracać do ulubionych produkcji... nie mogę sobie na to pozwolić. Abonamenty z gramii nieustannie zmieniająca się baza serwisów z filmami i serialami to ogromne pożeracze czasu — i zawsze mam coś nowego do sprawdzenia. A kiedy co kilka lat ponownie wydawane są te same tytuły (nie bez powodu obecną generację nazywa się generacją remasterów) powrót nawet do tych starych wydań które stoją na regale staje się jeszcze trudniejszy. Dobrze to widać na przykładzie Shadow of the Colossus. Tytule który na PlayStation 2 działał średnio, na PlayStation 3 był nieco ładniejszy i sprawniejszy, zaś w wydaniu na PlayStation 4 to prawdziwa perełka. Jeżeli zatem nabrałbym ochoty na kolejne przejście tej świetnej gry, to prawdopodobnie zdecydowałbym się i tak na najnowsze z wydań. Dla własnego komfortu.
Ścieranie kurzu z przedmiotów które już prawdopodobnie nigdy mi się nie przydadzą nie sprawia mi frajdy, bo nie mam duszy kolekcjonera. XXI wiek rozpieszcza nas promocjami i abonamentami, a ja po prostu chciałbym sprawdzić i poznać jak najwięcej. I jako głodny wiedzy i nowych doświadczeń, pcham je dalej w świat — by cieszyły innych, a nie zbierały kurz. A jak jest z Wami — zbieracie? Jeżeli tak, to... do ilu filmów i gier z waszych kolekcji faktycznie wracacie?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu