Felietony

Ta chora sytuacja z edycją i usuwaniem scen z filmów i seriali na VOD zbyt często się powtarza

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

Reklama

Każde rozwiązanie ma swoje plusy i minusy - do tego przywykliśmy. Do tej pory raczej zachwycaliśmy się samymi zaletami serwisów VOD, tymczasem coraz częściej na wierzch wychodzą wady, do których bez wątpienia należy szansa na wprowadzanie zmian w już dostępnych filmach i serialach.

Serial 13 powodów z 2017 roku opowiada o nastolatce, która popełniła samobójstwo po tym, jak doświadczyła różnej formy znęcania. Dziewczyna o imieniu Hannah pozostawiła po sobie nagrania na kasetach, w których opowiada historię swojego życia i wymienia wszystkich winnych z imienia i nazwiska. Produkcja miała wzbudzić dyskusję na temat tego rodzaju problemów, dlatego twórcy dosyć dobitnie ukazali niektóre wydarzenia, w tym samo samobójstwo nastolatki - scena trwa niemal trzy minuty i ukazuje dziewczynę w wannie podcinającą sobie nadgarstki żyletką. Niedługo po premierze okazało się, że wskaźnik prób samobójczych wzrósł. Między innymi z tego powodu premierze 2. sezonu 13 powodów towarzyszyła szeroka kampania społeczna, w którą włączyli się twórcy serialu i aktorzy.

Reklama


Przed 3. sezonem 13 powodów Netflix modyfikuje 1. sezon

Znany film na Netflix z obciętym zakończeniem. Użytkownicy zbulwersowani.

Jako, że jeszcze tego lata debiutować ma 3. sezon 13 powodów, Netflix w ponad dwa lata od premiery serii podejmuje jednak decyzję o dokonaniu zmian w opisywanej powyżej scenie - po prostu się jej pozbyto, bo wspólnie ze specjalistami z amerykańskiej fundacji zapobiegającej samobójstwom uznano ją za zbyt tragiczną i dobitną. Trudno dyskutować z takim działaniami lub uznać je za niepotrzebne, ale nawet jeśli mamy tak dobre zamiary jak w tym przypadku, to generalnie zaczynamy wkraczać w niebezpieczną strefę, w której modyfikowanie już dostępnych treści stanie się codziennością. Obawiam się, że na pewnym etapie dowolne widzimisie twórców okaże się wystarczające, by pewne sceny zmienić, usunąć lub, kto wie, może nakręcić od nowa z innym aktorem i podmienić w produkcji.

Każde wytłumaczenie będzie dobre, a my - widzowie będący jak by nie patrzeć sponsorami tych seriali i filmów - będziemy musieli godzić się na wszystko, co będzie nam serwowane. Do tej pory nabycie jednego czy drugiego tytułu na nośniku fizycznym oznaczało dostęp do konkretnej wersji dzieła, w którą nikt nie miał już możliwości ingerować. Nabywając ją wiem, czego się mogę spodziewać i jestem pewien, że w międzyczasie nic nie ulegnie zmianie. Do tego już nie raz dochodziło, spójrzcie tylko na oryginalną trylogię Gwiezdnych Wojen. W tej sytuacji jednak stojące na mojej półce płyty nie zostaną już nigdy naruszone, a wersje filmów, które pojawią się na Disney+ będą mogły być w mgnieniu oka podmienione na inne, gdy tylko zajdzie taka potrzeba.

Edycja filmów i seriali? Przynajmniej wpadki usuną

13 powodów - 2. sezon. Zobacz naszą recenzję

Seriale i filmy zaczynają więc przypominać trochę gry, które po premierze można bez przeszkód poprawiać. Okazało się to przydatne w Grze o tron, gdy w jednej ze scen na stole pozostawiono kubek ze Starbucksa i po emisji można było go wymazać i zamienić plik na serwerze. To wszystko, co było potrzebne. Ale czy z drugiej strony nie rozleniwi to trochę montażystów czy speców do efektów specjalnych, którzy z tyłu głowy będą mieli myśl, że w razie wpadki będzie można to i owo poprawić? Nawet jeśli zrobią to nieświadomie, bo przecież nikt umyślnie nie popełni błędu, ale pewne rozluźnienie może się wkraść.

 

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama