Muzyka

To smutne, ale polscy muzycy są tak bardzo oderwani od rzeczywistości

Paweł Winiarski
To smutne, ale polscy muzycy są tak bardzo oderwani od rzeczywistości
Reklama

Jeśli zastanawialiście się jak bardzo polscy muzycy nie rozumieją zasad działania serwisów społecznościowych i tego, jak funkcjonuje dziś rynek muzyczny - to Tomasz "Lipa" Lipnicki doskonale to właśnie zademonstrował.

Na polskiej scenie rockowego grania ma właśnie miejsce duża afera wokół facebookowego wpisu Tomasza Lipy Lipnickiego. Muzyk znany jest przede wszystkim z Illusion, choć część z Was pewnie będzie go kojarzyć również z Lipali czy z gościnnych występów w Acid Drinkers i Flapjack. Jest członkiem Akademii Fonograficznej Związku Producentów Audio-Video i trzykrotnym laureatem nagrody Fryderyka. Można więc śmiało powiedzieć, że na muzyce zjadł zęby, z niejednego pieca chleb jadł i wniósł sporo do polskiej sceny muzycznej.

Reklama

Muzyk wydał niedawno nową płytę i jak sam jasno pokazał w swoim ostatnim wpisie na Facebooku...jest totalnie oderwany od rzeczywistości i zasad, jakimi rządzą się serwisy społecznościowe.

Myślę, że niewidzialna ręka rynku zadziałała i zweryfikowała popyt na Pana dzieło.

- napisał w komentarzu pod postem muzyka Zbigniew Borowski.

Nie wiem czy dało się lepiej trafić w punkt, choć oczywiście temat jest dużo szerszy i Lipa w dużej mierze za bardzo zaufał pustemu licznikowi polubień swojego profilu. Pierwsza to oczywiście zależność między "fanami" profilu na FB a faktycznym zasięgiem postów. Jeśli kiedykolwiek prowadziliście lub w ogóle mieliście dostęp do statystyk profilu, doskonale wiecie, że jest źle. Niepromowane finansowo posty docierają na ogół do garstki osób śledzących fanpage, generując śladowe interakcje. Powiem więcej - im większy FB, tym ta różnica jest większa. No chyba, że coś jakoś zaskoczy, ale tę tajemną wiedzę posiadają chyba tylko social media ninja.

Druga sprawa to oczywiście błędne podejście, że osoba lubiąca profil na Facebooku automatycznie równa się fanowi twórczości, który kupi płytę lub pójdzie na koncert. Panie Tomku, ta zależność nie istnieje. To nie cyrograf podpisywany z artystą i nie wymusza na użytkowniku Facebooka jakichkolwiek akcji związanych ze wspieraniem autora. Dodatkowo - pewnie duża część z tych 13 tysięcy "fanów" kliknęła kiedyś polubienie lub obserwowanie profilu i pewnie w ogóle o tym zapomniał. Niektórzy nie czyszczą takich polubień, a kiedy nie wchodzą w interakcję z profilem, to serwis potrafi w ogóle nie wyświetlić nowego wpisu.

Co Tomasz Lipa Lipnicki zrobił źle?

Przede wszystkim wylał swoją frustrację i rozczarowanie. PR-owo ten wpis jest zły na każdej płaszczyźnie i na pewno wiele osób zraził do artysty. Dodatkowo nie tylko osoby śledzące profil, bo rozszedł się po internecie, a jego odbiór jest bardzo negatywny. Jednak słaba sprzedaż płyty to moim zdaniem szereg błędów, które popełniono dużo wcześniej, jeszcze przed nagraniem albumu. Illusion, Flapjack, Acid Drinkers - Tomasz Lipnicki bez wątpienia występował w dużych polskich zespołach grających ciężką muzykę, ale za mocno zaufał swojemu statusowi na niszowej przecież scenie licząc na to, że nazwisko i pseudonim wystarczająco wypromują jego nową płytę. To już tak nie działa i warto zerknąć jak robią to dziś metalowe zespoły. Płyty w wersji cyfrowej lądują na YouTube i Bandcampie, gdzie można przesłuchać je bez opłat. Od razu trafiają do streamingu i to są właśnie sposoby, w jakie dziś promuje się muzykę. Szczególnie teraz kiedy nawet w domowym studio można nagrać album z odpowiednio dobrym brzmieniem. Tego w przypadku krążka Lipy zabrakło, muzyk postawił na klasyczną dystrybucję, która ma dziś marginalne znaczenie przy konsumpcji muzyki.

Dodatkowo - artysta musi walczyć o zainteresowanie słuchacza i tego moim zdaniem też zabrakło. Nie śledziłem premiery więc możliwe, że coś pominąłem, ale efekt sprzedażowy daje jasno do zrozumienia, że się nie udało.

Reklama

- napisał Maria Konopnicka. Pod tym pseudonimem kryje się jeden z czołowych polskich metalowych dziennikarzy muzycznych, który nie tylko zna scenę od podszewki, ale posiada tak ogromną bibliotekę płyt i kaset. Tak dużą, że samo oglądanie zdjęć jego kolekcji przyprawia o zawrót głowy. Polecam ten profil każdemu kto interesuje się ciężką muzyką, ale nawet jeśli te dźwięki są Wam obce, warto poczytać wpisy dla fajnych opowieści. Tak samo jak kupić wspomnianą książkę - mam i polecam lekturę "Kucem być" - jest świetna.

No właśnie. Maria bardzo celnie wspomniał tu o dystansie, pokorze i szacunku do wspierających. Tu całkowicie wymienionych rzeczy zabrakło, mamy za to strzał we własne kolano, który zostawi bardzo dużą bliznę widoczną do końca kariery muzyka. I choć rozumiem rozczarowanie oraz rozgoryczenie, to takie wylewanie żalu jedynie muzykowi zaszkodziło. I niestety wpisuje się w obserwowany przeze mnie od jakiegoś czasu trend polskich muzyków na podkreślanie swojej fatalnej sytuacji w czasach pandemii. A to wygląda jeszcze gorzej biorąc pod uwagę zamieszanie wokół opłaty reprograficznej w myśl której artyście należą się pieniądze tylko dlatego, że jest twórcą. A nie można przecież nikogo zmusić do kupowania muzyki jeśli ktoś nie chce jej słuchać. A wygląda na to, że w przypadku Tomasza Lipnickiego, zainteresowanie jego nową płytą było po prostu mizerne. Ja tymczasem zmykam do paczkomatu odebrać zamówiony jakiś czas temu przedpremierowo nowy minialbum (EP) polskiego zespołu Dom Zły - "Śnisz bory tak gęste". Kapela nie dość, że umieściła krążek od razu w serwisach streamingowych, to wrzuciła go jeszcze na swój kanał YouTube, do odsłuchu - za darmo. Bo doskonale rozumie jak to wszystko działa.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama